Ja tak w skrócie..poród tragiczny, cała porodówka wiedziala o moim porodzie..o 12 we wtorek odeszły mi wody, sączyły się dalej jeszcze, od 16 skurcze, później lewatywa bo rozwarcie na 3 cm. Lewatywa nic nie dała, później prysznic, wanna, w ramię przeciwbolowe leki tez nic nie dało. W końcu decyzja o znieczuleniu, 4 razy mi się wbijali skurcze co 1 min i ruszyć się nie mogłam. Podpięli mnie pod tlen, rozwarcie ruszyło, ja usypialam pomiędzy skurczami i o 3 rano urodził się Franio. Podobno już myśleli o cesarce. Jak na razie nie chcę myśleć o 2 dziecku