Hej, wita Was Kasia
To może i ja napiszę po 2 i pół latach namiętnego podczytywania Was
mam 30 lat i jestem mamą prawie trzyletniego synka. Pierwsza ciąża udała się po roku takiego 'świadomego' starania. Wiedziałam zaraz po jego narodzinach, że bardzo chcę mieć drugie dziecko i tak to sobie zaplanowałam, ale jak widać do tej pory mi nie wyszło
przed ciążą okres był jak w zegarku co 27 dni, po ciąży niby dużej rozbieżności nie było, ale jednak wahał się od 26 do 35 dni. Przez pierwsze 1,5 roku starań myślałam, że tak musi być, że podobnie jak przy pierwszym dziecku trzeba poczekać. Jednak potem zaczęłam zwracać uwagę na to, że nie obserwuję u siebie w ogóle śluzu płodnego, a jeśli już widzę typowy płodny śluz, to dosłownie parę dni przed samym okresem,az do okresu. Zrobiłam więc serię badań z krwi, wszystko wyszło dobrze, i w końcu zdecydowalam się na monitorowanie owulacji. I jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że owulacji w ogóle nie ma, tworzą się torbiele, które samoczynnie znikały. Lekarz powiedział, że czasem tak bywa i kazał się dalej starać. Dwa miesiące temu jedna z takich torbieli była tak duża, że lekarka włączyła mi leczenie duphastonem i antykoncepcją. Powiedziała, że mam brać leki antykoncepcyjne przez 3 miesiące i ruszamy do starań. Po 20 dniach brania tych tabletek dostałam silnych zawrotów głowy i mdłości. Lekarz stwierdził, że to od tego (nigdy wcześniej nie bralam antykoncepcji), więc je odstawiłam i obecnie jestem w kropce. Chyba poczekam aż to całe zamieszanie z epidemią się skończy i znowu spróbuję jakiegos leczenia. Aczkolwiek powoli tracę nadzieję. Bardzo kocham swojego synka i cieszę się, że los pozwolił mi mieć chociaż jedno dziecko, ale nie ukrywam, że jest mi bardzo ciężko i po prostu przykro. Także podczytuję Was i podziwiam! Trzymam kciuki za każdą z Was i mam nadzieję, że i Wy będziecie mi kibicować