Hej dziewczyny
Miesiąc mnie nie było, ale nie chciałam czytać - musiałam się odciąć, bo czytanie sprawiało, że za bardzo się fiksowałam. Przestałam robić testy owulacyjne, sprawdzać śluz, temperaturę. Przed poronieniem zaszłam w ciążę od razy w pierwszym cyklu starań więc wiedziałam, że mogę, tylko najgorzej się spinać. Postanowiłam więc się nie spinać, nie czytać i po prostu przytulanki były co drugi dzień.
Ogólnie po poronieniu miałam mega nieregularne cykle - raz 45 dni, raz 55. Nie liczyłam więc na owu w 14 dniu cyklu. Nie wiedziałam też przez to kiedy wypada mi termin miesiączki. Ale w tym tygodniu zaczęłam się dziwnie czuć. Tak jakbym była przeziębiona, ale bez gorączki, bólu gardła, kataru i innych przeziębieniowych spraw. Czułam się słabo, byłam zmęczona, temperatura wahała się między 37.0-37.6.
Mąż coś mi powiedział, nic złego, a ja po prostu się rozpłakałam po jego słowach i zaczęłam krzyczeć na niego. W pracy byłam taka rozkojarzona (dwa razy nie zapięłam rozporka po wyjściu z toalety
), wszystkie zapachy czułam zawsze przed innymi pracownikami. Jak pytałam: "czujesz ten zapach?', to pozostali zaczęli wyczuwać go spokojnie parę minut po mnie.
Zaczęło mi coś klikać w głowie. Został mi jeden Clearblue z poprzednich starań, zrobiłam od niechcenia rano i....... dodatni. Byłam w szoku. Kupiłam jeszcze pink płytkowy i bobotest żółty, zrobiłam dziś. Oba dodatnie.
Jestem w szoku. Nie mam pojęcia kiedy powinnam mieć termin @, ale jeśli testy są dodanie to znaczy, że cykl zrobil się ok. 30 dniowy i domyślam się kiedy musiałam zajść, przez co @ powinna być jakoś w tym tygodniu właśnie. Powiem Wam, że nawet na betę nie chcę iść. Nie chcę się fiksować. co ma być to będzie. Za tydzień pójdę do lekarza. Jestem trochę zaszokowana moim podejściem, ale wiem ze tak jest lepiej, bo wiem jak było ostatnio. Niczego już nie zmienię.