reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania z clostilbegyt i prolaktyna czynnościow staraczki 2018

Trzymaj się teraz trochę musisz odpuścić i może samo zaskoczy. Ja teraz też już odpuściłam w lutym nic nie wyjdzie bo mój M nie przyjeżdża. Szansę jedynie w marcu i kwietniu jeśli już coś. Zobaczymy co bedzie
No pewnie. Ja odpuszczam ten cykl na spontanie nawet w kalendarzu nie zaznaczam dni bd co ma być. Potem też przerwa bo do czerwca mam umowę więc z 2 miesiące damy spokój... A co bd później to zobaczymy. To trzymaj się również. Kiedyś przyjdzie na nas czas :)
 
reklama
Dziwny okres miałam tak ze mnie leciało strasznie dwa dni wczoraj mało co a dziś kompletnie nic zawsze okres mam około tygodnia. Nie wiem czy po tym duphastonie.. :)
 
Mnie czeka czekanie do 19, ale wielkich nadziei sobie nie robię. Fakt, że od wczoraj piersi mi przeszkadzają, ale to raczej kwestia nadchodzącej @, jak miewałam normalne cykle to też tak było o ile dobrze pamiętam. Brzuch nawet przestał mnie wczoraj boleć, chociaż to akurat odstępstwo od normy bo na tydzień przed zawsze myślałam że już za moment przyjdzie@.
Nie wiem czy to ta pogoda, ale już mi zbrzydło to ciągle czekanie, te starania, pilnowanie terminów i kombinacje w pracy żeby wolne akurat mi pasowało.
Hej i jak tam dziś 18 coś już wiadomo??
 
Cześć dziewczyny !
Mój pierwszy post w tym wątku więc witam serdecznie :)

Mam 27 lat , jakoś na początku 2018 zdecydowaliśmy z partnerem aby zakończyć temat antykoncepcji , nie mieliśmy zamiaru starać się jakoś bardzo - po prostu żyć normalnie i zobaczyć co z tego wyjdzie.

W czerwcu 2018 brak miesiączki , test ciążowy pozytywny - dwie grube krechy.
Wtedy z obliczeń wychodziło że jest to 5 tydzień ciąży - objawy takie jak ból piersi, częstsze chodzenie do toalety ( zwłaszcza w nocy ) i bardzooo realne sny !
Do lekarza wybrałam się 2 tygodnie później czyli w 7 tygodniu ( miałam umówioną wizytę tydzień wcześniej ale lekarz się rozchorował i wizyta została przełożona ).
Niestety na USG okazało się że fasolka wygląda na 5 tydzień a nie na 7 a serduszko jeszcze nie bije.
Oczywiście skierowania na różne badania w tym oczywiście BETA HCG 2 razy ( po 48 h ) ( 1 HCG 5846,0 , 2 dni później 4938,00)
Wyniki moich badań były ok ale BETA zaczęła spadać . Cały czas w środku miałam jakaś nadzieje że to błąd lub cokolwiek ale że będzie dobrze.
Kolejna wizyta u lekarza odbyła się tydzień później - na wizycie dostałam informację że fasolka nie urosła i nic się nie zmienia więc nic z tego nie będzie - dostałam skierowanie do szpitala na łyżeczkowanie.
Trochę się podłamałam , nikt nie chce usłyszeć takiej informacji.
Szpital w ogóle mi się nie uśmiechał - stwierdziłam więc że pójdę na jeszcze jedną wizytę do lekarza .
Skierowanie do szpitala dostałam w poniedziałek a kolejna wizyta u innego lekarza miała odbyć się w środę .
Po poniedziałkowej wizycie w nocy zaczęło się krwawienie ( bardzo delikatne , nie bolesne - jak początek miesiączki które przechodzę całkiem dobrze )
Podjęłam decyzję że nie godzę się na szpital i chce spróbować sama , chce poczekać i zobaczyć co się stanie .
Drugi lekarz z którym byłam umówiona w środę zgodził się ze mną , uprzedzając mnie oczywiście o tym że jeśli będę się źle czuła , będę miała gorączkę lub pokaże się krwotok mam natychmiast jechać do szpitala.
Na następną wizytę umówiliśmy się za tydzień , dostałam również zwolnienie na czwartek i piątek aby odpocząć w domu .
W czwartek brzuch zaczął boleć mnie coraz mocniej ( ból nadal porównywalny do miesiączkowego ) z tym że bardziej 'skurczowy" .
W piątek było trochę lepiej , wyszłam do sklepu i wtedy poczułam że coś ze mnie "wyleciało"..
Tak skończył się ten rozdział .
Kolejne dwa dni lekkiego krwawienia i tyle.

