No ja się w sumie zmartwiłam. Bo moja laparoskopia jest na bank zdezaktualizowana - 4 dni spóźnienia w tym cyklu zdezaktualizowało datę przyjecia do szpitala w lipcu... Lekarz na urlopie i... Zostało mi czekać. A bez laparoskopii nie wejdziemy w kolejną fazę czyli stymulację jajeczkowania... Widzisz, to się zdarza i muszę się z tym pogodzić. Nie mam wyjścia. Po 18tym doktorek wraca z urlopu i wtedy będę mogła dopiero się czegoś dowiedzieć i co doktorek zamierza ze mną zrobić.
reklama
No ja się w sumie zmartwiłam. Bo moja laparoskopia jest na bank zdezaktualizowana - 4 dni spóźnienia w tym cyklu zdezaktualizowało datę przyjecia do szpitala w lipcu... Lekarz na urlopie i... Zostało mi czekać. A bez laparoskopii nie wejdziemy w kolejną fazę czyli stymulację jajeczkowania... Widzisz, to się zdarza i muszę się z tym pogodzić. Nie mam wyjścia. Po 18tym doktorek wraca z urlopu i wtedy będę mogła dopiero się czegoś dowiedzieć i co doktorek zamierza ze mną zrobić.
wracasz jednak do tego Twojego lekarza?
No tak. Pisałam o tym. Tamta ewidentnie bała się mnie leczyć. Koniecznie chciała jeszcze czekać kolejne 3 m-ce bezczynnie i odradzała jakąkolwiek diagnostykęnw kierunku zrostów pooperacyjnych, a prawdopodobieństwo ich jest olbrzymie po mojej "cudownej", skopanej operacji grudniowej.
No tak. Pisałam o tym. Tamta ewidentnie bała się mnie leczyć. Koniecznie chciała jeszcze czekać kolejne 3 m-ce bezczynnie i odradzała jakąkolwiek diagnostykęnw kierunku zrostów pooperacyjnych, a prawdopodobieństwo ich jest olbrzymie po mojej "cudownej", skopanej operacji grudniowej.
tak tak pisalas, pamietam
Moja diagnostyka też się strasznie przedłuża jak widzisz. Zależy mi na niej, bo chcę w końcu wiedzieć o co chodzi. Ale jak zwykle los poddaje mnie próbie. Przyjmuję ją z pokorą. Widocznie taką mam drogę do przebycia. W końcu się przecież uda.
Moja diagnostyka też się strasznie przedłuża jak widzisz. Zależy mi na niej, bo chcę w końcu wiedzieć o co chodzi. Ale jak zwykle los poddaje mnie próbie. Przyjmuję ją z pokorą. Widocznie taką mam drogę do przebycia. W końcu się przecież uda.
ja i tak cholernie Cie podziwiam :-) a kazda droga ma swoj koniec :-)
Lux, jesteś kochana! Dziękuję Ci za wsparcie i za każde dobre słowo.
A moja droga ma dużo zakrętów, wzniesień i dolin. Ale wszystko ma swoje plusy. Gdyby ta droga była prosta jak drut i szła bym po niej jak po sznurku i od razu bym widziała jej koniec, to było by nudno. A tak, to przynajmniej jest ciekawiej, moje życie jest nieprzewidywalne, często mnie zaskakuje i dzięki temu doceniam to, co mam. I nie potrzebuję silnych wrażeń, ekstremalnych sportów czy miliarda znajomych, by móc powiedzieć, że znam smak życia Moje ma milion kolorów i odcieni, ma tysiące zróżnicowanych smaków i smaczków mimo, że dla kogoś, kto stoi z boku może wydawać się smutne i puste Wszystko zależy od nas, jak wykorzystamy to, co podsuwa nam los. Zamiast łamać się, lepiej wykorzystać wszystkie możliwości na maxa. A najważniejsze, to nie tracić celu z oczu. Nie chciałabym się załamać i przegrać własnego życia. I nie wiem czemu ludzie się poddają... Nie rozumiem tego po prostu.
