Wierzę, ja mam inny "odchył". Ja przez długi czas jeździłam do pracy dłuższą drogą, bo bałam się wjeżdżać na ulicę Polną w moim miasteczku - pod tym adresem jest szpital, w którym przeżyłam swoje. Boję się lekarzy, szpitali, jedynie gdzie wejdę, to prywatnie, ale do zwykłej przychodni nie mogę iść, bo mam coś jakby atak paniki. Nie wiem. Bardzo mi przykro, że masz takie odczucia, ale jestem przekonana, że ona na pewno tak nie myśli i nic złego się z nią nie stanie. Ma teraz swoich kochających rodziców i to się liczy.
Ja bym nie zostawiła, ale nie mówię, że jak ktoś zostawi to jest zły.
Moje dzieci chciałyby się ze mną bawić w niszczenie sprzętów domowych i wyrywanie sobie zabawek, ale mnie to nie jara. Ja jestem ich mamą, nie koleżanką. Wspólny czas jakoś się dzieje po prostu, najczęściej się wygłupiamy, młodsza kokietuje ojca, żeby ją gilgał, ja oglądam programy przyrodnicze ściśnięta ze starszą, robimy coś w ogrodzie, różnie. Chorują mniej, bo dostają proszek na odporność i chyba to działa, odpukać.
Za to cała czwórka uparta do porzygu i potem wychodzą kłótnie, dziewczynki się szarpią, my kłócimy ze starym i stale jest hałas w domu. Nawet jak się dobrze bawią to jest ciągle głośno, co daje na psychikę. Nie ma idealnie, ale kocham moją rodzinę.