Anasta07
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Listopad 2020
- Postów
- 12 236
Wiem że to marne pocieszenie i takie słowa docierają dopiero po czasie, ale ja po pierwszym poronieniu też myślałam że kolejnego nie przeżyję, że moje serce tego nie wytrzyma, ale stało się, dałam radę i to dużo lepiej niż z pierwszym. A zmierzam do tego że jesteśmy w stanie znieść więcej niż nam się w danej chwili wydaje, a Ty jesteś silną babką i ze wszystkim sobie dasz radędrugi raz to samo… Nie wiem czy iść do giną, gadać z nim o tym, czy zwyczajnie tylko czekać na krwawienie… no nie wiem… Jak czekałam na wynik pierwszego przyrostu to w głowie miałam, że drugiego biochema nie przeżyję i los sobie zakpił…
Cudne! A mi się nawet wczoraj śniło że powstał wątek zamknięty tj pisałyśmy...tylko ja nie miałam do niego dostępu, ale mi było przykro@pluto_nova jesteś silna Kobieta!
Ale pięknie - #staraczkowarodzina
Ja wczoraj wypiłam za nas dwie! Dziś troszkę żałuję...spoko, obżarłam się, zrobiłam maskę na włosy i już nie mam siły na wino…
Bez sensu. Co za chamskie zachowanie. Ja bym nie pojechałaWItam w tę piękną niedzielę!
Wstałam skoro świt, bo czeka mnie po raz kolejny cudowna atrakcja - następny chrzest w otoczeniu... Mój mąż po raz kolejny zostaje chrzestnym, co tutaj oznacza głównie spore zobowiązania finansowe.
Np. jego pierwszy chrześniak ma już 4 lata. Dostajemy listę prezentów od 5 lat na każdą okazję: zaczęło się od listy w ciąży (prezenty mają spływać przed rozwiązaniem), potem z okazji narodzin, następnie na każde urodziny, Boże Narodzenie i Wielkanoc. Niektórzy pomyślą: fajnie, że jest lista, wiadomo, co kupić. Tylko że osobiście uważam, że jeśli się z tych wszystkich okazji nie widujemy, to wysyłanie prezentu za każdym razem to trochę nie teges... Jakoś blisko w ogóle nie jesteśmy. Teraz na przykład będą urodziny chrześniaka. Mój mąż jako chrzestny został zaproszony na kawę... uwaga... PO URODZINACH! Nie jest nawet zaproszony na imprezę i obiad!!! Będziemy jechać 100km w jedną stronę, żeby dać prezent i napić się kawy z innymi najedzonymi gośćmi...
No tak jakoś musiałam sobie ulżyć, jakby nie było innych problemów...
Ja swoją też, czasem 2 razy w roku, ale przez pandemię zleciało 2,5 i tak mi przykro z tego powodu. Mojego chrześniaka podobnie i baaardzo nad tym faktem ubolewam, no ale odległość i praca niestety robią swojeJa moją chrześniaczkę widzę raz na rok (czyli w czerwcu zobaczę ją drugi raz) ale jesteśmy z jej mamą w miarę stałym kontakcie telefonicznym. Ta znajomość trwa od liceum.
Oho, to może remoncik?Walnełam odkurzaczem w ścianę tak że aż tynk odpadł
Myślę że przedmówczyni chodziło o ilość zachodu w obecnych czasach z komunią. Ja tyle nie musiałam latać co dzieciaki obecnie,teraz to jest z tym jakaś tragedia. A tym bardziej rodzice NIGDY ze mną nie byli na jakiś próbach czy wogóle, zero związku, przyszli dopiero na komunię.Dla mnie spędzenie czasu w kościele nie jest cyrkiem
P.S. Nie jestem ultrakatoliczką, moja wiara i praktyka tez mogłaby być silniejsza i stabilniejsza, z wieloma rzeczami nie mogę się zgodzić, wiele uważam za wypatrzenia. I jakoś muszę sobie to poukładać.