Dzięki. Nie poddam się. Będziemy próbować do skutku.
Jednak z każdym cyklem rozpacz jest większa... Łudziłam się ze po poronieniu zajde szybko... Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Temperatura w sypialni niestety tez powoli przygasa, a seksy od zawsze super i częste. To cisnienie na ciążę odbiera nam radość z seksu. A ja wegetuje, idę do pracy, sprzątam, gotuje, ale czuję się pusta w środku. Nie spotykam się z nikim (bo nie można hehehe, ale kontakty socjalne ograniczylam już przed kwarantanna), boję się że nie wyjdę z tego dołka... Nie potrafię tez na ten temat rozmawiać, a i koleżanki unikają tematu. Nie potrafią zrozumieć. Właściwie to tylko jedna koleżanka o tym wie, ale w obie ciaze zaszła w 1 cyklu i siedzi z noworodkiem w domu... Nie obwiniam jej, absolutnie, ale ciężko siedzieć obok niej i jej szczęśliwej rodzinki, na którą wiecznie narzeka i tylko myśleć o tym, jak bardzo chętnie bym się z nią zamieniła.
Bardzo tęsknie za moim dzieckiem, w końcu żył we mnie 12 tygodni. Miał już rączki, nóżki, zawsze fikał koziołki na usg... Odtwarzam codziennie wizyty u lekarza, zeby tych chwil i spotkań nie zapomnieć, ale boję się oglądac zdjęcia usg. Schowaliśmy je do kartonu wraz z innymi pamiątkami i zanieśliśmy do piwnicy. Dałabym wiele, żeby był ze mną chociażby jeden dzień dłużej. Gadaliśmy do niego codziennie. Mój Partner całował mnie w brzuch... Nie wiemy niestety płci, jednak cały czas mówiliśmy on i lekarz zasugerował, że ma coś między nogami, więc może byłby chłopak. Nawet po takim czasie boli strasznie... Niestety szansa na poznanie mojego dziecka została mi odebrana, nie będę miała okazji go pocałować i przytulić, nie poznam jego włosów i koloru oczu... Nie nawiążemy relacji..
Datego jeszcze silniejsze jest moje pragnienie dziecka, tak silne, że odbiera radość z życia... Nowa ciąża ukoiłaby moje złamane serce i przywróciła radość życia. Dlatego próbujemy dalej i będziemy próbować aż do skutku. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo...