No co... Masakra. Podejrzewałam że będzie kiepsko ale nie aż tak
z dwóch pięknych pęcherzyków 19 i 21 nie było owulacji. Jeden, prawdopodobnie ten większy nie pękł i urósł do 30 mm. Drugiego lekarka długo szukała ale nie mogła go namierzyć. Bo najprawdopodobniej jest mniejszy i się schował. Jest jakas plamka która możnaby podejrzewać o ten drugi pęknięty pęcherzyk, ale mówi, że skoro testy były negatywne, temp. 36,5 to nie ma takiej możliwości. Tym bardziej że nie ma płynu w zatoce Daglasa. Powiedziała jeszcze coś czego ja zupełnie nie rozumiem, że ten drugi pęcherzyk to mógł byc przetrwaly czynnościowy z zeszłego cyklu. Czy jakoś tak... Już nie rozumiałam na koniec bo miałam wrażenie że mówi do mnie zza ściany. Musiałam powstrzymywać się żeby nie płakać. W czwartek wyszłam tak uradowana z gabinetu że mąż aż mówił że promieniałam, a dzisiaj blada i rozpłakana. Mam dość, nie wiem czy mam siłę dalej to znosić