Dobry wieczór,
witam wszystkie forumowiczki - te znane i jeszcze mi nieznane.
Nie było mnie kilka dni, bo niestety obowiązki służbowe i domowe nie pozwoliły nawet zajrzeć do Was.
Pewnie nie uda mi się nadrobić wszystkiego (chyba z 60 stron
) więc przejrzę ostatnie strony
centka - pozytywne testy (nawet monitoring cyklu potwierdzający owulację) nie gwarantuje ciąży, bo jaby nie patrzeć najważniejsze jest zapłodnienie owego jajeczka. dlatego ja myślę aby testy traktować informacyjnie ( jak przebiega cykl i w ogóle) a zastanawiać się dlaczego nie dochodzi do zapłodnienia...
Obawiam się, że w wielu przypadkach ( MOIM też) to wina podświadomości. Im bardziej chcemy tym bardziej się blokujemy, ale ja nie wiem jak sobie odpuścić. Gdybym miała dwadzieściakilka lat to mogłabym zluzować, a tu 33 roczek leci....u męża za chwilkę 40 - no nie da się odpuścić, bo to już późno.... Teraz żałuję, że kilka lat temu nie poszłam na żywioł jak teraz moja szwagierka. Jestem zbyt odpowiedzialna i tyle.
dziewczyny nie chcę zostać źle zrozumiana, ale czegoś nie kumam....niektóre z nas co miesiąc się nakręcają, robią przedwcześnie testy, smucą się kiedy nie wychodzą pozytywne....i po co? Wiem, że chcemy wiedzieć JAK NAJSZYBCIEJ, ale w bardzo wielu przypadkach pierwsze pozytywne testy wychodzą po 14-20 dniach od spodziewanej miesiączki. Po co więc robić testy w 8 dniu po owulacji??? To najczęściej niepotrzebny smutek i stres.
Jeżeli będziemy w ciąży, to tydzień, czy dwa później testy będą miały szansę nam to wykazać. Ja też MOCNO ( tak samo jak każda z nas) chcę zostać mamą, ale już nigdy nie zatesuję przed spodziewaną @. Szkoda nerwów, smutku i pieniędzy...
Do czasu potwierdzenia II nie traktuję się jakbym miała być w ciąży. Mdłości też raczej nie występują w pierwszych 14 dniach...więc są to tylko wybryki podświadomości.
kobietka - rozumiem Wasz ból, ale prawda jest taka, że każdy kto ma dostęp do towaru (na magazynie, gdzie nie mają dostępu klienci) odpowiada finansowo za jego zgodność. Nie wiem jak to wygąda u Twojego męża, ale jeżeli wchodzą na teren magazynu to nieistotne komu zgadzają się papiery na to co wywozi ( a co kto wyniesie pod kurtką). Jeżeli brak towaru to znaczy, że ktoś go kradnie. Powiem Ci jak jest u mnie w firmie (handel, z dostępem klienta do części towaru) - jeżeli brakuje towaru z hali sprzedaży gdzie dostęp ma klient - nie można obciążyć tym pracownika, natomiast jeżeli brakuje towaru do którego nie ma dostępu klient - to w 100% odpowiadają za niego pracownicy - bp kto inny??? Wyobraź sobie, że osoba (jedna lub kilka) u Twojego męża zarobiła na boku 12000 zł, a zapłacą za to wszyscy. Koszt dzieli się na wielu więc ten zarabiający na boku tak czy siak jest do przodu- jedynym rozwiązaniem jest znaleźć złodzieja. Przykro jest pracować w takiej sytuacji, ale to nie zmienia faktu, że pracodawca też nie będzie ponosił kosztu złodzieja. U mnie skończyło by się na sukcesywnym zwalnianiu najbardziej podejrzanych - nawet gdybym miała wymienić całą załogę.
Na szczęście mam wspaniałych pracowników i nie mam takich kłopotów.
Nikt nie prowadzi interesu dla strat. Nawet taki, który ma najdroższe samochody i kasy w bród. Gdybyś to Ty miała taką firmę ??? Tolerowałabyś wielotysięczne straty/braki ?? Wiem, że wydaje się to niesprawiedliwe, ale przemyśl, to patrząc z perspektywy każdej ze stron
ewka - gratuluję Poczekaj ze dwa tygodnie na wizytę u lekarza, bo może nic nie zobaczyć i będziesz się niepotrzebnie denerwować. Zazdraszczam
malusiolka - nie łam się, to nie z Tobą jest coś nie tak, to te testy są takie popiepszone. Zdasz przy najbliższej okazji. Trzymam kciuki Kochana. Twoje wątpliwości też są naturalne, wszystko się ułoży.