reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Styczeń 2012

My mamy 200 km i to tez dobry dystans ;) raz w miesiącu odwiedzamy i akurat ;)

Myślicie, że koniec I trymestru to okres na ogłaszanie ? Czyli czerwiec/lipiec? Ciekawe czy wytrzymam ;)
 
reklama
Malami - no to współczuję Ci takiej teściowej. Super że się budujecie i będziecie mieszkać z dala - kamień z serca. Na serio masakra jakaś. Ja mam teściów spoko na szczęście, no i mieszkają 100km. Teściu taki do rany przyłóż, teściowa jak mały się urodził to trochę zaczęła się wtrącać w jego 'wychowanie' i nasze stosunki się trochę popsuły. Ale my się tam często nie spotykamy. Ogólnie to oni mnie od początku akceptowali, za Przemkiem przepadają i są ok. Tylko to wtrącanie... tzn ogólnie to nie wtrąca się, tylko jak u nich jesteśmy to mi ciągle mówi jak ja mam coś robić przy małym i mnie szlag trafia, bo często mówi że nie powinnam go trzymać tak czy inaczej, czy robić czegoś w taki czy inny sposób, a to chyba ja się nim opiekuję od prawie 8 miesięcy i wiem lepiej co on lubi, czego nie i co 'działa' na płacz a co nie, a nie ona, która go widzi raz na miesiąc albo i rzadziej. Ogólnie to jest mi życzliwa, no ale te zwracanie uwagi mnie strasznie wnerwia, bo jestem osobą, która nie cierpi jak ktoś się w moje sprawy wtrąca. No i mam wrażenie, że ona go nadal traktuje jakby miał 3 miesiące, a nie prawie 8 i uważa, że z nim jak z jajkiem trzeba się obchodzić, bo się zaraz połamie czy coś ;-) Za tydzień do nas przyjeżdża to chyba zawału dostanie jak zobaczy jak mały szaleje w skoczku, zaraz pewnie powie, że wstrząsu mózgu dostanie od tego skakania, albo nogi sobie połamie ;-) Ona jest po prostu nadopiekuńcza.

A tak w ogóle to wczoraj siedze sobie przy kompie, mały skacze w tym skoczku i nagle cisza się zrobiła. Odwracam się sprawdzić co on tam robi, a on... śpi :-D
 
Ostatnia edycja:
Nice-girl, o rany, jaki słodziak :) :) :)
No właśnie, dziewczyny... Ciężki temat dla mnie poruszyłyśmy. I mama i teściowa są super kochane, ale mieszkają kawał od nas (może właśnie dlatego ;). Jak byłam w pierwszej ciąży, która się niestety nie udała, powiedzieliśmy wszystkim od razu! Wszyscy się strasznie ucieczyli. A dodatkowo mama z teściową za pewnik wzięły, że do mnie przyjeżdżają przynajmniej na MIESIĄC (2 tygodnie przed porodem najlepiej, bo wtedy to już łyżeczką do buzi sobie nie trafię, taki będę miała brzuch), żeby mi pomóc, bo samemu to cięęęężkoo.. W końcu zluzowały i stwierdziły, że owszem przyjadą - ale nie na raz :)
Dziewczyny, ja nie wiem co o tym myśleć. Tamtym razem dylemat nie trwał zbyt długo, bo w 9tc poroniłam, ale teraz pewnie będzie podobnie. A ja nie wyobrażam sobie siebie i mojego M w całkiem nowej dla nas sytuacji, z całkiem nowym małym człowieczkiem i ... mamą, albo teściową. I to wszystko na 55m2. Ja nie mam problemu, żeby im grzecznie podziękować. Pytanie: czy powinnam? Teraz uważam, że najlepiej dla nas, żebyśmy przeżyli to we trójkę. Ale boję się, że to wszystko mnie przerośnie i nie dam rady :(
Jak Wy radziłyście sobie z pierwszymi maluszkami? Były jakieś posiłki w domu? :) Mama, teściowa...?

PS. A co do mówienia, to u nas wiedzą moi rodzice, dwie moje przyjaciółki i szwagierka. Reszcie powiemy po pierwszym trymestrze. Nie mam problemu, czy wytrzymam, bo pamiętam, jak to było, kiedy trzeba było wszystko odwołać... :(
 
Cześć dziewczyny! Ja tylko na chwile bo wróciłam dopiero z pracy a mdli mnie od paru dni jak diabli, a praca wymagająca i na razie na zwolnienie nie dam rady iść. Także zaraz się chyba położę bo już nie mogę.

PolaNegri, moja mama chciała przyjechać (120 km) jak Matti się urodził, żeby pomóc, teściowa w sumie też była 'na zawołanie' bo mieszka niedaleko, ale postanowilismy, ze poradzimy sobie sami i poradziliśmy, przez pierwszy miesiąc praktycznie bylismy we trójkę i mąż mi bardzo dużo pomagał, ale żałuję, że nie poprosiłam o pomoc jak wrócił do pracy, bo spędzałam większość dnia z płaczącym dzieckiem na rękach, sama, myślałam, ze oszaleję. Także teraz chyba będę mądrzejsza, bo się jakiejś depresji prawie wtedy nabawiłam. A teraz z dwójką to już na pewno z początku jakiejś pomocy będę potrzebowała.
 
