reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpniowe Mamy 2018

Dzień dobry.
Byłam dziś w laboratorium nawet w dwóch w podstawowym i od diabetologa. Odebrałam gbs, na szczęście ujemny.


To wspolczuje [emoji18][emoji20]
Ja to chyba jestem przez córcię serio traktowana ulgowo, bo od początku do 36 tygodnia super się czułam. Teraz te ostatnie 2,5 tyg jest ciężko i od tygodnia ledwo wychodzę z psem na dwór i jak wracam do muszę leżeć z pół godziny, bo ciągnie mnie po bokach tam gdzie nerki i brzuch się stawia i zero chęci do czegokolwiek. Także nawet przy końcówce jest łaskawa, może dziś by się coś rozkręciło [emoji3]

Aż z tej okazji dziś do 15 do powrotu mojego coś porobie tzn naszykuje mięsko na obiad, poprasuję chociaż polowe tych ciuchów xd
I poscieram kurze, bo w sobotę będziemy porządnie sprzątać już może ostatni raz przed narodzinami małej.
A dziś jeszcze nas czekają po obiadku zakupy spożywcze takie większe, chemię trzeba kupić co brakuje i do zamrażarki więcej żeby mieć na zapasik :D

Tak w ogóle to dzień dobry :)
Ja jak zwykle wstałam 9-10 hah, serio nie wiem, ale ja nie mam w ogóle problemów ze snem. Wstanę z 5 razy łącznie od 23-9 na wc i tyle
Ja też śpię tyle godzin i wstaję tylko raz na siku ok 5-6 nad ranem.
Nie wiem jak ja będę funkcjonować jak się mala urodzi.
 
reklama
Dziewczyny, z innej beczki, bo nie wiem czy to u mnie jakaś anomalia czy jak...
Pisałam Wam już że nie mam co zrobić z dziećmi na czas pobytu w szpitalu. Moj ma firmę i pewnie skończy się na tym, że jak się zacznie weźmie nagle wolne, pracownik sam nie zdoła skończyć aut klientom i będzie syf kiła i mogiła, bo wiadomo co może niezadowolony klient a tym bardziej wiecej niezadowolonych klientów...
Mój tato dzieci nie weźmie bo córka jego kobiety bierze ślub na początku sierpnia i nie da rady. Na rodzinę męża nie mamy co liczyć, są z daleka, zresztą zastanowiłabym się 5 razy czy choć na 2 godziny zostawić córy same z jego matką. No i przechodzimy do tematu mojej mamy... jutro wyjeżdża nad morze. Jak twierdzi, jedzie bo się czuje na tyle źle że nie chce być sama w domu (właśnie mi powiedziała że mdleje ostatnimi czasy ale do lekarza nie pójdzie bo jej się żyć nie chce.... ) a nad morzem przebywa jej mąż. uważa też że wcale jej się nie chce jechać ale musi żeby kłótni w związku nie było. Dzieci z sobą nie zabierze (choć jak twierdzi kocha je całym sercem) bo nikt nie chce ich zawieźć (w sensie wziąć fotelik, dzieci i bagaże do auta, mimo że miejsce jest), jej maż i jej brat a mój wujek uważają, że nie wezmą na siebie "takiej" odpowiedzialności (ja nie wiem, u nikogo znajomego nie słyszałam takich problemów). Jedyną opcją jest by oni pojechali sami pustym autem a my za nimi z dziećmi by je dowieźć i potem przywieźć do domu bo też ich nie przywiozą.... Nie wiem, to jest normalne?? pociąg naturalnie odpada bo nikt nie będzie się telepał z dwójką dzieci. Ja nie wiem jak oni to sobie wyobrażają że zostawie im dzieci na tydzien, ale oni ich do auta w razie co nie zabiorą.... Nosz K.....!!! Nie wiem, może ja mam jakieś wypaczone myslenie ale mam wrażenie że to chore. W tym wszystkim moja mama mi płacze, że ona chce mi pomóc ale nie ma jak... Jak powiem mężowi o tym ich poglądach to sie tylko zdenerwuje, a wtedy moja mama będzie jeszcze wiecej ryczeć.
Ja już nawet nie oczekuje niczyjej "pomocy", dam sobie rade sama jak najlepiej umiem. Ale na co te kwasy. Przecież to absurd byłby że czekamy sobie na poród i gdy się zaczyna lub gdy urodze, mój maż jedzie 8godzin z dziećmi by je zawieźć gdzieś a potem nie wiadomo co, bo jak coś się stanie to pewnie kłopot będzie żeby je do lekarza zawieźć.
Wasi bliscy też tacy przewrażliwieni??
Serio, przyszła do mnie mama na "kawe" powinnam się cieszyć a mi się chce płakać bo jak słyszę jej problemy i chęci do życia to normalnie rozpacz. Męzowi nie powiem bo zadzwoni do niej i ją ochrzani, że mnie dołuje a wtedy będzie jeszcze gorzej....
Sory, musiałam komuś się zwierzyć bo już nie moge normalnie :(
Nie macie jakiejś opiekunki? Starszej córki znajomych która by chciała dorobić i zająć się dziećmi? Ja bym tak kombinowała. Akcja z samochodem dziwna i trochę nie logiczna.
Albo może jakaś półkolonia? Tylko nie wiem ile Twoje dzieci mają lat. Wtedy mąż mógłby pracować a dzieci by się fajnie bawiły.
 
Twoja mama ma depresję pewnie?
Tylko dlaczego dzieci do auta nie wezmą? o_O
A moze opiekunka do dzieci by pomogła w razie co?
Tak, myślę, że ma depresję. Zawsze miała taki charakter że przed pracą nerwosole brała czy inne rzeczy. Odkąd pamiętam nie może wziać nieplanowanego urlopu bo jak współpracownicy będą na nią patrzeć... (miejsca pracy zmieniała wiec nie jest to kwestia firmy). Ja naprawdę próbowałam w różnoraki sposób jej pomóc ale nie wiem jak. Do tego chyba mam gdzieś do niej żal bo moi rodzice rozstali się 10 lat temu że tak powiem z jej inicjatywy. I nie uważam że mieliby trwać w nieudanym małżenstwie, ale uważam że skoro moja mama zdecydowała się odejść od rodziny to chciałabym by byłą szcześliwa. Tak podświadomie czuję jako jej dziecko, które też swoje przeżyło.
Do tego wszystkiego mój mąż nerwus, któremu się zwierzyć nie można bo zaraz do niej zadzwoni... No bez kitu, jak ona pójdzie usiąde i będę beczeć z bezsilności.
A do auta dzieci nie chcą wziąć tłumacząc się że odpowiedzialność jest za duża....
 
Dziewczyny, z innej beczki, bo nie wiem czy to u mnie jakaś anomalia czy jak...
Pisałam Wam już że nie mam co zrobić z dziećmi na czas pobytu w szpitalu. Moj ma firmę i pewnie skończy się na tym, że jak się zacznie weźmie nagle wolne, pracownik sam nie zdoła skończyć aut klientom i będzie syf kiła i mogiła, bo wiadomo co może niezadowolony klient a tym bardziej wiecej niezadowolonych klientów...
Mój tato dzieci nie weźmie bo córka jego kobiety bierze ślub na początku sierpnia i nie da rady. Na rodzinę męża nie mamy co liczyć, są z daleka, zresztą zastanowiłabym się 5 razy czy choć na 2 godziny zostawić córy same z jego matką. No i przechodzimy do tematu mojej mamy... jutro wyjeżdża nad morze. Jak twierdzi, jedzie bo się czuje na tyle źle że nie chce być sama w domu (właśnie mi powiedziała że mdleje ostatnimi czasy ale do lekarza nie pójdzie bo jej się żyć nie chce.... ) a nad morzem przebywa jej mąż. uważa też że wcale jej się nie chce jechać ale musi żeby kłótni w związku nie było. Dzieci z sobą nie zabierze (choć jak twierdzi kocha je całym sercem) bo nikt nie chce ich zawieźć (w sensie wziąć fotelik, dzieci i bagaże do auta, mimo że miejsce jest), jej maż i jej brat a mój wujek uważają, że nie wezmą na siebie "takiej" odpowiedzialności (ja nie wiem, u nikogo znajomego nie słyszałam takich problemów). Jedyną opcją jest by oni pojechali sami pustym autem a my za nimi z dziećmi by je dowieźć i potem przywieźć do domu bo też ich nie przywiozą.... Nie wiem, to jest normalne?? pociąg naturalnie odpada bo nikt nie będzie się telepał z dwójką dzieci. Ja nie wiem jak oni to sobie wyobrażają że zostawie im dzieci na tydzien, ale oni ich do auta w razie co nie zabiorą.... Nosz K.....!!! Nie wiem, może ja mam jakieś wypaczone myslenie ale mam wrażenie że to chore. W tym wszystkim moja mama mi płacze, że ona chce mi pomóc ale nie ma jak... Jak powiem mężowi o tym ich poglądach to sie tylko zdenerwuje, a wtedy moja mama będzie jeszcze wiecej ryczeć.
Ja już nawet nie oczekuje niczyjej "pomocy", dam sobie rade sama jak najlepiej umiem. Ale na co te kwasy. Przecież to absurd byłby że czekamy sobie na poród i gdy się zaczyna lub gdy urodze, mój maż jedzie 8godzin z dziećmi by je zawieźć gdzieś a potem nie wiadomo co, bo jak coś się stanie to pewnie kłopot będzie żeby je do lekarza zawieźć.
Wasi bliscy też tacy przewrażliwieni??
Serio, przyszła do mnie mama na "kawe" powinnam się cieszyć a mi się chce płakać bo jak słyszę jej problemy i chęci do życia to normalnie rozpacz. Męzowi nie powiem bo zadzwoni do niej i ją ochrzani, że mnie dołuje a wtedy będzie jeszcze gorzej....
Sory, musiałam komuś się zwierzyć bo już nie moge normalnie :(
Kurczę, dziwne to. Nie kumam dlaczego ich nie wezmą do auta, wy mielibyście jechać tyle godzin i gonić drugie auto. Ja z rodzicami w miarę dobre relacje ale chłodne bym powiedziała ale sama zaproponowała, że przyjedzie do dzieci jak pójdę do szpitala a później weźmie dzieci na kilka dni do siebie.
Może jakąś koleżanka, sąsiadka, starsza córka koleżanki, znajomej by się zajęła w tym czasie dziewczynkami?
 
