Jak robiłam wyniki 16.08 to TSH miałam 1,47 a ft4 w górnej granicy normy, czyli było pięknie. W życiu bym się nie spodziewała takiego skoku.
Niestety Pani endokrynolog nie odbierała, ale będę próbować w poniedziałek i może uda mi się wcisnąć na wtorek, to zdążę dorobić resztę wyników. W desperacji zadzwoniłam do gina, do którego jeździłam do kliniki i kazał zwiększyć dawkę euthyroxu. Najpierw przez trzy dni 50, a później już mam brać 75 i powiedział, żeby powtórzyć profil tarczycowy i lecieć do endo, bo może znajdzie się jakaś przyczyna rzutu choroby. Sam był zdziwiony, że przez 6 tyg tak skoczyło.
Chciejka, Aneta z tą torbielą to w takim razie normalna operacja, mam nadzieję, że mnie to ominie i po 1-2@ będzie ok.
Edit:
Patrzcie co znalazłam:"W ciąży i w czasie stymulacji owulacji(głównie gonadotropinami) wzrasta zapotrzebowanie na hormony tarczycy dlatego, że pod wpływem wysokich stężeń estrogenów zmniejsza się ich biologiczna dostępność tzn. potrzeba więcej T4 i T3 dla utrzymania dostatecznego poziomu fT4 i fT3. W związku z tym często trzeba zmodyfikować dawkę leku u osób z niedoczynnością tarczycy..."
Czyli może tak się stało przez clostilbegyt, torbiel też wydziela dużo estrogenòw (tak pow. wczorajszy gin), czyli od tego też mogą się pogarszać wyniki tarczycy? Tylko ciekawe dlaczego gin zlecając clo o tym nie wspomniał? Jak się dostanę do endo to muszę o to zapytać.