reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Starania po straconej ciąży

Z czasem, może nie tyle co smutek i ból maleją, ale schodzą na dalszy plan. Jego miejsce zastępują nowe zajęcia, plany. O ile, oczywiście, same nie rozpamiętujemy się w stracie. Miałam tak samo jak Ty. Byłam 3 tyg na L4, a to była katorga i najgorsze co mogłam zrobić. Nabawiłam stanów lekowych, bałam się wrócić do pracy, a w pracy przez pierwsze dni siedziałam tak zestresowana, ze nie mogłam jeść i pic, a myślami uciekałam do domu, żeby zamknąć się w sypialni. Ale to właśnie praca, wyjście do ludzi, pozwoliło mi wrócić do stanu w miarę normalnego, ze widok maleństwa lekko mnie zasmuca, ale już nie popadam w rozpacz.
Jedno co muszę przyznać, ze nie już tak jak dawniej, tzn czuje, ze coś się zmieniło. Może to kwestia lekkiego jeszcze wycofania. Jedno jest pewno, im szybciej powrócisz do codziennych obowiązków, pracy, tym prędzej odzyskasz spokój ducha. I na pewno nie staraj się myśleć o tym co powiedzą Twoi bliscy (o ile wiedzieli o ciąży), ze nie rozpaczasz.
Burza hormonów tez swoje robi z naszym samopoczuciem.
Głowa do góry :)

U mnie w rodzinie niestety wiedzieli wszyscy. Najpierw powiedzieliśmy rodzicom po pozytywnym teście. Później po usg, kiedy bylo widać serduszko, dowiedziała się reszta rodziny. To serduszko mnie uspokoilo, że głupia myslalam, ze juz nic zlego nie może się stać. Byłam zła, że im powiedzieliśmy. Ale z drugiej strony, wszyscy zachowali się w porządku wobec nas. Wpierali i martwili się kiedy byłam w szpitalu. Więc widocznie tak musiało być.
Mam L4 na ten tydzień, nie chciałam dłużej. I jest dopiero wtorek, a ja mam wyrzuty sumienia, że nie pracuję. Dziwnie to brzmi, ale zamiast się przejmować swoim zdrowiem, martwię się wszystkim wokół. Nawet pracą, że ją zawalam. Pewnie gdybym była teraz w pracy, myślałabym tylko o łóżku. A jak jestem w domu, myślę o pracy. Porąbane to wszystko.
 
reklama
U mnie w rodzinie niestety wiedzieli wszyscy. Najpierw powiedzieliśmy rodzicom po pozytywnym teście. Później po usg, kiedy bylo widać serduszko, dowiedziała się reszta rodziny. To serduszko mnie uspokoilo, że głupia myslalam, ze juz nic zlego nie może się stać. Byłam zła, że im powiedzieliśmy. Ale z drugiej strony, wszyscy zachowali się w porządku wobec nas. Wpierali i martwili się kiedy byłam w szpitalu. Więc widocznie tak musiało być.
Mam L4 na ten tydzień, nie chciałam dłużej. I jest dopiero wtorek, a ja mam wyrzuty sumienia, że nie pracuję. Dziwnie to brzmi, ale zamiast się przejmować swoim zdrowiem, martwię się wszystkim wokół. Nawet pracą, że ją zawalam. Pewnie gdybym była teraz w pracy, myślałabym tylko o łóżku. A jak jestem w domu, myślę o pracy. Porąbane to wszystko.

U mnie postanowienie, że przy drugim razie nie pisnę nikomu ani słowa do 12tc :) i już wiem, że to będzie dla mnie wysiłek :D
Ale wracając do tematu, to mija, potrzeba czasu, ale w końcu ta myśl nie będzie już taka natarczywa.
 
Trzymam kciuki oby się udało :*

Nie wiem czy to pytanie na miejscu, ale jak długo przezywalyscie żałobę po stracie? Zastanawiam się czy ten ból kiedyś zmaleje. Chcę wrócić do żywych.. Bardzo chcę i nie chcę tkwić ciągle w tym co było. Plakalam od ostatniego wtorku (ostatniego usg i wyroku ) non stop. Nabawiłam się nerwicy serca. Narazie stosuję tylko melisę. Rozmowy dużo mi dają i roztłumaczanie, że musze się podnieść i isc dalej. Ale wystarczy jakiś bodziec, reklama świąteczna w tv z bobasem i już jestem w rozsypce
Ja po 2 tyg od tego zdarzenia wróciłam do pracy. Przebywanie wśród ludzi dobrze mi zrobiło. Wiadomo, że nie da się o tym zapomnieć. Mi coraz rzadziej zdarzają się wybuchy płaczu. Staram sobie znaleźć jakieś dodatkowe zajęcia by głowa była zajęta. Mam jeszcze takie myślenie w którym byłabym teraz tygodniu.. U mnie minęły prawie 2 miesięce od tego zdarzenia.
 
