Hej kobietki
Jeju jeszcze tak tragicznego tygodnia nie miałam :-( W śr. Hania w czasie zabawy uderzyłaby się w główkę, ale zdążyłam ją złapać i strasznie się przestraszyła. Zaczęła płakać i po chwili zwymiotowała, pomyślałam, że to przez płacz, ale za chwilę znowu i tak co 10 min.wymiotowała. Już później samą żółcią
Dobrze, że była u nas na kawie sąsiadka, bo bym chyba zemdlała ze strachu. Wezwałam pogotowie, bo Hania nie chciała nic pić i bałam się odwodnienia. W szpitalu spędziłyśmy całą noc pod kroplówkami, a i tak na drugi dzień wyniki badań nie były rewelacyjne. Okazało się, jak nas do szpitala pogotowie przywiozło i zrobili baranie krwi, że Hania ma kolosalnie za dużą ilość leukocytów więc lekarka powiedziała, że albo jest to zatrucie pokarmowe albo jakiś wirus. Ja całą noc nie spałam, bo bałam się żeby Hania nie wyrwała sobie wenflonu, albo żebym to ja jej nie wyrwała. Oczywiście w szpitalu nie można raczkować więc rano jak tylko Hani trochę pupcia odżyła musiałam stanąć na głowie żeby ją zająć. Wszystko mnie do teraz boli od noszenia jej na rękach
Przy wypisie lekarka mówi, że jak to wirus to pojawi się jeszcze biegunka i tak od połódnia przez Hanię się przelewało wszysytko ciurkiem :-( Nie dość, że mi jej w szpitalu pupcie odparzyli woreczkami na mocz to jeszcze biegunka
Sąsiadka poleciła mi zagotować jagód w małej il.wody i zrobić kompocik z jabłek i tak tym pozbywamy się biegunki no i lekami od pediatry. Żeby tego było mało w czw.miałam wieczorem egzamin więc Hania poszła do opiekunki, a ja taka ledwo przytomna zaczęłam się uczy
(jedyny plus to to, że zdałam ten egz.
) W nocy się wyspałam więc wszystko wróciło do normy, ale za to w pt. zachciało mi się z mężem makaronów, ja zamówiłam z serem pleśniowym, a mąż lasagne i....w nocy biegunka i wymioty oboje
także mąż cierpiał całą sobotę, a ja jak to na mamę przystało musiałam się jakoś 3mać
Także nie pisałam nic przez tydzień, bo trochę za dużo wrażeń było.
Buziaczki dla wszystkich bez wyjątków :***