Kolejna wizyta u lekarza , tak jak się umawialiśmy.
Zostało zrobione USG i dostałam informację że wszystko się bardzo ładnie oczyściło samo i nie ma żadnych komplikacji.
Po tym wydarzeniu stwierdziliśmy że dalej chcemy starać się o dziecko . Lekarz zalecił mi 3 miesięczną kurację tabletkami antykoncepcyjnymi o najniższej zawartości hormonów aby uregulować moją gospodarkę hormonalną oraz kazał brać kwas foliowy .
Zgodziłam się.

Październik 2018
3 miesiące zleciały - czułam się normalnie , dobrze.
Po ostatnim opakowaniu dostałam oczywiście plamienia , cykl minął a ja oczekiwałam na miesiączkę.
Niestety nie przychodziła, zastanawiałam się nad tym czy może udało nam znów w pierwszym cyklu ale testy były negatywne .
Około 40-45 dnia cyklu zarejestrowałam się do lekarza , tym razem kogoś jeszcze innego ( z polecenia )
Chciałam dowiedzieć się co się ze mną dzieje i dlaczego miesiączką się nie pojawia.
Dostałam oczywiście kolejne skierowanie na badania ( podstawowe z krwi , TSH itp) - wyniki "książkowe" .
Czekaliśmy jeszcze trochę na pojawienie się miesiączki ale niestety nie przyszła.
W 58 dniu cyklu lekarz przepisał mi Luteinę na wywołanie miesiączki.
Wzięłam jedną tabletkę pod język na wieczór , a rano obudziłam się już z miesiączką.
Kolejna wizyta u lekarza i doszliśmy do porozumienia że możemy zacząć monitorować cykl i zobaczymy jak to wygląda. Zgodziłam się.
W pierwszym cyklu - informacja o cyklu bezowulacyjnym - lekarz kazał czekać na kolejną miesiączkę i powiedział że będziemy monitorować kolejny cykl.
Miesiączka (na szczęście!) pojawiła się sama w 33 dc. ( ucieszyłam się jak nigdy że chociaż przyszła sama i że mój organizm zaczyna pracować) .
Niestety kolejny monitoring w 9 , 11 i 13 dniu cyklu nie pokazał nam niczego nowego ( cykl znowu wyglądał na bezowulacyjny) - to był styczeń 2019.
Wydaje mi się że miałam owulację w 19 dc ponieważ pokazał się śluz,przez kilka dni było bardziej "mokro" pobolewał mnie jajnik - uczucie kłucia ok 5 godzin ale nie robiłam żadnych testów owu ani nie mierzyłam temperatury więc tak naprawdę nic nie wiadomo
( przytulanki były ale nic z tego nie wyszło)

Powiem wam dziewczyny że sama już nie wiem , zaczyna mnie to męczyć, stresować.
Na jednej z wizyt lekarz napomknął jeszcze ze mogę mieć zespół policystycznych jajników ponieważ na usg widzi więcej mniejszych pęcherzyków ale żaden z nich się nie wyróżnia - ja nie do końca w to wierze ponieważ zawsze jak chodziłam do lekarzy to słyszałam że wszystko jest " ładnie , pięknie , książkowo " tym bardziej że PCOS nie bierze się od "tak ".

Na ostatniej wizycie dostałam receptę na Clostilbegyt, lekarz chce wywołać owulację - mam wziąć 5 tabletek od 5 dni cyklu i znowu na monitoring miedzy 8-10 dc.

Miesiączka pojawiła się 11 lutego czyli w 36 dniu cyklu , od 5 dnia czyli od piątku biore CLO i tylko to , dzisiaj tzn 8dc byłam na USG ale na ten moment nic się nie zmieniło , nie widać przewodniego pęcherzyka.
Na kolejne USG jestem umówiona w czwartek.
Myślicie że są jeszcze jakieś szanse że coś się tam pokaże?

Pozdrawiam was serdecznie i życzę samych owocnych starań !
 
Cześć dziewczyny !
Mój pierwszy post w tym wątku więc witam serdecznie :)

Mam 27 lat , jakoś na początku 2018 zdecydowaliśmy z partnerem aby zakończyć temat antykoncepcji , nie mieliśmy zamiaru starać się jakoś bardzo - po prostu żyć normalnie i zobaczyć co z tego wyjdzie.

W czerwcu 2018 brak miesiączki , test ciążowy pozytywny - dwie grube krechy.
Wtedy z obliczeń wychodziło że jest to 5 tydzień ciąży - objawy takie jak ból piersi, częstsze chodzenie do toalety ( zwłaszcza w nocy ) i bardzooo realne sny !
Do lekarza wybrałam się 2 tygodnie później czyli w 7 tygodniu ( miałam umówioną wizytę tydzień wcześniej ale lekarz się rozchorował i wizyta została przełożona ).
Niestety na USG okazało się że fasolka wygląda na 5 tydzień a nie na 7 a serduszko jeszcze nie bije.
Oczywiście skierowania na różne badania w tym oczywiście BETA HCG 2 razy ( po 48 h ) ( 1 HCG 5846,0 , 2 dni później 4938,00)
Wyniki moich badań były ok ale BETA zaczęła spadać . Cały czas w środku miałam jakaś nadzieje że to błąd lub cokolwiek ale że będzie dobrze.
Kolejna wizyta u lekarza odbyła się tydzień później - na wizycie dostałam informację że fasolka nie urosła i nic się nie zmienia więc nic z tego nie będzie - dostałam skierowanie do szpitala na łyżeczkowanie.
Trochę się podłamałam , nikt nie chce usłyszeć takiej informacji.
Szpital w ogóle mi się nie uśmiechał - stwierdziłam więc że pójdę na jeszcze jedną wizytę do lekarza .
Skierowanie do szpitala dostałam w poniedziałek a kolejna wizyta u innego lekarza miała odbyć się w środę .
Po poniedziałkowej wizycie w nocy zaczęło się krwawienie ( bardzo delikatne , nie bolesne - jak początek miesiączki które przechodzę całkiem dobrze )
Podjęłam decyzję że nie godzę się na szpital i chce spróbować sama , chce poczekać i zobaczyć co się stanie .
Drugi lekarz z którym byłam umówiona w środę zgodził się ze mną , uprzedzając mnie oczywiście o tym że jeśli będę się źle czuła , będę miała gorączkę lub pokaże się krwotok mam natychmiast jechać do szpitala.
Na następną wizytę umówiliśmy się za tydzień , dostałam również zwolnienie na czwartek i piątek aby odpocząć w domu .
W czwartek brzuch zaczął boleć mnie coraz mocniej ( ból nadal porównywalny do miesiączkowego ) z tym że bardziej 'skurczowy" .
W piątek było trochę lepiej , wyszłam do sklepu i wtedy poczułam że coś ze mnie "wyleciało"..
Tak skończył się ten rozdział .
Kolejne dwa dni lekkiego krwawienia i tyle.