Myśle dziewczyny, ze warto pomyśleć pozytywnie o tej ciąży-z wdzięcznością za to, ze była, ze macie kolejne dziecko, bez patrzenia ba te drugą część, że cis zostało przerwana. Mnie pomagała wdzięczność wobec mojego maleństwa, ze było, choć zdecydowało, ze tylko na trochę. Widać tyle czasu było jej potrzebne. Dużo mi dało i nam -jako partnerom rodzicom.

Co do niemówienia zastanawiam się, czy słusznie robimy. Potem poronienia są czymś nadzwyczajnym, szokiem. A gdyby się otwarcie mówiło o ciążach i stratach, bylibyśmy -my ludzie, bardziej z nimi oswojeni.
 
Hej dziewczyny, chciałabym do was dołączyć. 4.12 poroniłam był to 14 tydzień ciąży. Bardzo to przeżywam, jest mi ciążko ale tylko myśl, że będę jeszcze mamą pozwala mi patrzeć optymistycznie na to co będzie...to była moja pierwsza ciąża, staraliśmy się 9 miesięcy, zaczęłam "bezpieczny" drugi trymestr, 4 miesiąc... Nie sądziłam, że coś takiego nas spotka.
We wtorek pojechałam do szpitala z krwawieniem, lekarz powiedział że z ciążą wszystko dobrze ale zostawią mnie w szpitalu i wypiszą za 3 dni jak będzie wszystko ok. Krwawienie ustało ale w nocy miałam straszne bóle brzucha, skurcze, nie widziałam co się dzieje i poprosiłam położne o nospę. W środę od południa znowu zaczęłam krwawić. Najpierw była to ciemna, brutnatna krew a po kilku godzinach jasna, żywa. Położne wezwały lekarza, później wszystko działo się tak szybko. Pamiętam tylko słowa lekarza, że mam rozwarcie, całkowicie skróconą szyjkę macicy, że poronienie już się zaczęło i nie mogą nic zrobić. Kazał mi się położyć, powiedział że mam sama nie chodzić siusiu żebym nie poroniła do toalety. Wezwałam położne, bo chciałam zmienić podpaskę, lekarz jednak kazał mi przyjść do siebie. Powiedział, że odkleja się łożysko, jest zagrożenie mojego życia i muszą mnie łyżeczkować. Po około pół godziny było już po wszystkim. Położna zapytała czy mam wybrane imię, czy chce się pożegnać z synkiem...nadal nie docierały do mnie co się stało... pozniej lekarz pytał o sprawy pochówku, czy chcemy sami się tym zająć. Zdecydowaliśmy, że pochowamy nasze dziecko. Teraz jestem na 8 tygodniowym urlopie macierzynskim, mam nadzieję, że uda mi się dojść do siebie i wrócę do pracy. Chcociaż wiem, że będzie ciężko, bo pracuję z dzieciaczkami w żłobku...

Dziewczynki mam do Was pytanie. Jak długo po proroniu lekarz dał wam zielone światło na starania? Lekarz w szpitalu powiedział mi, że w ciągu 4-6 tygodni mam się zgłosić do swojego ginekologa i jak będzie wszystko dobrze to nie trzeba czekać... Zdziwiłam się. Nie wiem co na to moja ginekolog czy nie będzie kazała dłużej odczekać.
 
Hej dziewczyny, chciałabym do was dołączyć. 4.12 poroniłam był to 14 tydzień ciąży. Bardzo to przeżywam, jest mi ciążko ale tylko myśl, że będę jeszcze mamą pozwala mi patrzeć optymistycznie na to co będzie...to była moja pierwsza ciąża, staraliśmy się 9 miesięcy, zaczęłam "bezpieczny" drugi trymestr, 4 miesiąc... Nie sądziłam, że coś takiego nas spotka.
We wtorek pojechałam do szpitala z krwawieniem, lekarz powiedział że z ciążą wszystko dobrze ale zostawią mnie w szpitalu i wypiszą za 3 dni jak będzie wszystko ok. Krwawienie ustało ale w nocy miałam straszne bóle brzucha, skurcze, nie widziałam co się dzieje i poprosiłam położne o nospę. W środę od południa znowu zaczęłam krwawić. Najpierw była to ciemna, brutnatna krew a po kilku godzinach jasna, żywa. Położne wezwały lekarza, później wszystko działo się tak szybko. Pamiętam tylko słowa lekarza, że mam rozwarcie, całkowicie skróconą szyjkę macicy, że poronienie już się zaczęło i nie mogą nic zrobić. Kazał mi się położyć, powiedział że mam sama nie chodzić siusiu żebym nie poroniła do toalety. Wezwałam położne, bo chciałam zmienić podpaskę, lekarz jednak kazał mi przyjść do siebie. Powiedział, że odkleja się łożysko, jest zagrożenie mojego życia i muszą mnie łyżeczkować. Po około pół godziny było już po wszystkim. Położna zapytała czy mam wybrane imię, czy chce się pożegnać z synkiem...nadal nie docierały do mnie co się stało... pozniej lekarz pytał o sprawy pochówku, czy chcemy sami się tym zająć. Zdecydowaliśmy, że pochowamy nasze dziecko. Teraz jestem na 8 tygodniowym urlopie macierzynskim, mam nadzieję, że uda mi się dojść do siebie i wrócę do pracy. Chcociaż wiem, że będzie ciężko, bo pracuję z dzieciaczkami w żłobku...

