Hej!
No i juz po wszystkim
Dziś na usg w końcu coś zobaczyli w okolicach lewego jajnika. Najprawdopodobniej, na 90% ciąża w lewym jajowodzie. Hcg znów urosło i dziś było 2300 więc niebyło na co czekać i trzebabyło działać. Dali nam do wyboru zastrzyk Methotrexate albo operacyjne usunięcie ciąży tzn laparoskopia. Decyzja nie była łatwa, to chyba była najtrudniejsza decyzja w moim życiu
Ani jedo ani drugie rozwiązanie nie jest dobre więc trzeba było wybrać między złym a złym. Plusy laparosopii sa takie ze jest 100% pewności ze ciąża zostanie usunięta, szybko zacznie spadać hcg i po ok 3 miesiącach można podejść do criotransferu. Minusy to wiadomo, czyli powikłania takie jak przy każdym innym zabiegu, narkoza, dłuższa rekowlescencja bo ok 2 tygodni na zwolnieniu no i musiałabym zostac w szpitalu conajmniej do jutra.
Plusy zastrzyku: uniknięcie zabiegu, po 30 min od zastrzyku mogę wrócić do domu, no i wiadomo że szybciej dojde do siebie niż jak po zabiegu, nie jest to żadna ingerencja chirurgiczna w organizm.
Minusy: zastrzyk nie gwarantuje sukcesu co oznacza że nie zawsze on działa i u 1 na 8 kobiet i tak trzeba przeprowadzić zabieg, złe samopoczucie przez kilka-kilkanaście dni no i najgorsze prawdopodobnie dopiero po ok 6 miesiącach będę mogła podejść do crio, ponieważ po tym leku hormn spada bardzo powoli i dopiero po ok 6 tygodniach osiągnie poziom 0. Dopiero od tego momentu do 6 tygodni pojawi się miesiączka, więc juz jest 12 tyg (3 miesiące) a do crio mogę podejść dopiero po trzeciej miesiączce, więc łącznie wyjdzie ok 5-6 miesięcy.
Tak jak wcześniej wspomniałam decyzja była cholernie trudna, trzeba było wybrać miedzy operacją i krótszym czekaniem, a mniej inwazyjnym zastrzykiem, który i tak nie daje pewności i dłuzszym czekaniem. Poszliśmy z M na kawę żeby podjąć decyzję oczywiście pokłóciliśmy sie o to, ja byłam brdziej za operacją bo perspektywa czekania 6 miesięcy mnie zabije, a M nie chciał mnie narazać i był za zastrzykiem. Ehh ile ja łez dzisiaj wylałam to szkoda gadać
Po burzliwych naradach i kłutniach wybraliśmy jednak zastrzyk, nie jestem przekonana czy była to dobra decyzja, ale coś wybrac trzebabyło
O 16 dostałam zastrzyk a o 18 już byłam w domu. Do wtorku mam zwolnienie a potem zobaczymy jak sie będę czuła. Narazie czuję się dobrze, nic mi nie jest zobaczymy jak będzie jutro...
Takze stało się piekny sen sie skończył i moj bąbelek zostanie zniszczony
No i oczywiście najgorsze, teraz znów 6 miesięcy czekania, nie wiem jak ja to przeżyję... ;(