To i ja Wam opowiem, jak poznałam mojego męża :-)
Otóż, moja przyjaciółka nosiła moje zdjęcie w portfelu. Nie wiem po co, no ale nosiła moje, rodziców i swojego chłopaka. Oczywiście zdjęcie chłopaka na pierwszym miejscu. Ale się popsztykali i przełożyła moje na wierzch. Poszła w pracy do automatu na kawę, a przy niej stanął jej kolega z pracy. No i jak płaciła, to spojrzał na zdjęcie i pyta się, kto to. A moja koleżanka, że to jej przyjaciółka i wolna. No to on, żeby nas umówiła. Po czym Anka dzwoni do mnie, że mi męża znalazła. Oczywiście puściłam to mimo uszu, no ale się umówiłam. Ale chłopak robił wszystko, żeby na tę pierwszą randkę nie przyjść. A to wyjeżdżał służbowo, a to długo pracował, aż w końcu się połamał. No i umówiłam się z nim, ja szłam rozgadana, one ledwo z tymi kulami mógł mnie dogonić, ale zaiskrzyło. :-)
A żeby było jeszcze śmieszniej, to wiele lat temu byłam u wróżki, takiej starej cyganki. Była świetna, bo wszystko imionami mówiła. Ja imienia Tomek nie lubiłam, bo to mój wnerwiający kuzyn był no i jak poznawałam jakiegoś Tomka, to głupek. Do tego stopnia tego imienia nie lubiłam, że jak poznawałam kogoś o tym imieniu, to od razu kończyłam znajomość. A ta cyganka mi tu opowiada, że jakiś Tomek będzie, ja wtedy kręciłam z Marcinem i mówię, żeby mi o nim opowiedziała, a ona Tomek i Tomek. Myślałam, że o kuzynie mówi, więc ciągle jej przerywałam, że mnie żaden Tomek nie interesuje, tylko Marcin.
Jak się oczywiście domyślacie, mój mąż ma na imię Tomek :-) Powoli zaczynam tolerować to imię