A moja droga ma dużo zakrętów, wzniesień i dolin. Ale wszystko ma swoje plusy. Gdyby ta droga była prosta jak drut i szła bym po niej jak po sznurku i od razu bym widziała jej koniec, to było by nudno. A tak, to przynajmniej jest ciekawiej, moje życie jest nieprzewidywalne, często mnie zaskakuje i dzięki temu doceniam to, co mam. I nie potrzebuję silnych wrażeń, ekstremalnych sportów czy miliarda znajomych, by móc powiedzieć, że znam smak życia Moje ma milion kolorów i odcieni, ma tysiące zróżnicowanych smaków i smaczków mimo, że dla kogoś, kto stoi z boku może wydawać się smutne i puste Wszystko zależy od nas, jak wykorzystamy to, co podsuwa nam los. Zamiast łamać się, lepiej wykorzystać wszystkie możliwości na maxa. A najważniejsze, to nie tracić celu z oczu. Nie chciałabym się załamać i przegrać własnego życia. I nie wiem czemu ludzie się poddają... Nie rozumiem tego po prostu.
ja Cie rozumiem, bo u mnie juz rok mija jak sie staram, wiem, ze jesy cos nie halo, czuje to, w lipcu planuje lekarza, narazie mam luz, tamta ciaza przyszla szybko, bo po pol roku a tu tyle czekania, ale nie trace nadzei, bo wiem, ze sa leki, sa lekarze, a to daje nam nadzieje :-)
Wiesz, co... Gdybym straciła nadzieję, to nic tylko sobie w łeb palnąć... Mam wsparcie, mam bogate doświadczenie w radzeniu sobie nawet z najtrudniejszymi przeciwnościami i mam w sobie siłę, której wielu nie ma. To dobry fundament do walki o wszystko, o co wg mnie warto walczyć. Ale są też takie "kwestie", o które długo walczyłam i przestałam. Bo nie warto tracić energii na coś, co nie niesie ze sobą nadziei na coś lepszego, jest toksyczne i nie rokuje dobrze. I to też jest mój sukces Bo stawiam wyraźne granice, które są nieprzekraczalne. Dla innych i dla mnie samej.
A co do leczenia i lekarzy - owszem, są. Ale to jeszcze nic nie znaczy i nie daje nadziei. Nadzieję daje to, że nie jestem zwykłą pacjentką godzącą się na wszystko bez zrozumienia sytuacji i na co się godzę. To ja najlepiej znam swój organizm i to ja go diagnozuję i leczę, bo nie zgodzę się na leczenie, które wg mnie jest bez sensu - patrz np czekanie kolejnych miesięcy na unormowanie sie cyklu, który nie ma szans się informować bez pomocy lub nie zgodzę się na pominięcie pewnych badań, które być może nie należą do rutynowych, lecz pokazują więcej. To jest moje źródło nadziei. To, że mogę decydować o sobie, o leczeniu. A że jestem uparta, to muszę odnieść sukces. Tak, jak odnosiłam za każdym razem, gdy widziałam, że warto
Jeśli jest na świecie choć jedna osoba, która to zrobiła, to znaczy, że i ja mogę to zrobić. Nie ma rzeczy niemożliwych
A co do leczenia i lekarzy - owszem, są. Ale to jeszcze nic nie znaczy i nie daje nadziei. Nadzieję daje to, że nie jestem zwykłą pacjentką godzącą się na wszystko bez zrozumienia sytuacji i na co się godzę. To ja najlepiej znam swój organizm i to ja go diagnozuję i leczę, bo nie zgodzę się na leczenie, które wg mnie jest bez sensu - patrz np czekanie kolejnych miesięcy na unormowanie sie cyklu, który nie ma szans się informować bez pomocy lub nie zgodzę się na pominięcie pewnych badań, które być może nie należą do rutynowych, lecz pokazują więcej. To jest moje źródło nadziei. To, że mogę decydować o sobie, o leczeniu. A że jestem uparta, to muszę odnieść sukces. Tak, jak odnosiłam za każdym razem, gdy widziałam, że warto
Jeśli jest na świecie choć jedna osoba, która to zrobiła, to znaczy, że i ja mogę to zrobić. Nie ma rzeczy niemożliwych
Ostatnia edycja:
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 8 tys
- Wyświetleń
- 312 tys
Podziel się: