Jak tak czytam to chyba jestem szczęściarą. Kilka lat temu przestałam się przejmować wszystkim i teraz cieszę się tym co mam, choć czasem nie jest łatwo - taki już mam charakter, że lubię planować, a zmieniać plany to już nie ;p aczkolwiek zawsze po czasie stwierdzam, że jestem nienormalna i tylko niepotrzebnie psuje sobie krew ;p jeśli na coś nie mam wpływu to trzeba się z tym pogodzić i tyle, czasem ciężkie, ale idzie mi co raz lepiej

Kiedyś chciałam zbawić świat, pracowałam za innych, wkurzałam się, wsciekałam, a że jestem perfekcjonistką i jeszcze zawsze uważałam, że sama zrobię wszystko lepiej to głupia robiłam... Przyszedł dzień, kiedy wstałem i powiedziałam dość - zbuntowalam się... Przestałam się wszystkim przejmować, nauczyłam się pracę zostawiać w pracy, skończyło się robienie za innych, zaczęłam delegować zadania i choć czasem mam ochotę powiedzieć, że coś zrobię (jestem z tych dla których nie ma rzeczy niemożliwych, zrobię wszystko szybko, bo wychodzę z założenia, że samo się nie zrobi, a marudzenie nic mi nie da) to od 4 lat gryzę się w język i nie próbuję zbawić świata.
Stwierdziłam, że życie jest za krótkie żeby poświęcić je na pracę - są rzeczy przyjemniejsze i ważniejsze. Robię co do mnie należy, nie siedzę nadgodzin (chyba że są niezbędne, ale bardzo rzadko) jak koleżanki w pracy mówią ile to one nie muszą siedzieć to tłumaczę im, że chcą... I już dwie mnie posłuchały i jakoś się da

oczywiście mogę zostać, ale nie w ramach wolontariatu i tylko wtedy kiedy jest to niezbędne...
2 lata poświęcałam się i dobrze, że wreszcie doszło do mnie jaka jestem głupia