reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki lipiec 2013!!!

ola fajnie to opisałaś, ale szczerze Ci współczuję :-( ja jak byłam w ciąży to mój J był na zawołanie zawsze obok mnie, zawsze mnie wspierał mogę powiedzieć, że jakbym chciała to na rękach by mnie nosił, a jak Kubuś się urodził to we wszystkim mi pomagał, zmieniał pieluchy, kąpał małego zajmował się nim w każdej wolnej chwili.
A ostatnio przyszedł z wielkim oburzeniem i fochem, że za mało się staramy i nic nie wychodzi.
 
Ostatnia edycja:
reklama
IMAG0526.jpg
Mam nadzieję, że widać cokolwiek, mocny bladzioch, ale jest!

Ola, aż trudno uwierzyć w to co piszesz, strasznie ci współczuję, ale ciesz się z fasolinki. Jeżeli uważasz, że tak będzie lepiej to nie mów na razie, nie masz co się denerwować.
 
lamorela, widzę bladziocha :-D gratulacje!!!

Wiecie dziewczyny, on generalnie jest dobrym facetem - dla mnie był zawsze super opiekuńczy i troskliwy, ale odkąd jest dziecko, to zaczęło się psuć między nami, bo zaczęłam od niego wymagać tego czy owego i musiał się naginać. Do lekkich spięć dochodzi prawie codziennie, bo on ciągle nie rozumie takiej prostej rzeczy, że np. jeśli on nie ruszy tyłka i nie pójdzie podetrzeć pupki córce, to JA będę musiała to zrobić - JA, która robię to przez cały dzień, gdy go nie ma w domu! A ja czasem naprawdę nie mam już siły... Mu było dobrze jak byliśmy sami, bo miał mnie na każde zawołanie - jak psa :zawstydzona/y: Teraz nie czuję już za specjalnie jego ciepła, ale to dość naturalna tendencja w małżeństwie, więc się za bardzo nie przejmuję - ważne, że nie ma patologii i mimo wszystko trzymamy się razem. Ja się ciągle staram 'usamodzielnić' - uczę zajmować własnymi sprawami i nie wściubiać nosa w jego sprawy - co jest dla mnie trudne, ale pracuję nad tym. I uczę się też nie oczekiwać od niego za wiele, bo w razie zawodu, ja najbardziej cierpię, a to przecież bez sensu. Życie uczy mnie, że liczyć można tak naprawdę tylko na siebie, więc stopniowo wyzbywam się oczekiwań w stosunku do kogokolwiek i uczę córcię samodzielności.

 
lamorela, widzę bladziocha :-D gratulacje!!!

Wiecie dziewczyny, on generalnie jest dobrym facetem - dla mnie był zawsze super opiekuńczy i troskliwy, ale odkąd jest dziecko, to zaczęło się psuć między nami, bo zaczęłam od niego wymagać tego czy owego i musiał się naginać. Do lekkich spięć dochodzi prawie codziennie, bo on ciągle nie rozumie takiej prostej rzeczy, że np. jeśli on nie ruszy tyłka i nie pójdzie podetrzeć pupki córce, to JA będę musiała to zrobić - JA, która robię to przez cały dzień, gdy go nie ma w domu! A ja czasem naprawdę nie mam już siły... Mu było dobrze jak byliśmy sami, bo miał mnie na każde zawołanie - jak psa :zawstydzona/y: Teraz nie czuję już za specjalnie jego ciepła, ale to dość naturalna tendencja w małżeństwie, więc się za bardzo nie przejmuję - ważne, że nie ma patologii i mimo wszystko trzymamy się razem. Ja się ciągle staram 'usamodzielnić' - uczę zajmować własnymi sprawami i nie wściubiać nosa w jego sprawy - co jest dla mnie trudne, ale pracuję nad tym. I uczę się też nie oczekiwać od niego za wiele, bo w razie zawodu, ja najbardziej cierpię, a to przecież bez sensu. Życie uczy mnie, że liczyć można tak naprawdę tylko na siebie, więc stopniowo wyzbywam się oczekiwań w stosunku do kogokolwiek i uczę córcię samodzielności.




no patologi nie ma, ale wsparcie jest wazne!
my jestesmy ze soba prawie 8 lat, a malzenstwem prawie 2 lata i do dzisiaj sie przytulamy, calujemy i chodzimy za raczke, nie zachowujemy sie jak stare malzenstwo, które juz tylko poprostu ze soba jest...

lamorela- ja tez widze :-)
 
