reklama
xTosia
Cudowna Haneczka
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2008
- Postów
- 767
xTosiu świetna jest Twoja Hania :-) Mały pędziwiatr :-) A najbardziej mi się podobało "Kto naklejał kwiatki?Hania" Hi hi :-)
Heheh Zosia samosia Ale poważnie to ona mówi, że ściany malował dziadzia, a naklejki tata
Kurcze, a mnie znów boli gardło chyba się wykończę
my po lekarzu, a więc ma infekcje siusiaka ale powiedziała ze to jest normalne przy odklejaniu sie tej skórki. tak mu go naciągneła i obczysciła ze bidok takkk płakał ze myślałam ze umre. teraz po kąpieli musielismy mu nasmarowac go to ma taki czerwony i tak płakał przez ta babe musi go teraz boleć, bo wczesniej nie miał tak.
no i powiedziała ze lewe ucho ma czerwone, ze troszke gardełko zaczerwienione i to pewnie dlatego tak w nocy wojuje i placze. no i te nieszczęsne czwórki. juz widać białe kreski. skubane się przebijają. bidulek mój mały.
znowu pełno kropelek nazapisywanych,
aha no i mały też atopik jak mama. stwierdziła ze skóra jest atopowa... mimo rzekomej skazy mam mu duzo dawac serków itp. i za 2tyg na badanie z krwi. moze wyjdzie czy to faktycznie skaza czy jeszcze na coś jest uczulony. zobaczymy.
moj mnie wnerwia, jakos tak dziwnie miedzy nami.
no i powiedziała ze lewe ucho ma czerwone, ze troszke gardełko zaczerwienione i to pewnie dlatego tak w nocy wojuje i placze. no i te nieszczęsne czwórki. juz widać białe kreski. skubane się przebijają. bidulek mój mały.
znowu pełno kropelek nazapisywanych,
aha no i mały też atopik jak mama. stwierdziła ze skóra jest atopowa... mimo rzekomej skazy mam mu duzo dawac serków itp. i za 2tyg na badanie z krwi. moze wyjdzie czy to faktycznie skaza czy jeszcze na coś jest uczulony. zobaczymy.
moj mnie wnerwia, jakos tak dziwnie miedzy nami.
Ostatnia edycja:
Arla84
Fanka BB :)
marcy, x-tosia
no oby oby, bo narazie bez zmian
wiem ze mnie macie juz dosc, ale to nic- juz wnet dam WAm spokoj jak sie poleje krwawica
ilonka
miedzy nami tez roznie bywa- dzis tez zdazylismy sie juz pochartac- ale ja ostanio to jeden kłebek nerwow wiec pewnie przez to.
I u ciebie sie polepszy- jak to w zyciu raz lepiej raz gorzej
no oby oby, bo narazie bez zmian
wiem ze mnie macie juz dosc, ale to nic- juz wnet dam WAm spokoj jak sie poleje krwawica
ilonka
miedzy nami tez roznie bywa- dzis tez zdazylismy sie juz pochartac- ale ja ostanio to jeden kłebek nerwow wiec pewnie przez to.
I u ciebie sie polepszy- jak to w zyciu raz lepiej raz gorzej
xTosia
Cudowna Haneczka
- Dołączył(a)
- 18 Październik 2008
- Postów
- 767
tak mu go naciągneła i obczysciła ze bidok takkk płakał ze myślałam ze umre. teraz po kąpieli musielismy mu nasmarowac go to ma taki czerwony i tak płakał przez ta babe musi go teraz boleć, bo wczesniej nie miał tak.
moj mnie wnerwia, jakos tak dziwnie miedzy nami.
Kochana lekarka na pewno zrobiła co należało. Wiem, że tak robią, bo synkowi mojej przyjaciółki też tak naciągali, a potem oni w domu też musieli. Będzie dobrze na pewno, dzieci szybko się goją.
