ola fajnie to opisałaś, ale szczerze Ci współczuję :-( ja jak byłam w ciąży to mój J był na zawołanie zawsze obok mnie, zawsze mnie wspierał mogę powiedzieć, że jakbym chciała to na rękach by mnie nosił, a jak Kubuś się urodził to we wszystkim mi pomagał, zmieniał pieluchy, kąpał małego zajmował się nim w każdej wolnej chwili.
A ostatnio przyszedł z wielkim oburzeniem i fochem, że za mało się staramy i nic nie wychodzi.
A ostatnio przyszedł z wielkim oburzeniem i fochem, że za mało się staramy i nic nie wychodzi.
Ostatnia edycja: