a Wy cały dzień o jedzeniu.
Co do spóźnialskich chłopaków: ja wkraczając w krąg znajomych mojego S. musiałam przyzwyczaić się do spóźnień. Im wszystkim się wydaje, że wszyscy będą na nich czekać. Ja spóźnień nie lubię a tu proszę - jechaliśmy kiedyś większą grupą, która się zbierała po drodze, do Pragi. I ja z S. mieliśmy przystanek na kilka godzin w Krakowie, tam dołączyli do nas dwaj koledzy S. i dalej do Wrocławia. No i szliśmy na dworzec w Krakowie, za 30 min miał być pociąg. Zero biletów, nic. No i pech chciał, że po drodze była knajpa z piłkarzykami - a to są dodatkowo świrusy, jeśli chodzi o ten sport. No i piwko, rundka meczu (a właściwie chyba z 10 rundek), a ja drgawek dostawałam.
I tak jest zawsze.
Ludzie mają po 30 lat a dalej takie spóźnialskie ciapy.
WYpiłam pepsi, zjadłam sernik a Wera nadal cicho siedzi. Tzn muska mnie delikatnie, ale to bardzo słabo. No i nie wiem.
Co do spóźnialskich chłopaków: ja wkraczając w krąg znajomych mojego S. musiałam przyzwyczaić się do spóźnień. Im wszystkim się wydaje, że wszyscy będą na nich czekać. Ja spóźnień nie lubię a tu proszę - jechaliśmy kiedyś większą grupą, która się zbierała po drodze, do Pragi. I ja z S. mieliśmy przystanek na kilka godzin w Krakowie, tam dołączyli do nas dwaj koledzy S. i dalej do Wrocławia. No i szliśmy na dworzec w Krakowie, za 30 min miał być pociąg. Zero biletów, nic. No i pech chciał, że po drodze była knajpa z piłkarzykami - a to są dodatkowo świrusy, jeśli chodzi o ten sport. No i piwko, rundka meczu (a właściwie chyba z 10 rundek), a ja drgawek dostawałam.
I tak jest zawsze.
Ludzie mają po 30 lat a dalej takie spóźnialskie ciapy.
WYpiłam pepsi, zjadłam sernik a Wera nadal cicho siedzi. Tzn muska mnie delikatnie, ale to bardzo słabo. No i nie wiem.