Jolusia - witaj:-)

Pola - normalnie powiedz, że chcecie sami się nacieszyć maluszkiem i oswoić z nową sytuacją, a jak już się trochę ogarniecie to wtedy zaprosicie mamuśki do pomocy :-) Moja mam niestety zmarła jak miałam 16 lat i bardzo mi przykro z tego powodu. Pomoc przy dziecku bardzo się przydaje i jakoś wydaje mi się że jednak ze swoją mamą lepiej bym się dogadała i jakoś bardziej na luzie wytłumaczyłabym jej co i jak. A z teściową to już trzeba trochę uważać na słowa, żeby czegoś źle nie powiedzieć czy coś. Teściowa też proponowała, że jakby co to przyjedzie pomóc po porodzie, ale powiedzieliśmy że chcemy najpierw się sami nacieszyć i nie miała nic przeciw, nawet to w pełni rozumiała, bo powiedziała że ona też tak miała jak urodziła dziecko. Dla mnie to dziwnie byłoby z teściową na początku, bo po porodzie SN to ja biegałam po domu w długiej koszulce i bez gatek na początku, a tak to bym się już musiała ubierać ;-) No i jakoś czułabym się skrępowana,bo dość długo dochodziłam do siebie i nieswojo czułam się wśród ludzie, nie mogąc usiąść na tyłku ;-) Za to potem teściowa przyjeżdżała co jakiś czas i spała wtedy z małym, a my się mogliśmy wyspać. Na początku ciężko jest, bo maluch się budzi co 2-3h i chodzi się jak zombie. U nas mały z butelki jadł ściągane mleko, więc mieliśmy na przemian z mężem dyżury, więc co któryś dzień mogłam się porządnie wyspać. W ogóle na początku M. się bardzo dużo małym zajmował, bo mi ciężko strasznie było. Bardzo obolała byłam. Poród miałam dość szybki i lekki,ale za to potem długo dochodziłam do siebie. Może właśnie przez to że był szybki, to się szybko miednica rozszerzała i ponaciągały sie więzadła czy coś.
 
hey dzieczyny mnie mecza mdlosci dzis strasznie!!!:szok:
shocked.gif
shocked.gif

a dotego jeszcze Wojtaszek ma goraczke:-:)wściekła/y: wiec moj Ł. lata miedzy mna a Wojtaszkiem... jaki on sie kochany zrobił jak dowiedzial sie że bedzie dzidzia:-)

Jolusia- witaj!!!

a ja wam powiem ze Wojtaszek był tak dobrym dzieckiem ze nie potrzebowalam zadnej pomocy...
w gruncie zeczy ja nie wiem co to znaczy wstawac w nocy, co to sa kolki itp.

W ogole jakos mnie dobiło jak wczoraj dowiedzialam sie ze mamuska straciła fasolke... jakoś tek czułam się lepiej jak była tu z nami... razem odeszłysmy z watku padździernikowych mam 2011 i teraz sie boje o swoja fasolke... Lekarz uspokaja... ale ja i tak się boje...;/

Dziewczyny zapisujecie się do Listy styczniowych mam!!!
 
Ostatnia edycja:
hej
gorąco dziś. ale cały dzień na dworze spędziłam z moim pędziwiatrem :)
ale jakoś mi tak już ciężko.

a pisałyście o piciu wody. u mnie 3l to min. ja strasznie dużo pije. zawsze i wszędzie chodzę z butelka wody. i to duża 1,5l bo jak jestem z Marcelkiem na podwórko z 2h to butle cala sama wypije i jak zajdę do domu to pierwsza rzecz podłączyć sie do butelki.
Pytanie: czy powinnam? Teraz uważam, że najlepiej dla nas, żebyśmy przeżyli to we trójkę. Ale boję się, że to wszystko mnie przerośnie i nie dam rady :(
Jak Wy radziłyście sobie z pierwszymi maluszkami? Były jakieś posiłki w domu? :) Mama, teściowa...?
to wszystko zależy.
my byliśmy tylko we 3 bo akurat Marcelka rodziłam za granica. i daliśmy se rade. ale Marcelek był bardzo grzecznym niemowlaczkiem i nie miał problemów zdrowotnych.
inaczej właśnie jest gdy dziecko cierpi na kolki itp i jak ty sama będziesz sie czuła po porodzie fizycznie i psychicznie ( bo hormony dadzą znać o sobie!!!).
ja bym na dzień dzisiejszy podziękowała bo po prostu zobaczysz jak u was będzie ale zostawiła furtkę otwarta :) niech mamy będą miały na uwadze ze w razie co będziesz dzwonić i prosić by przyjechały.
i nie ma czego sie wstydzić prosić o pomoc, lepiej poprosić by ktoś przyjechał niż samej zwariować.

co do teściów. jaj mam to szczęście nie być uzależniona od rodziców w żadnej kwestii i temu nasze relacje sa bardzo poprawne. ale badzmy szczerzy my dla teściów to przyszywane dzieci a oni dla nas przyszywani rodzice. wiec ja nie liczę tu na całuski i głaskanie po główce :) ważne byśmy na święta umieli spokojne usiąść przy stole :)
 
reklama
Nice-girl: dzięki :-) Faktycznie dużo łatwiej i spokojniej, jak wszystko ok i jak rodzice akceptują dorosłość swoich dzieci... A lat mam 23, mój K. 22. Wcale nie jakoś makabrycznie mało. Tak naprawdę uważam, że to dla mnie ostatni moment na pierwsze dziecko ;-) Zawsze chciałam być młodą mamą.

A zarówno teściowie (i ich rodzice- ba, Maleństwo będzie miało praprababcię!) i moja rodzina już się zaoferowali z pomocą, więc nie będzie nam trudno. Byle tej pomocy nie było zbyt dużo :-D Chcę, żebyśmy byli w miarę możliwości jak najbardziej samodzielni.

Asteria: a Ty się nie stresuj. Będzie dobrze, zwłaszcza, że lekarz uspokaja :-)
 
Do góry