Nie martw się mój mąż też ostatnio mi działa na nerwy...dziś np. robiłam śniadanie, a on siedział przy kompie. Kiedy weszłam poprosiłam żeby sprzątnął z ławy, a on na to, że już posprzątał A tu laptop na środki, talerzyk, kubek, aspirator do nosa i jeszcze kilka rzeczy. Wkurzyłam się i powiedziałam mu żeby się nie ośmieszał, a on mi to Ty się nie ośmieszaj, sprzątnąłem pełno chusteczek Postanowiłam się nic nie odzywać dla mojego św.spokoju.
marcy, x-tosia
no oby oby, bo narazie bez zmian
wiem ze mnie macie juz dosc, ale to nic- juz wnet dam WAm spokoj jak sie poleje krwawica
Jak będę miała Cię dość to Ci napisze Nie jedna z nas tutaj panikowała, a my od tego jesteśmy czyż nie?
Ehh a ja jak kaszlałam tak kaszlę :-( Hani też nie przechodzi, może trochę katar, ale też jak kaszle, że szok
Czesc. Moja @ na szczeście się rozkokosiła i nie daje mi zyć. Chociaz już dziś lepiej sie czuje. Filipek w poniedziałek wzia ostatni 16 zastrzyk i narazie odpukać jest dobrze tylko mamy jeszcze posiedzieć w domku w tym tygodniu. A już zwariowac można . Bo juz drugi tydzień ie wychodzimy na spacery.
Olka fajne masz dzieciaczki, bo podgladalam was na nk. Niki jest słodka i damianek też.
Olka fajne masz dzieciaczki, bo podgladalam was na nk. Niki jest słodka i damianek też.
Olka1988
Fanka BB :)
Witajcie laseczki!
Jeszcze wszystkiego nie nadrobiłam bo wczoraj wyszłam z Damiankiem ze szpitala, przedwczoraj wypisali Nicolkę. W tym szpitalu było okropnie. Nicolka była tam od 16.11 - 23.11. A Damianek od 21.11 do 24.11. Byłam tam cały czas z dziećmi. Miałam tylko małe przerwy, jak bardzo źle się czułam i biegałam co 5minut wymiotować. Pierwszy raz jak wymiotowałam, to poszłam od razu na izbę przyjęć, tam dali mi zastrzyk przeciwwymiotny i dwie kroplówki. Następnego dnia byłam już w szpitalu z Nicolką. Po dobie w szpitalu znowu wymiotowałam więc poszłam znowu do domu, wzięłam tabletkę przeciwwymiotną i spowrotem do szpitala. Podczas mojej nieobecności w szpitalu z Nicolką był mój mąż. Jeszcze dyrektor Z.O.Z -u w Świętochłowicach, zrobił zakaz odwiedzin. Oddział był monitorowany, zamykany na klucz i gdybym nie przebywała w szpitalu 24godziny na dobe to by mnie nawet na 5minut nie wpuścili do dzieci. No to jakaś paranoja totalna!!! Gorzej niż w Auschwitz!!! Ja oczywiście nie potrafiłabym zostawić dzieci samych w szpitalu, ale niestety wiele było dzieci które musiały radzić sobie całkowicie same :---( Całymi dniami płakały, te najmniejsze były tylko przez pielęgniarki karmione butelką, miały zmieniane pampersy i wieczorem szły się pluskać. Ale tak bez uczuć tylko na szybciutko do wody i spowrotem do łóżeczka. Jak już się prawie zanosiły od ciągłego płaczu to jakaś pielęgniarka przyszła i chwilkę zabawiała. No koszmar totalny. Pierwszą noc spędziłam na krześle, wszystko mnie bolało i spałam od 4:00 - 5:00, byłam wyczerpana. Cały następny dzień musiałam nosić Nicolkę, która była bardzo marudna. Następne trzy nocki spędziłam na podłodze (na kocu) i za to że byłam 24godziny w szpitalu musiałam płacić za każda noc 5zł, łóżka wolnego nie mieli więc nie miałam wyboru i spać na podłodze