Natka, 25 tydzień, mam suwaczek ale jak piszę z tableta to się nie dodaje. Wiem, że to jeszcze wcześnie ale jakoś już się martwię i o poród i o to co później. Ja z maluchami do czynienia praktycznie nie miałam wcale a to jednak ja zostanę z takim bąblem sama w domu gdy reszta pójdzie do pracy. No i te przygotowania. Mam pare ciuszków które kupiła mama i tyle. Reszta nawet jeszcze nie wybrana, mieszkanie czeka na odświeżenie a czas leci. Cały czas mi się wydawało, że mam jeszcze pół roku a prawda jest taka że zostało 3,5 miesiąca o ile mały będzie grzecznie siedział. Niby o tym nie myślę ale przed samym zaśnięciem jakoś nawiedzają mnie te myśli. Oprócz tego rodzice dalej nie akceptują imienia które wybraliśmy a jeszcze jak dojdzie jakaś mała sprzeczka z moim L to mam ochotę się rozpłakać. W międzyczasie piszę moją prace licencjacką i pracuje. Mam wrażenie że zaczyna mnie to przerastać. No chyba że to te hormony powodują że zaczynam wariować.
Sorki, że tak bez ładu i składu ale jak wylałam to z siebie to od razu mi lżej.
Sorki, że tak bez ładu i składu ale jak wylałam to z siebie to od razu mi lżej.