22dc, zaczynam się ładować znowu, jak zwykle w tym czasie zawsze jestem pełna nadziei, mimo, że nic, zero objawów, jeszcze 10 dni do @, starań było zaledwie 2 razy 2 i 1 dzień przed owu więc cudów nie oczekuję. Często mam infekcje grzybicza w okolicy czasu owulacji, to jest okropne, bo nie da się przytulac jak między nogami ogień... Więc po tych 2 razach się poddałam. Na szczęście infekcja się nie rozwinęła i po kilku dniach było już ok. Takich cykli było bardzo wiele w ciągu naszych 2 lat starań... Lekarze przepisuja mi flukonazol, butonazol itp i tyle. Nawet nie chcą za bardzo o tym dyskutować. Taka moja uroda, delikatna flora, unikać cukru bla bla bla. Mąż przeleczony wielokrotnie, raczej to nie od niego. Wystarczy, że raz się nie podmyje po seksie I do widzenia. Sperma zmienia pH w pochwie I grzyb sobie imprezuje...
Też macie problem z tym?