musiałam. Potem łóżko się zwolniło i płaciłam za nie pierwszą noc 20zł a za każdą kolejną 15zł. Przy wypisie do domu miałam rachunek 85zł Oczywiście nie dostawałam nic do jedzenia, płaciłam tylko za łóżko. Jak ktoś przynosił rzeczy to musiał pukać w drzwi prowadzące na oddział i pielęgniarka szła je odebrać, potem przekazywała je osobie do której należą. No koszmar totalny. Nicolka trafiła tam przez odwodnienie (miała biegunkę i wymiotowała), biegunka jej niestety została, ale wypisali już ją do domu na szczęście, teraz robię wszystko żeby nie trafić spowrotem do szpitala. Daję małej gorzką czekoladę, gotuję kleik ryżowy z marchewką, oczywiście cały czas daję jej pić, żeby się nie odwodniła. W szpitalu dziennie miała zmieniany wenflon, już nie mieli jej gdzie zakładać wenflonu, całe rączki i nóżki miała posiniaczone... chcieli jej już robić wenflon w główce. Płakać mi się chciało, jak widziałam jej zapłakaną buźkę, jej krzyk i ten żal w oczkach, dlaczego mamo dałaś mnie tej okropnej pani, która robiła mi krzywdę, a Ciebie nawet nie było. Ale nie mogłam z nią być - kolejne chore zasady tego szpitala - mama nie może być z dzieckiem w zabiegowym! ehhh... znowu płaczę... Damianek też wymiotował, dlatego trafił do szpitala. Chyba jakiś wirus zaatakował naszą rodzinkę. Przez ten szpital narobiłam sobie obsesji na punkcie mycia rąk. Tam dziecko od dziecka się zarażało, było już lepiej, przyjmowali nowe dziecko, trafiało na sale już prawie zdrowego dziecka i bach znów było gorzej. Dlatego robiłam wszystko żeby jak najszybciej się wydostać z tego szpitala. Miałam tam takie chwile słabości, że siadałam i płakałam. Ten ciągły płacz dzieci, ich ból, tęsknota za mamą czy rodziną, do tego ta moja bezsilność wobec tego wszystkiego mnie przerażała. Nie można było brać na ręce innych dzieci. Mimo wszystko jak na sali Nicolki był trzymiesięczny chłopczyk zupełnie sam, i płakał nie mogłam czasem tego znieść i brałam go na ręce, potem szłam się umyć, żeby nic na Nicolkę nie przeszło. Jak miałam w szpitalu Nicolkę i Damianka to biegałam od łóżeczka do łóżeczka. Raz karmiłam słabego jeszcze Damianka obiadem, a Nicolka była akurat pod kroplówką i biegając od łóżeczka do łóżeczka, nie zauważyłam że Nicolka tak jakby owinęła się tym wężykiem z kroplówki i nagle zauważyłam że ma całą nóżkę zakrwawioną. Okazało się że wenflon jej wypadł. Musieli jej nowy zakładać, do teraz mam wyrzuty sumienia. Tak bardzo starałam się wszystkiego dopilnować, nie było mnie przy Nicoli chyba 5sekund i doszło do takiego czegoś. Pielęgniarka powiedziała że to bardzo często się zdarza i że to nie moja wina, ale jakoś nie potrafiłam jej uwieżyć, bo gdybym zauważyła to 2sekundy wcześniej Nicolka nie musiałaby być znowu kłuta. Wybaczcie że znowu się żalę, ale ten pobyt w szpitalu przerósł mnie. Potem nadrobię zaległości.
ewelka - dla Wiki spóźnione ale szczere WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! Przepraszam że nie napisałam w urodzinki Wiki, ale nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do internetu. Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ.... I 100 LATEK!!!!!!