Kolejna wizyta u lekarza , tak jak się umawialiśmy.
Zostało zrobione USG i dostałam informację że wszystko się bardzo ładnie oczyściło samo i nie ma żadnych komplikacji.
Po tym wydarzeniu stwierdziliśmy że dalej chcemy starać się o dziecko . Lekarz zalecił mi 3 miesięczną kurację tabletkami antykoncepcyjnymi o najniższej zawartości hormonów aby uregulować moją gospodarkę hormonalną oraz kazał brać kwas foliowy .
Zgodziłam się.

Październik 2018
3 miesiące zleciały - czułam się normalnie , dobrze.
Po ostatnim opakowaniu dostałam oczywiście plamienia , cykl minął a ja oczekiwałam na miesiączkę.
Niestety nie przychodziła, zastanawiałam się nad tym czy może udało nam znów w pierwszym cyklu ale testy były negatywne .
Około 40-45 dnia cyklu zarejestrowałam się do lekarza , tym razem kogoś jeszcze innego ( z polecenia )
Chciałam dowiedzieć się co się ze mną dzieje i dlaczego miesiączką się nie pojawia.
Dostałam oczywiście kolejne skierowanie na badania ( podstawowe z krwi , TSH itp) - wyniki "książkowe" .
Czekaliśmy jeszcze trochę na pojawienie się miesiączki ale niestety nie przyszła.
W 58 dniu cyklu lekarz przepisał mi Luteinę na wywołanie miesiączki.
Wzięłam jedną tabletkę pod język na wieczór , a rano obudziłam się już z miesiączką.
Kolejna wizyta u lekarza i doszliśmy do porozumienia że możemy zacząć monitorować cykl i zobaczymy jak to wygląda. Zgodziłam się.
W pierwszym cyklu - informacja o cyklu bezowulacyjnym - lekarz kazał czekać na kolejną miesiączkę i powiedział że będziemy monitorować kolejny cykl.
Miesiączka (na szczęście!) pojawiła się sama w 33 dc. ( ucieszyłam się jak nigdy że chociaż przyszła sama i że mój organizm zaczyna pracować) .
Niestety kolejny monitoring w 9 , 11 i 13 dniu cyklu nie pokazał nam niczego nowego ( cykl znowu wyglądał na bezowulacyjny) - to był styczeń 2019.
Wydaje mi się że miałam owulację w 19 dc ponieważ pokazał się śluz,przez kilka dni było bardziej "mokro" pobolewał mnie jajnik - uczucie kłucia ok 5 godzin ale nie robiłam żadnych testów owu ani nie mierzyłam temperatury więc tak naprawdę nic nie wiadomo
( przytulanki były ale nic z tego nie wyszło)

Powiem wam dziewczyny że sama już nie wiem , zaczyna mnie to męczyć, stresować.
Na jednej z wizyt lekarz napomknął jeszcze ze mogę mieć zespół policystycznych jajników ponieważ na usg widzi więcej mniejszych pęcherzyków ale żaden z nich się nie wyróżnia - ja nie do końca w to wierze ponieważ zawsze jak chodziłam do lekarzy to słyszałam że wszystko jest " ładnie , pięknie , książkowo " tym bardziej że PCOS nie bierze się od "tak ".

Na ostatniej wizycie dostałam receptę na Clostilbegyt, lekarz chce wywołać owulację - mam wziąć 5 tabletek od 5 dni cyklu i znowu na monitoring miedzy 8-10 dc.

Miesiączka pojawiła się 11 lutego czyli w 36 dniu cyklu , od 5 dnia czyli od piątku biore CLO i tylko to , dzisiaj tzn 8dc byłam na USG ale na ten moment nic się nie zmieniło , nie widać przewodniego pęcherzyka.
Na kolejne USG jestem umówiona w czwartek.
Myślicie że są jeszcze jakieś szanse że coś się tam pokaże?

Pozdrawiam was serdecznie i życzę samych owocnych starań !
Powiem Ci tak ja miałam tylko 3 cykl monitorowany :miałam pierwsze w 9dc wtedy już miałam pęcherzyki przewodnie później w 13dc cyklu to już miały 20mm i były aż 3 a w 16dc cyklu było po owu wszystko tak jak być powinno... Brałam clo 3 cykle na mnie lek działał jak to lekarz powiedzial ale mimo to ciąży brak... Chciał wydłużyć mi branie clo ale ja nie chcę... Ma być co bedzie najgorsze to chyba się spinać i ciągle o ty myśleć... Ja daje na luz u nas wszystko ok wszystkie wyniki... Jedynie droznosci nie miałam ale jak zrobię to jakoś na wiosnę... Teraz daje sobie czas. Trzymam za ciebie kciuki :)
 
Powiem Ci tak ja miałam tylko 3 cykl monitorowany :miałam pierwsze w 9dc wtedy już miałam pęcherzyki przewodnie później w 13dc cyklu to już miały 20mm i były aż 3 a w 16dc cyklu było po owu wszystko tak jak być powinno... Brałam clo 3 cykle na mnie lek działał jak to lekarz powiedzial ale mimo to ciąży brak... Chciał wydłużyć mi branie clo ale ja nie chcę... Ma być co bedzie najgorsze to chyba się spinać i ciągle o ty myśleć... Ja daje na luz u nas wszystko ok wszystkie wyniki... Jedynie droznosci nie miałam ale jak zrobię to jakoś na wiosnę... Teraz daje sobie czas. Trzymam za ciebie kciuki :)


Ja zrobię tak jak ty , czyli daje sobie 3 miesiące kuracji a jeśli nic się nie wydarzy to na razie odpuszczam i zobaczymy co los przyniesie :)
Też trzymam kciuki :* !
 
@aggem a może poproś lekarza o zmianę tabletek z clostybellgt na clarzole.
Też miałam stymulowany cykl clostybellgt ale mi nie pomógł żadnych pęcherzyków. Dostałam clo i wszystko ruszyło. Na obecną chwilę nic nie biorę. Ale trzeba wierzyć się się uda. Bo raz mi się udało w sierpniu 2018 ale straciłam maleństwo w 10 tygodniu.
 
@aggem a może poproś lekarza o zmianę tabletek z clostybellgt na clarzole.
Też miałam stymulowany cykl clostybellgt ale mi nie pomógł żadnych pęcherzyków. Dostałam clo i wszystko ruszyło. Na obecną chwilę nic nie biorę. Ale trzeba wierzyć się się uda. Bo raz mi się udało w sierpniu 2018 ale straciłam maleństwo w 10 tygodniu.

Pomyślę nad tym ale dam sobie jeszcze czas z CLO bo jest to dopiero pierwszy cykl z tym lekiem , jutro idę na USG ( 11 dc) więc zobaczymy czy coś tam się dzieje.
Mi się udało w czerwcu 2018 bez większych starań więc mam nadzieję że moje cykle i owu wrócą do normy ..

A pytanie do dziewczyn , czy mdliło was po CLO ?
W sumie przez te dni brania leku wszystko jest ok ale po 3 tabletce byłam wieczorem na squashu i po 40 minutach strasznie mnie zemdliło i trzymało mnie już tak dopóki nie poszłam spać.
Może to mieć coś wspólnego ?
 
Pomyślę nad tym ale dam sobie jeszcze czas z CLO bo jest to dopiero pierwszy cykl z tym lekiem , jutro idę na USG ( 11 dc) więc zobaczymy czy coś tam się dzieje.
Mi się udało w czerwcu 2018 bez większych starań więc mam nadzieję że moje cykle i owu wrócą do normy ..

A pytanie do dziewczyn , czy mdliło was po CLO ?
W sumie przez te dni brania leku wszystko jest ok ale po 3 tabletce byłam wieczorem na squashu i po 40 minutach strasznie mnie zemdliło i trzymało mnie już tak dopóki nie poszłam spać.
Może to mieć coś wspólnego ?
Ja clo zawsze brałam wieczorem od 19, 20 bo czytałam opinie że może modlić po tym i mdłości nie miałam jedynie okropne bóle brzucha.
 
reklama
Do góry