Witam w piękny, słoneczny choć chłodny dzień. Popijam "imitację kawki", ogarnęłam się w biurze i mam chwilkę.
Malusiolka, natkusia - obiadek był szybki i prosty, ja również pracuję i obiady w tygodniu są proste i szybkie właśnie. Ale zawsze zdrowe, smaczne i piękne bo je się też oczami
natkusia - przykro mi, tulę. I paluchy za następny cykl &&&&&&
Cyntia85 - my również zmieniliśmy styl życia. Podoba mi się idea wellness
Wellness: Co to jest zdrowy styl życia?
My również nie używamy "chińskich witaminek" ;-), mam zielnik, używamy suszonych ziół i świeżych przypraw. Ja lubię kaszę gryczaną i brązowy ryż. Naturalnych produktów probiotycznych (przetwory mleczne, kiszonki) spożywamy na codzień, ale nigdy nie zagłębiałam tematu. Poszperam, poczytam, bo mnie zaintrygowałaś
A Twój eksperyment - czad!!!
Może ja dlatego nie mogę zajść, bo zdrowa byłam jak rydz, a tu się okazuje, że smark płodny jest potrzebny...
teraz muszę wskoczyć na męża, bo gdzieś resztki smarków nam się plączą
emkacafe - jak wspomniałam to tryb życia, filozowia czy idea życia. Dla mnie to codzienność a codzienność jest systematyczna sama w sobie. Od słodyczy łatwo się odzwyczaić. Wystarczy samozaparcie, po miesiącu są ohydnie słodkie i kleiste więc niesmaczne. A we WSZYSTKICH słodyczach znajduje się syrop glukozowy lub glukozowo-fruktozowy. Silnie uzależniająca substancja, która przestawia organizm na tycie.
gorgusia - witaj. Powodzenia.
wiikki - super, cieszy mnie każda osoba dbająca o to co je ona i jej rodzina. Coraz więcej świadomych ludzi
mychunia - współczuję chłodnego mieszkania. Ja mam piec co z podajnikiem, kominek z płaszczem więc wystraczy pstryknąć
i ciepło się robi. Ale to nasz domek, więc warto było zainwestować.
Dziwny ten cykl, jestem w 13 dc owu powinna się zbliżać a zamiast soczystej brzoskwinki mam suszoną śliwkę.... Prawie w ogóle śluzu. Szyjka wysoko, dość twarda... Nie mierzę tempki więc nie wiem o co cho.....MOże to przez chorobę, poza tym ostatnio kiepsko się nawadniam i może wszystko to w połączeniu. A może nie będzie owu.... No nic i tak mam dziś chęć na bzykano, mój małż też się znacząco uśmiechał pod nosem, więc może dziś pobzykamy. Choć sama nie wiem kiedy bo czasu dziś deficyt. Na 15 zebranie wiejskie, małż na 18 na nockę, a chciał się jeszcze po obiedzie przespać.... Chyba wciągniemy obiad, poseksimy się i on pójdzie spać a ja na świetlicę.
Wczoraj pod wieczór we własnym domu zaliczyłam glebę. Powiesiłam pranie na suszarce pokojowej, zaniosłam do graciarni i wróciłam do salonu posegregować skarpetki i powiesić na "ośmiornicy". Byłam przekonana na milion procent, że pies na dworze, bo przeoczyłam moment jak ją wpuściłam i szłam sobie zawiesić skarpetki...z jasnego salonu do ciemnego pokoju. W drzwiach nastapiłam na coś co zakwiczało jak świnka i lecąc w powietrzu zastanawiałam się co jest???????
Dopiero jak pierdyknęłam o podłogę i przypełzła do mnie Kora, przerażona zaczęła się tulić ( ona jest ze schroniska i bardzo się kuli, kiedy ktoś krzyczy a o podniesieniu ręki nie wspomnę) domyśliłam się o co chodzi. Kora pewnie myślała, że chciałam ją kopnąć.... Boszzzzzz jak ja się przeraziłam