Dokładnie tego nie da się opisać to trzeba przeżyć i zobaczyć . Mnie maz trzymał w klinice tutaj w UK bo zaczęłam gadać do profesora różne dziwne rzeczy byłam po 2gim poronieniu sklamalam powiedziałam ze to moje 3cie uwierzyli debile dali mi skierowanie do infertility clinic ( klinika płodności ) poszłam 4mies czekałam na wizytę a ten do mnie aspirynke proszę brać a na bóle jakieś jajników paracetamol! Jak usłyszałam paracetamol myślalam ze zejde mieszkasz w UK to wiesz o czym mówię .
KOBIETY TUTAJ PO PORODZIE 1SZEGO DZIECKA WYCHODZĄ ZE SZPITALA PO 6 , 7 H !!!! BO NIE MA MIEJSCA !
TAKI KRAJ rozwinięty a taki biedny .
Ja kochana po tym profesorze co mi paracetamol każe brać chodzę tylko prywatnie i płace ciężkie pieniądze za wizyty uwaga u nie specjalisty tylko u osoby która po kursie jest tu lekarzowi nie ma prywatnie usg robi nie ginekolog tylko ultrasonografista! Osoba po kursie ! I takie coś kosztuje 700zl usg 10min a monitoring cyklu 1300£ ! Około 6.5 tys zł . Ten kraj jest chory
ooooo... ja moge opowiadac bez konca tak samo hehe. pomijam fakt, ze luszczyce zdiagnozowali jako astme. poszlam w Pl do ginekologa, taka zwykla rutynowa kontrola podczas wakacji, jak co roku, mowie panie doktorze zdarzylo sie krwawic kilka razy po stosunku. zbadal, obejrzal, diagnoza: polip na szyjce macicy. mowi do mnie zapraszam w poniedzialek o 7 rano na odzdzial do szpitala, usuniemy go. niestety w sobote wyjezdzalismy juz wiec postanowilam, ze pojde w Uk do GP powiedziec, ze cos mi dolega. no i poszlam. dostalam numer telefonu pod ktory musialam zadzwonic po to, zeby uslyszec, ze na konsultacje bede czekac 8 tygodni i jesli potwierdza, ze mam tego polipa to kolejne 8 na zabieg. kupilismy bilety do Pl, w Kielcach za 400zl usuneli mi go w 5minut.
niewiele czasu pozniej, badam sobie piers, jest guz, jeden, drugi, trzeci... na nastepny dzien do GP. obejrzal, pomacal, no owszem, ejst guz. znowu numer telefonu, znowu czekanie na konsultacje kilka tygodni. w tym czasie dziwie sie, ze nie zsiwialy mi wlosy ze strachu czy to rak. w koncu doczekalam sie konsultacji. diagnoza: cysty w piersi, nic groznego. zapytalam czy moga cos z tymz robic, powiedzieli, ze po co. wytlumaczylam, ze odczuwam dyskomfort, jedna z nich byla wielkosci orzecha wloskiego... podczas kapieli nie robilam nic innego tylko ja dotykalam panicznie sie bojac. ok, postanowili,ze sciagna mi ten plyn z cysty na zywca, zgodzilam sie. zapytalam czy moga zbadac druga piers, powiedzieli, ze na kartce jest napisane ze tylko lewa wiec badaja lewa, prawej nie dotkneli
cysta wrocila bo jak sie okazlao zle sciagneli plyn, za drugim razem bolalo jak cholera gdy ja oprozniali.
poszlam do GP w 2018r i mowie, ze w Pl zrobilam badanie TSH i wynik 5,89 wiec troche za duzy jak dla kogos, kto sie chce starac o dzidzie. powiedzieli, ze wymyslam, ze nie widza problemu zadnego... eh, szkoda gadac. ale z drugiej strony, dziewczyny tutaj publiczna sluzba zdrowia niestety tez kuleje i jak zawsze narzekalam na Uk, tak teraz gdy uslyszalam, ze do endokrynologa na NFZ poczekam 372 dni to szczeka mi opadla.