ps. Dziękuję dziewczyny, za pamięć o mnie i Nicoli. Pewnie dzięki waszym ciągłym życzeniom powrotu do zdrowia wyszłyśmy ze szpitala tak szybko. :-)
ps2. Pisałyście coś o kafeterii, pamiętacie taką kobitkę : jamrówka ??? Ciekawe co u niej... Może ma już dziecko, a może jest w ciąży, mam nadzieję że mimo utraty dziecka, jest już szczęśliwa
Jeszcze wszystkiego nie nadrobiłam bo wczoraj wyszłam z Damiankiem ze szpitala, przedwczoraj wypisali Nicolkę. W tym szpitalu było okropnie. Nicolka była tam od 16.11 - 23.11. A Damianek od 21.11 do 24.11. Byłam tam cały czas z dziećmi. Miałam tylko małe przerwy, jak bardzo źle się czułam i biegałam co 5minut wymiotować. Pierwszy raz jak wymiotowałam, to poszłam od razu na izbę przyjęć, tam dali mi zastrzyk przeciwwymiotny i dwie kroplówki. Następnego dnia byłam już w szpitalu z Nicolką. Po dobie w szpitalu znowu wymiotowałam więc poszłam znowu do domu, wzięłam tabletkę przeciwwymiotną i spowrotem do szpitala. Podczas mojej nieobecności w szpitalu z Nicolką był mój mąż. Jeszcze dyrektor Z.O.Z -u w Świętochłowicach, zrobił zakaz odwiedzin. Oddział był monitorowany, zamykany na klucz i gdybym nie przebywała w szpitalu 24godziny na dobe to by mnie nawet na 5minut nie wpuścili do dzieci. No to jakaś paranoja totalna!!! Gorzej niż w Auschwitz!!! Ja oczywiście nie potrafiłabym zostawić dzieci samych w szpitalu, ale niestety wiele było dzieci które musiały radzić sobie całkowicie same :---( Całymi dniami płakały, te najmniejsze były tylko przez pielęgniarki karmione butelką, miały zmieniane pampersy i wieczorem szły się pluskać. Ale tak bez uczuć tylko na szybciutko do wody i spowrotem do łóżeczka. Jak już się prawie zanosiły od ciągłego płaczu to jakaś pielęgniarka przyszła i chwilkę zabawiała. No koszmar totalny. Pierwszą noc spędziłam na krześle, wszystko mnie bolało i spałam od 4:00 - 5:00, byłam wyczerpana. Cały następny dzień musiałam nosić Nicolkę, która była bardzo marudna. Następne trzy nocki spędziłam na podłodze (na kocu) i za to że byłam 24godziny w szpitalu musiałam płacić za każda noc 5zł, łóżka wolnego nie mieli więc nie miałam wyboru i spać na podłodze musiałam. Potem łóżko się zwolniło i płaciłam za nie pierwszą noc 20zł a za każdą kolejną 15zł. Przy wypisie do domu miałam rachunek 85zł Oczywiście nie dostawałam nic do jedzenia, płaciłam tylko za łóżko. Jak ktoś przynosił rzeczy to musiał pukać w drzwi prowadzące na oddział i pielęgniarka szła je odebrać, potem przekazywała je osobie do której należą. No koszmar totalny. Nicolka trafiła tam przez odwodnienie (miała biegunkę i wymiotowała), biegunka jej niestety została, ale wypisali już ją do domu na szczęście, teraz robię wszystko żeby nie trafić spowrotem do szpitala. Daję małej gorzką czekoladę, gotuję kleik ryżowy z marchewką, oczywiście cały czas daję jej pić, żeby się nie odwodniła. W szpitalu dziennie miała zmieniany wenflon, już nie mieli jej gdzie zakładać wenflonu, całe rączki i nóżki miała posiniaczone... chcieli jej już robić wenflon w główce. Płakać mi się chciało, jak widziałam jej zapłakaną buźkę, jej krzyk i ten żal w oczkach, dlaczego mamo dałaś mnie tej okropnej pani, która robiła mi krzywdę, a Ciebie nawet nie było. Ale nie mogłam z nią być - kolejne chore zasady tego szpitala - mama nie może być z dzieckiem w zabiegowym! ehhh... znowu płaczę... Damianek też wymiotował, dlatego trafił do szpitala. Chyba jakiś wirus zaatakował naszą rodzinkę. Przez ten szpital narobiłam sobie obsesji na punkcie mycia rąk. Tam dziecko od dziecka się zarażało, było już lepiej, przyjmowali nowe dziecko, trafiało na sale już prawie zdrowego dziecka i bach znów było gorzej. Dlatego robiłam wszystko żeby jak najszybciej