My z mezem staralismy sie o malenstwo dwa dlugie lata. W tym czasie przeszlismy szereg badan w angielskich szpitalach na nieplodnosc, az skonczylo sie na tabletkach wywolujacych owulacje. Chce sie z wami podzielic moimi doswiadczeniami, bo byc moze ktoras z was bedzie w podobnej sytuacji i to co ja przeszlam moze byc uzyteczna informacja dla innych.
po roku starania sie o malenstwo stwierdzilismy z mezem, ze cos moze byc nie tak. Poza tym comiesieczne sprawdzanie testu i czekanie czy juz doprowadzalo nas do obledu. Udalam sie wiec do mojego GP, zeby zaczac cos dzialac w tej sprawie. Pani w przychodni skierowala mnie na badania krwi. Sprawdzila moj progesteron dwa razy i okazalo se sie, ze jest na pograniczu dopuszczalnej normy. Skierowla mnie do szpitala do kliniki leczenia nieplodnosci. Na wizyte w tej klinice czekalam 3 miesiace, ale w koncu udalo sie. Specjalistka zajmujaca sie tymi sprawami skierowala mnie na kolejne badania, m.in kolejne badania krwi, usg miednicy, HSG zeby sprawdzic droznosc jajowodow. Dlugo trzeba bylo czekac na te badania, bo to oczywiscie z NHS. Zajelo mi kolejne 3 miesiace, zeby przejsc je wszystkie i dopiero wtedy moglam znow zobaczyc moja pania lekarz prowadzaca. Do tego dodam, ze te wszystkie badania byly okropne, a najgorsze z nich bylo HSG (Kiedy kilka miesiecy temu bylam u ginekologa w Polsce dowiedzialam sie, ze nie powinnam byla godzic sie na to badanie, bo Polscy lekarze uwazaja ze moze ono sklejac jajowody). Ale juz bylo po wszystkim. Zadowolona ze wszystkie moje wyniki sa dobre (mojego meza oczywiscie tez byly ok) poszlam na moja umowiona z szesciotygodniowym wyprzedzeniem wizyte u gin. Tam niestety moja pani doktor nie mogla mnie przyjac. Spotkala sie ze mna jakas praktykantka chyba z Ugandy i powiedziala, ze niewiadomo czemu nie moge zajsc w ciaze i dlatego przepisze mi tabletki hormonalne Clomid.
Byl juz czerwiec, a ja po lekarzach chodzilam od pazdziernika, wiec nie mialam nic do stracenia, tylko zrealizowac recepte i wziac pierwsza partie lekow. Tak tez zrobilam.
W dniu mojej owulacji kiedy bylam na clomidzie, myslalam, ze umre z bolu. Caly brzuch mialam napompowany jak balon, ale po kilku godzinach mi przeszlo. W dniu mojej miesiaczki zrobilam test ciazowy I pokazala sie cienka rozowa linia. Bylam w siodmym niebie. Od razu wzielam wolne z pracy, zeby tylko sie nie przepracowac I nie zniweczyc naszych ciezkich prob. Byla sroda. Mojego meza nie bylo bo wlasnie sie przeprowadzalismy do innego miasta I on musial juz zaczac nowa prace. W niedziele dostalam obfitych krwawien I bylam przekonana, ze poronilam.
Nie musze nikomu pisac co czulam. Szybko znalazlam polskiego ginekologa I poszlam na usg, zeby mnie przebadal. Okazalo sie ze mam duzo torbieli na obu jajnikach I to po tych tabletkach ktore przepisala mi lekarka. Z tego co mi powiedzial pol lekarz to dostalam za duza dawke jak na pierwszy raz. Bylam zalamana. Powiedzial mi jeszcze, ze trobiele znikna ale ja moge miec sklonnosc do hiperowulacji. Spytalam sie go jeszcze czy nie widzi jakis pozostalosci z ciazy, al on na to ze nie.
W nastepnym miesiacu zaczelam czuc sie dosc dziwnie. Mianowicie mialam test ciazowy nadal pozytywny i bylam troche obolala. Zadzwonilam do mojego nowego polskiego lekarza I ten powiedzial ze moge byc znow w ciazy. Mala iskierka nadzieji sie we mnie zapalila, ale bylam dosc podejrzliwa co do tego. Ale postanowilam nic na razie nie robic i zostawic sprawy naturze.Juz bylismy oboje po przeprowadzce. Po kilku dniach zaslablam wieczorem i zaczal mnie bolec bardzo brzuch, moj maz zabral mnie na pogotowie. Powiedzieli nam w szpitalu, ze jestem w ciazy i ze to juz osmy tydzien. Ciaza jest w prawym jajowodzie i trzeba ja usunac razem z jajowodem. Lekarze bardzo sie dziwili, ze w moim poprzednim szpitalu sie mna nie interesowali po podaniu tego leku. Podobno jak sie go wezmie trzeba przychodzic na usg co kilka dni zeby monitorowac przebieg owulacji.
Po operacji dochodzilam do siebie miesiac. Moj maz byl dla mnie najwieksza podpora I tylko on rozumial przez co przechodze. Nie dosc ze nie moglam miec dziecka to teraz zostalam tylko z jednym jajnikiem.
Zebym nie myslala o tym zbyt wiele, pojechalismy na urlop do polski. Tam lekarz powiedzial mi, ze w polsce inaczej podchodza do leczenia nieplodnosci, ale dodal tez ze z jednym jajowodem moge spkojnie sie starac I jesli moje wyniki byly w porzadku, to mam nadal duze szanse.
W czasie tego urlopu postanowilam troche przystopowac. Postanowilam, ze jedyna moja nadzieja jest modlitwa i zachowanie spokoju. Poszlam do Kosciola przed samym wyjazdem i modlilam sie. Nie wiem czemu taki mialam pomysl, ale cos mi mowilo, ze potrzeba mi troche przychylnosci nieba w mojej sytuacji.
Po powrocie poszlam znow do kliniki leczenia bez. Tym razem w nowym miejscu. Znow mi przepisali ten sam lek, tym razem nowa dawke I obiecali ze beda mnie monitorowac. Moj maz odradzil mi jednak brania go. Powiedzil, ze moze powinnismy odpuscic sobie na pol roku. Teraz ciesze sie ze go posluchalam. W nastepnym miesiacu cos mnie tknelo, zeby zrobic test i okazalo sie ze jestem w ciazy.
Juz za trzy miesiace bede mama malutkiej coreczki. Jestem przerazona nowa rola, ale i najszczesliwsza pod sloncem. Teraz kiedy pomysle o tym jak dlugo na nia czekalismy, wiem ze bedzie najbardziej kochana pod sloncem. Dziekuje Bogu za to, ze mi dal szanse. Chyba mial w tym swoj ukryty udzial.
Pozdrawiam wszystkie starajace sie!