Gratulację dziewczyny!!!! Ja ciągle czekam na zrobienie testu, chociaż korci mnie jak nie wiem co.... Ale jakoś podświadomie czuję , że jednak nie udało się, czuję się normalnie jak zawsze przed okresem, juz zaczęły mnie piersi pobolewać i robić ciężkie, dół brzucha ciągnie i humorzasta jestem jak zawsze przed okresem. Ale czekam...... Z pierwszym dzieckiem tez nie miałam żadnych objawów wiec niedługo się przekonam.....
Ola..... bardzo Ci współczuję, nie wyobrażam sobie takie związku, gdzie nie mogę liczyć na pomoc od mojego partnera, może powinniście więcej na ten temat porozmawiać, tez masz prawo być zmęczona po całym dniu....., a wytarcie pupci dziecku to chyba nie problem.....a zamykanie sie w sobie i liczenie tylko na siebie w związku nie jest dobrym rozwiązaniem, poźniej mogą wyjść z tego problemy, wiem to z doświadczenia (mój poprzedni związek właśnie dlatego się skończył).
 
no patologi nie ma, ale wsparcie jest wazne!
my jestesmy ze soba prawie 8 lat, a malzenstwem prawie 2 lata i do dzisiaj sie przytulamy, calujemy i chodzimy za raczke, nie zachowujemy sie jak stare malzenstwo, które juz tylko poprostu ze soba jest...

My jesteśmy razem ponad 8 lat, a małżeństwem ponad 5 lat i też chodzimy za rączkę, przytulamy się, całujemy (chociaż to już rzadziej - odkąd jest córka, to wolę ją całować, bo jest przyjemnie aksamitna, a nie taka chropowata jak M ;-)). Czułości jest jednak mniej niż kiedyś, a zamiast słodkich słówek są grube żarty. Romantyzm jest raz od wielkiego dzwonu, ale naprawdę nauczyłam się, że pięknie i romantycznie jest na filmach, a nie w moim związku i umiem już nie płakać z tego powodu :sorry:

 
lamorela widac bladziocha! Ale dzisiaj sie nam zrobil wysyp II kreseczek!
Gratuluje!

olapalo nie obraz sie, ja wiem ze dzieci sa wazne i dla nich poswiacamy wszystko, ale taki zwiazek wymaga ogromnego poswiecenia z twojej strony a bez pomocy meza, z dwojka dzieci... Czy to jeszcze jest zwiazek? Troche to wszystko nie tak... A gdzie wsparcie. Jeszcze raz, nie obraz sie, ale ja bym takiego faceta kopnela w d...e, bo nie jest Ciebie wart dziewczyno!
 
lamorela ja też widzę więc jeszcze raz gratuluję :-) obym ja nie długo też się cieszyła tak jak Ty!!!

ola nie chciałam tego pisać, ale żabucha ma rację. Moim zdaniem jeżeli w związku nie ma wsparcia, zrozumienia to długo ten związek nie pociągnie. Jeżeli mąż nie pomagał Ci przy 1 dziecku to przy 2 też tego robił nie będzie. Jeżeli oboje pracujecie to niestety, ale obowiązki domowe trzeba dzielić na 2 osoby.
Ja z moim J jesteśmy ze sobą 11 lat, w tym 6 lat małżeństwa. Nie prawda "że pięknie i romantycznie jest w filmach". My po 11 latach wspólnego bycia ze sobą jesteśmy, że tak powiem jak 2 gołąbki. Jest miłość, namiętność, tęsknota... jak się Kubuś urodził to byliśmy najszczęśliwszą parą na świecie z małym bobaskiem :happy: miłości w naszym związku nigdy nie było mało i dalej trwa... Moja babcia mówi, że takie stare, a jeszcze nam się na czułości zbiera :-D.
 
Lamorela, Olapola gratulacje ! :-)

Ja rozumiem Oli zwiazek, mój był na początku słodki i romantyczny, z czasem zaczęło się psuć, coraz mnie miłości, a więcej fochów i liczenia tylko na siebie, a nawet wygarnianie na co pieniądze poszły... Ale teraz od ok. 2 lat znowu jest nam fajnie, fakt czasem musze przypomniec mojemu A o innych obowiązkach, ale jest nam znacznie lepiej.
W każdym bądź razie Olapola nie poddawaj się, rozmawialiście na ten temat? Oczywiście jeżeli nie chcesz odpowiedzieć, ja to zrozumiem.
Niech się Wam dziewczyny fasolki zdrowo rozwijają.

U mnie nuda, wiatr i deszcz. Momentami coś mnie w podbrzuszu zakłuje i pociągnie,
 
reklama
Do góry