u nas przytulanki byly w niedziele i w srode, z czego w srode mialam owulacje i wystarczylo aby byly owocne
my z reguly staramy sie przytulac co 2-3 dni, czasem codziennie, wszystko zalezy od dnia, od humoru, samopoczucia... jedno co moge doradzic... lepiej małżowi nie mowic, ze owulacja, ze dzis musimy, bo atmosfera jest wtedy calkiem inna. moj sie stresowal, denerwowal, powtarzal, ze on kocha mnie, ze chce zbeysmy mieli dzidizusia ale ze nie moze zniesc tego, ze ja wariuje w okolicy tych dni i traktuje go jak maszynke do robienia dzieci, nieraz mi zarzucil, ze jak zawsze jest swietnie tak w tych dniach ja robie wszystko na odwal sie, byle szybko, hehe. i to byla niestety prawda. troche sie zapedzilam z tym wszystkim. wiec pozniej emocje odstawilam na bok, odpuscilam, jemu nie mowilam kiedy owulacja bo i po co? chcial dzidzie tak samo jak ja, tyle ze ja bardziej emocjonalnie i mechanicznie do tego podchodzilam, hehe. na pewno zycie seksualne wtedy jest po prostu fajniejsze, na luzie, bez spiny... a jak powiedzialam mu, ze jestem w ciazy to szalal, skakal z radosci, mowil do brzuszka... i do tej pory czasem jak gadamy to mowi mi, ze to nasze bobo powstalo bez presji, . a ja wtedy w serduszku sie smieje, ze ile mu to sprawia radosci teraz i ile mniej nerwow wtedy, gdy ja wciaz trzymalam reke na pulsie ale nieco dyskretniej