Dziewczynki mam do Was pytanie. Jak długo po proroniu lekarz dał wam zielone światło na starania? Lekarz w szpitalu powiedział mi, że w ciągu 4-6 tygodni mam się zgłosić do swojego ginekologa i jak będzie wszystko dobrze to nie trzeba czekać... Zdziwiłam się. Nie wiem co na to moja ginekolog czy nie będzie kazała dłużej odczekać.

Bardzo mi przykro i starsznie bardzo Ci wspolczuje. Rozumiem Twoj bol. Chociaz moje dzieciatko bylo duzo mniejsze (8tc), ale przezylam to bardzo ciezko, bo to byla tez moja pierwsza ciaza. Mialam zabieg bo nie moglam poronic samoistnie. Nie mialam zadnego krwotoku. Tylko na USG dowiedzialam sie, ze serduszko nie bije. Po zabiegu zajmowalo sie mna paru lekarzy bo zostalam w szpitalu na obserwacji 2 dni (sprawdzali czy nie wdalo sie zakazenie i podawali antybiotyk dozylnie). Jedna Pani doktor mowila, zeby poczekac 3 cykle. Ale druga (ktora przeprowadzala zabieg) powiedziala, zeby nie czekac i starac sie po pierwszej miesiaczce. I tak wlasnie zamierzam zrobic. Bardzo chce znowu byc w ciazy. U mnie od zabiegu minelo 1.5 tygodnia i juz nie leci mi krew, nic nie boli. I nawet czuje jakbym znowu zaczynala miec dni plodne (duzo wodnistego sluzu, jakby plodny). Wiec wierze, ze moj orgaznim przychodzi juz do siebie. Z psychika moze jeszcze troche zejdzie zanim sie wyleczy, ale z kazdym dniem placze coraz mniej. I mam w sobie ogrom nadziei, ze chce byc mama i nia zostane. Tobie tez sie uda. Wiem, ze teraz to wydaje sie niemozliwe, ale najwazniejsze to sie nie poddawac i uda sie i Tobie :* Po tym wszystkim co mnie spotkalo, wiele znajomych kobiet (z pracy, z rodziny) zaczelo opowiadac, ze przeszly to samo. Tez poronily pierwsze dziecko. A teraz maja zdrowe dzieci. To daje mi ogromna nadzieje i oby w Tobie tez nadzieja nie zniknela na dobre zakonczenie :) trzymam kciuki :*
 
Hej dziewczyny, chciałabym do was dołączyć. 4.12 poroniłam był to 14 tydzień ciąży. Bardzo to przeżywam, jest mi ciążko ale tylko myśl, że będę jeszcze mamą pozwala mi patrzeć optymistycznie na to co będzie...to była moja pierwsza ciąża, staraliśmy się 9 miesięcy, zaczęłam "bezpieczny" drugi trymestr, 4 miesiąc... Nie sądziłam, że coś takiego nas spotka.
We wtorek pojechałam do szpitala z krwawieniem, lekarz powiedział że z ciążą wszystko dobrze ale zostawią mnie w szpitalu i wypiszą za 3 dni jak będzie wszystko ok. Krwawienie ustało ale w nocy miałam straszne bóle brzucha, skurcze, nie widziałam co się dzieje i poprosiłam położne o nospę. W środę od południa znowu zaczęłam krwawić. Najpierw była to ciemna, brutnatna krew a po kilku godzinach jasna, żywa. Położne wezwały lekarza, później wszystko działo się tak szybko. Pamiętam tylko słowa lekarza, że mam rozwarcie, całkowicie skróconą szyjkę macicy, że poronienie już się zaczęło i nie mogą nic zrobić. Kazał mi się położyć, powiedział że mam sama nie chodzić siusiu żebym nie poroniła do toalety. Wezwałam położne, bo chciałam zmienić podpaskę, lekarz jednak kazał mi przyjść do siebie. Powiedział, że odkleja się łożysko, jest zagrożenie mojego życia i muszą mnie łyżeczkować. Po około pół godziny było już po wszystkim. Położna zapytała czy mam wybrane imię, czy chce się pożegnać z synkiem...nadal nie docierały do mnie co się stało... pozniej lekarz pytał o sprawy pochówku, czy chcemy sami się tym zająć. Zdecydowaliśmy, że pochowamy nasze dziecko. Teraz jestem na 8 tygodniowym urlopie macierzynskim, mam nadzieję, że uda mi się dojść do siebie i wrócę do pracy. Chcociaż wiem, że będzie ciężko, bo pracuję z dzieciaczkami w żłobku...

Dziewczynki mam do Was pytanie. Jak długo po proroniu lekarz dał wam zielone światło na starania? Lekarz w szpitalu powiedział mi, że w ciągu 4-6 tygodni mam się zgłosić do swojego ginekologa i jak będzie wszystko dobrze to nie trzeba czekać... Zdziwiłam się. Nie wiem co na to moja ginekolog czy nie będzie kazała dłużej odczekać.
Aż łzy same lecą, straszne co przeżyłas i to w takim tygodniu , jeśli będziesz gotowa ,za te 6 tyg i macica się oczyści, to ja bym nie czekała, bo organizm jeszcze będzie na etapie Ciąża, i większą szansa na zajście i utrzymanie ,przytulam mocno
 
Bardzo mi przykro i starsznie bardzo Ci wspolczuje. Rozumiem Twoj bol. Chociaz moje dzieciatko bylo duzo mniejsze (8tc), ale przezylam to bardzo ciezko, bo to byla tez moja pierwsza ciaza. Mialam zabieg bo nie moglam poronic samoistnie. Nie mialam zadnego krwotoku. Tylko na USG dowiedzialam sie, ze serduszko nie bije. Po zabiegu zajmowalo sie mna paru lekarzy bo zostalam w szpitalu na obserwacji 2 dni (sprawdzali czy nie wdalo sie zakazenie i podawali antybiotyk dozylnie). Jedna Pani doktor mowila, zeby poczekac 3 cykle. Ale druga (ktora przeprowadzala zabieg) powiedziala, zeby nie czekac i starac sie po pierwszej miesiaczce. I tak wlasnie zamierzam zrobic. Bardzo chce znowu byc w ciazy. U mnie od zabiegu minelo 1.5 tygodnia i juz nie leci mi krew, nic nie boli. I nawet czuje jakbym znowu zaczynala miec dni plodne (duzo wodnistego sluzu, jakby plodny). Wiec wierze, ze moj orgaznim przychodzi juz do siebie. Z psychika moze jeszcze troche zejdzie zanim sie wyleczy, ale z kazdym dniem placze coraz mniej. I mam w sobie ogrom nadziei, ze chce byc mama i nia zostane. Tobie tez sie uda. Wiem, ze teraz to wydaje sie niemozliwe, ale najwazniejsze to sie nie poddawac i uda sie i Tobie :* Po tym wszystkim co mnie spotkalo, wiele znajomych kobiet (z pracy, z rodziny) zaczelo opowiadac, ze przeszly to samo. Tez poronily pierwsze dziecko. A teraz maja zdrowe dzieci. To daje mi ogromna nadzieje i oby w Tobie tez nadzieja nie zniknela na dobre zakonczenie :) trzymam kciuki :*
Dziękuję Ci za wsparcie i również bardzo Ci współczuję. Ja też czuję, że z każdym dniem jest lepiej. Mam wspaniałego męża. On też bardzo mocno to przeżył, wiem że ciężko mu jest z tym, że ja tak cierpię a mimo to ma jeszcze siłę żeby mnie wspierać.
Wiem, że dużo kobiet poroniło i później urodziło zdrowe dzieci. Ja za szybko uwierzyłam w to, że najbardziej niebezpieczny okres za nami. Również trzymam za Ciebie kciuki, buziaki :*
 
Aż łzy same lecą, straszne co przeżyłas i to w takim tygodniu , jeśli będziesz gotowa ,za te 6 tyg i macica się oczyści, to ja bym nie czekała, bo organizm jeszcze będzie na etapie Ciąża, i większą szansa na zajście i utrzymanie ,przytulam mocno
Jeśli tylko moja ginekolog powie, że możemy się starać to zaczniemy. Tylko nie wiem czy znowu nie będę miała z tym problemu. Zanim zaszłam w ciążę miałam wysoką prolaktynę przez co nie miałam owulacji. Po 8 tygodniach brania dostinexu zaszłam w ciążę. Zastanawiam się jak to teraz będzie z moimi hormonami...
 
reklama
Hej dziewczyny zostalo mi 4 i pól opakowania duphastonu 10 mg. Mi niestety nie pomógł 😭mojej dzidzi przestalo bic serduszko w 8 tc😢😢. Nie chciała by któraś odkupic? Data ważności 04.2024 rok. Kontakt 787377973 możliwa wysyłka
 
Do góry