Nanu super wiadomości, na pewno wszystko będzie OK a te dwa tygodnie to miną zanim się obejrzysz &&&&&&&&
A rocznica - ja teraz kilka dni temu także miałam rocznicę od zabiegu, przez cały dzień zastanawiałam się jakby to było gdybym w ten dzień urodziła. Data datą, a dzidzia i tak przyjdzie na świat kiedy będzie chciała, ostatecznie stwierdziłam że jeżeli w ten dzień, to tak miało być ;-)
Elka ja bym chyba granicę wstawiła na 17dc.
Ewcik czasami jest tak, że nasze umysły nas blokują, czym bardziej chcemy tym bardziej się blokujemy i @ dlatego nie ma.
Czy miałaś w międzyczasie jakieś plamienia? Albo czy współżyliście w międzyczasie bez zabezpieczenia i jest szansa na nową ciąże? Wiem że dziwne mogą Ci się wydawać moje pytania, ale to wszystko może mieć wpływ.
@ powinna przyjść w przeciągu 2-6 tygodni prawidłowo, jak nie pojawi się w przeciągu 8 tygodni, trzeba się udać do lekarza.
Robale &&&&&&&&&&&&
Ani@k widzę piękny wzrost, owu potwierdzona przez ginka, wynik z USG daje zawsze najdokładniejszy czas owulki, choć wiadomo co do godziny go nie określi. To teraz tylko trzymamy kciuki &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& aż ręce bolą od zaciskania;-)
Jestem z Tobą całym sercem :*
A ja Wam teraz opowiem, jak się załatwiłam ;-)
Po krótce: mamy mieszkanie które wynajmujemy lokatorom, wynajmowaliśmy pierwszy raz, właśnie się skończyła umowa i jesteśmy w trakcie: odbierania od pierwszych lokatorów a przekazywania drugim. Niestety mój M źle sporządził umowę, w wyniku czego dostaliśmy nieodmalowane mieszkanie. Początkowo, między odbiorem a nowym wydaniem miało być 5 dni, ale że zdarzyły się różne okoliczności życiowe, odbiór był we wtorek po południu, a wydanie w czwartek o 17:30 - całe 2 doby na pomalowanie i sprzątnięcie. Mojego męża to myślałam że za to zabiję, pierwszego dnia (środa) kolega nam odmalował duży pokój, mały + korytarz, więc w czwartek pojechałam posprzątać. Gdy weszłam w dzień i zobaczyłam stan ścian w łazience i sypialni, stwierdziłam że nie zgadzam się tak wydać nowym lokatorom mieszkanie. No więc o godzinie 10tej podjęto decyzję, że będzie malowanie sypialni i łazienki (a odbiór 17:30). Jak tam przyjechałam o tej 10 sprzątać, to tak zostałam - bo kolega malował na szybko, więc nic nie było pochowane - a skoro nie było nic pochowane, to wszystko było w kropki od farby. Jechałam z koksem od 10tej sama, o 14tej stwierdziłam że nie zdążę wszystkiego posprzątać i zadzwoniłam po mamę (tak, tą ze złamaną łopatką) i przyszła mi pomóc sprzątać. Meble szło jeszcze jakoś ogarnąć, ale najgorsze były panele - z matką jechałyśmy po kolanach szczoteczką ponad 40m2. I tak sobie szorowałam do 16:30, kiedy to już padałam na ryj bo byłam bez śniadania, M skończył pracę i przywiózł mi jedzenie. Pojechałam do domu, z samochodu ledwie wyszłam, trzęsły mi się ręce, nogi, położyłam się i momentalnie zasnęłam. Obudziłam się przed 19tą i fatalnie czułam. Do tego, stwierdziłam ze Nina dalej była "za spokojna" przez cały dzień, ale wiedziałam że może ją "wyhuśtałam". Tętno miała ok, poszłam spać koło 22-giej. Zaczęłam mieć dreszcze, wybuchy gorąca takie jak się ma gdy się ma gorączkę, zrobiłam się głodna, zjadłam chleb! (o 1 w nocy - ja chleb!) i wypiłam 0,5l coca-coli, po czym udało mi się znów zasnąć. O4tej obudziłam się znów wybuchami gorąca, jakbym się pociła, tylko że całe ciało miałam zimne. Zmierzyłam temperaturę - 36,2
bolały mnie wszystkie mięśnie, trzęsło mi się całe ciało, miałam zawroty głowy, niesamowicie mi się chciało spać ale nie mogłam. Przyszła mi ostatnia rzecz do głowy co może być - spadek cukru - poszłam więc do kuchni i na siłę zjadłam dużą ilość czekoladek i wypiłam szklankę coca-coli. Minęło 20minut i wszystkie objawy jak ręką odjął, pozostało tylko zmęczenie. spałam do teraz.
Cóż, wiem że wczoraj zrobiłam za dużo ale nie miałam wyjścia - nie miał kto tego za mnie zrobić - mam też nadzieję, że nie robi mi się cukrzyca z niedoborem cukru, bo to niebezpieczne. Mam nadzieję że to był jednorazowy wyskok mojego organizmu w związku z wczorajszym wysiłkiem. eMowi już nawrzeszczałam swoje, że to wszystko przez niego bo się tak umówił, mam nadzieję że dotarło - teraz umowę mamy inaczej sporządzoną, no i wie, że wszystko przez niego. Powiedziałam mu, że gdybym wczoraj pojechała rodzić, albo w nocy, to chyba bym umarła na tej porodówce albo by mnie ciąć musieli, bo ja bym więcej wysiłku nie zniosła. Na szczęście, Nina pozwoliła mi dojść do siebie, a w nocy urządziła sobie dzień - więc wiem że z nią wszystko ok. Dzisiaj sobie tak dzień ustawiłam że nie muszę pracować, więc zaraz biorę prysznic a potem idę dalej spać, bo swego nie odpoczęłam.
No, to by było na tyle moich żali