Nie macie jakiejś opiekunki? Starszej córki znajomych która by chciała dorobić i zająć się dziećmi? Ja bym tak kombinowała. Akcja z samochodem dziwna i trochę nie logiczna.
Albo może jakaś półkolonia? Tylko nie wiem ile Twoje dzieci mają lat. Wtedy mąż mógłby pracować a dzieci by się fajnie bawiły.
Nie mamy nikogo takiego. Była siostra mojego męża ale pokłócili się na śmierć i życie... :/ Starsza by się załapała na półkolonie, ale młodsza ma 3 lata, nie przejdzie :/
 
Link do: Jak zmniejszyć ryzyko "śmierci łóżeczkowej"? - Opowiadam historie z życia i przemycam wiedzę medyczną dla Kobiet

Pisalyście kiedyś o SIDS i przeczytałam bardzo fajny artykuł u mamy ginekolog. Polecam.
Wiem że dużo z Was ma kokony i kliny i ten temat też jest poruszony w artykule.

A u mnie dzisiaj zapowiada się kolejny gorący dzień także kolejny dzień w domu. Od kilku nocy znowu chodzę co chwilę sikać i mam też dziwne sny. Dawno nie było tak żeby codziennie mi się coś śniło. Ogólnie jestem taka zmęczona w nocy ze do tego sikania to na spiaco chodzę.
Dzisiaj podobno ma przyjść łóżeczko dla Dzidka także mąż skręci żeby sprawdzić czy wszystko ok a później je złożymy aż do powrotu ze szpitala.

Powodzenia dla mam wizytujących dzisiaj:)
Kiedyś czytałam ten artykuł, ale chętnie sobie przypomnę :)
 
reklama
Kurczę, dziwne to. Nie kumam dlaczego ich nie wezmą do auta, wy mielibyście jechać tyle godzin i gonić drugie auto. Ja z rodzicami w miarę dobre relacje ale chłodne bym powiedziała ale sama zaproponowała, że przyjedzie do dzieci jak pójdę do szpitala a później weźmie dzieci na kilka dni do siebie.
Może jakąś koleżanka, sąsiadka, starsza córka koleżanki, znajomej by się zajęła w tym czasie dziewczynkami?
Wszyscy ludzie jakich znamy pracują, nikt nie weźmie wolnego. A nie mam znajomych, których dzieci powiedzmy miałyby po 15 lat i siedzą w wakacje w domu. Skończy się tak że mąż będzie musiał wziąć wolne. Ja sie nasłucham jaka to moja rodzina jest dziwna i niepomocna i pewnie pożremy się o to kilka razy. Oby tylko klientów nie potracił z tego powodu, bo ja jak nawet po szpitalu zostane sama z trójką to się ogarnę i radę dam, ale boje się o ten szpitalny okres. Zwłaszcza ze ja po pordach jak pisałam spędzałam w szpitalu koło tyogdnia.
 
Do góry