się wydostać z tego szpitala. Miałam tam takie chwile słabości, że siadałam i płakałam. Ten ciągły płacz dzieci, ich ból, tęsknota za mamą czy rodziną, do tego ta moja bezsilność wobec tego wszystkiego mnie przerażała. Nie można było brać na ręce innych dzieci. Mimo wszystko jak na sali Nicolki był trzymiesięczny chłopczyk zupełnie sam, i płakał nie mogłam czasem tego znieść i brałam go na ręce, potem szłam się umyć, żeby nic na Nicolkę nie przeszło. Jak miałam w szpitalu Nicolkę i Damianka to biegałam od łóżeczka do łóżeczka. Raz karmiłam słabego jeszcze Damianka obiadem, a Nicolka była akurat pod kroplówką i biegając od łóżeczka do łóżeczka, nie zauważyłam że Nicolka tak jakby owinęła się tym wężykiem z kroplówki i nagle zauważyłam że ma całą nóżkę zakrwawioną. Okazało się że wenflon jej wypadł. Musieli jej nowy zakładać, do teraz mam wyrzuty sumienia. Tak bardzo starałam się wszystkiego dopilnować, nie było mnie przy Nicoli chyba 5sekund i doszło do takiego czegoś. Pielęgniarka powiedziała że to bardzo często się zdarza i że to nie moja wina, ale jakoś nie potrafiłam jej uwieżyć, bo gdybym zauważyła to 2sekundy wcześniej Nicolka nie musiałaby być znowu kłuta. Wybaczcie że znowu się żalę, ale ten pobyt w szpitalu przerósł mnie. Potem nadrobię zaległości.
ewelka - dla Wiki spóźnione ale szczere WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! Przepraszam że nie napisałam w urodzinki Wiki, ale nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do internetu. Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ.... I 100 LATEK!!!!!!
ps. Dziękuję dziewczyny, za pamięć o mnie i Nicoli. Pewnie dzięki waszym ciągłym życzeniom powrotu do zdrowia wyszłyśmy ze szpitala tak szybko. :-)
ps2. Pisałyście coś o kafeterii, pamiętacie taką kobitkę : jamrówka ??? Ciekawe co u niej... Może ma już dziecko, a może jest w ciąży, mam nadzieję że mimo utraty dziecka, jest już szczęśliwa
agacjone23
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Październik 2008
- Postów
- 507
ja tego nie skomentuje ...łzy mi same napłyheły do oczu takze wiadomo o co chodzi....
Zycze wam szybkiego powrotu do zdrowia....!!!!!!!!!!
Zycze wam szybkiego powrotu do zdrowia....!!!!!!!!!!
reklama
**ewelka**
mama Wiki :)
- Dołączył(a)
- 19 Październik 2008
- Postów
- 894
hej
Olka....dziekuje za zyczenia ;-) super ze juz jestescie w domu zdrowka dla Was wszystkich !!
A my chyba wybierzemy sie na spacer...Tesciowa mi gadala ostatnio ze mam nie wychodzic...to co mam siedziec w domu bo swinska grypa??w calej PL jest grypa nie tylko u nas a ona sie sugerowala ze tu u nas umarla dziewczynka .Ludzie umieraja na nia bo maja dodatkowo jakies schorzenia ktorych nie leczyli....a moja niusia jest zdrowa nic jej nie jest,ani kataru,ani kaszlu ani goracki(odpukac!!!!!)niech sie hartuje a dodatkowo daje jej codziennie serki wiejskie z czosnkiem granulowanym i odrobinka soli,ale pucuje ze az jej malo...
Olka....dziekuje za zyczenia ;-) super ze juz jestescie w domu zdrowka dla Was wszystkich !!
A my chyba wybierzemy sie na spacer...Tesciowa mi gadala ostatnio ze mam nie wychodzic...to co mam siedziec w domu bo swinska grypa??w calej PL jest grypa nie tylko u nas a ona sie sugerowala ze tu u nas umarla dziewczynka .Ludzie umieraja na nia bo maja dodatkowo jakies schorzenia ktorych nie leczyli....a moja niusia jest zdrowa nic jej nie jest,ani kataru,ani kaszlu ani goracki(odpukac!!!!!)niech sie hartuje a dodatkowo daje jej codziennie serki wiejskie z czosnkiem granulowanym i odrobinka soli,ale pucuje ze az jej malo...
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 111
- Wyświetleń
- 17 tys
- Odpowiedzi
- 753
- Wyświetleń
- 67 tys
Podziel się: