reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Sierpniowe Mamy 2018

reklama
To moze ja mam kosluny, ze tak skręcam nogi :) tańczyłam w balecie , moze mi sie powykrzywialy , ale ogolnie byłam bardzo wysportowanym dzieckiem wystawiali mnie w szkole na rozne olimpiady sportowe jako reprezentacje . A to nie jest tak ze jak ktos wlasnie jest wysportowany a potem przestaje ćwiczyć i ma mało ruchu to moga siadać stawy ?

Ja dużo ćwiczyłam, biegałam, grałam w siatkówkę itp. Przestałam jakoś po gimnazjum i nic mi się nie dzieje. A byłaś u ortopedy z tymi kostkami ?
 
Już tak z 8 tygodni ;)


To wspolczuje [emoji18][emoji20]
Ja to chyba jestem przez córcię serio traktowana ulgowo, bo od początku do 36 tygodnia super się czułam. Teraz te ostatnie 2,5 tyg jest ciężko i od tygodnia ledwo wychodzę z psem na dwór i jak wracam do muszę leżeć z pół godziny, bo ciągnie mnie po bokach tam gdzie nerki i brzuch się stawia i zero chęci do czegokolwiek. Także nawet przy końcówce jest łaskawa, może dziś by się coś rozkręciło [emoji3]

Aż z tej okazji dziś do 15 do powrotu mojego coś porobie tzn naszykuje mięsko na obiad, poprasuję chociaż polowe tych ciuchów xd
I poscieram kurze, bo w sobotę będziemy porządnie sprzątać już może ostatni raz przed narodzinami małej.
A dziś jeszcze nas czekają po obiadku zakupy spożywcze takie większe, chemię trzeba kupić co brakuje i do zamrażarki więcej żeby mieć na zapasik :D

Tak w ogóle to dzień dobry :)
Ja jak zwykle wstałam 9-10 hah, serio nie wiem, ale ja nie mam w ogóle problemów ze snem. Wstanę z 5 razy łącznie od 23-9 na wc i tyle
 
Zadzwoniłam dzisiaj do położnej i się okazało że teraz powinnam do niej przyjsc przed porodem jak chce żeby przyszłą do mnie po porodzie. Długo się zastanawiałam czy wogole załatwiać połóżna ale córka miała żółtaczkę i położna przychodziła i sprawdzała czy wszystko ok. No i ona współpracuje z naszą pediatra więc na pierwszą wizytę szłyśmy dopiero po miesiącu bo się konsultowały czy jest potrzeba ciągać noworodka do przychodni.
Także jednak się do niej wybiorę.
 
I oczywiście powodzenia kobitki na wizytach i dajcie znać co tam u was i maluszków [emoji3][emoji56]

Ja w końcu dziś muszę kupić ten kubeczek na mocz i w poniedziałek pójdę do laboratorium oddać mocz i krew jeśli zdążę oczywiście hah
 
Ja dużo ćwiczyłam, biegałam, grałam w siatkówkę itp. Przestałam jakoś po gimnazjum i nic mi się nie dzieje. A byłaś u ortopedy z tymi kostkami ?
Tak teraz przy ostatnich skręceniach w ciąży to przeciążenia, za duży ciężar na stopy przez brzuch, który jest nieproporcjonalnie wielki. No i ,że też po poprzednich skręceniach to lubi nawracać, jak się nie zagoi tak jak trzeba :(
 
Dziewczyny, z innej beczki, bo nie wiem czy to u mnie jakaś anomalia czy jak...
Pisałam Wam już że nie mam co zrobić z dziećmi na czas pobytu w szpitalu. Moj ma firmę i pewnie skończy się na tym, że jak się zacznie weźmie nagle wolne, pracownik sam nie zdoła skończyć aut klientom i będzie syf kiła i mogiła, bo wiadomo co może niezadowolony klient a tym bardziej wiecej niezadowolonych klientów...
Mój tato dzieci nie weźmie bo córka jego kobiety bierze ślub na początku sierpnia i nie da rady. Na rodzinę męża nie mamy co liczyć, są z daleka, zresztą zastanowiłabym się 5 razy czy choć na 2 godziny zostawić córy same z jego matką. No i przechodzimy do tematu mojej mamy... jutro wyjeżdża nad morze. Jak twierdzi, jedzie bo się czuje na tyle źle że nie chce być sama w domu (właśnie mi powiedziała że mdleje ostatnimi czasy ale do lekarza nie pójdzie bo jej się żyć nie chce.... ) a nad morzem przebywa jej mąż. uważa też że wcale jej się nie chce jechać ale musi żeby kłótni w związku nie było. Dzieci z sobą nie zabierze (choć jak twierdzi kocha je całym sercem) bo nikt nie chce ich zawieźć (w sensie wziąć fotelik, dzieci i bagaże do auta, mimo że miejsce jest), jej maż i jej brat a mój wujek uważają, że nie wezmą na siebie "takiej" odpowiedzialności (ja nie wiem, u nikogo znajomego nie słyszałam takich problemów). Jedyną opcją jest by oni pojechali sami pustym autem a my za nimi z dziećmi by je dowieźć i potem przywieźć do domu bo też ich nie przywiozą.... Nie wiem, to jest normalne?? pociąg naturalnie odpada bo nikt nie będzie się telepał z dwójką dzieci. Ja nie wiem jak oni to sobie wyobrażają że zostawie im dzieci na tydzien, ale oni ich do auta w razie co nie zabiorą.... Nosz K.....!!! Nie wiem, może ja mam jakieś wypaczone myslenie ale mam wrażenie że to chore. W tym wszystkim moja mama mi płacze, że ona chce mi pomóc ale nie ma jak... Jak powiem mężowi o tym ich poglądach to sie tylko zdenerwuje, a wtedy moja mama będzie jeszcze wiecej ryczeć.
Ja już nawet nie oczekuje niczyjej "pomocy", dam sobie rade sama jak najlepiej umiem. Ale na co te kwasy. Przecież to absurd byłby że czekamy sobie na poród i gdy się zaczyna lub gdy urodze, mój maż jedzie 8godzin z dziećmi by je zawieźć gdzieś a potem nie wiadomo co, bo jak coś się stanie to pewnie kłopot będzie żeby je do lekarza zawieźć.
Wasi bliscy też tacy przewrażliwieni??
Serio, przyszła do mnie mama na "kawe" powinnam się cieszyć a mi się chce płakać bo jak słyszę jej problemy i chęci do życia to normalnie rozpacz. Męzowi nie powiem bo zadzwoni do niej i ją ochrzani, że mnie dołuje a wtedy będzie jeszcze gorzej....
Sory, musiałam komuś się zwierzyć bo już nie moge normalnie :(
 
reklama
Dziewczyny, z innej beczki, bo nie wiem czy to u mnie jakaś anomalia czy jak...
Pisałam Wam już że nie mam co zrobić z dziećmi na czas pobytu w szpitalu. Moj ma firmę i pewnie skończy się na tym, że jak się zacznie weźmie nagle wolne, pracownik sam nie zdoła skończyć aut klientom i będzie syf kiła i mogiła, bo wiadomo co może niezadowolony klient a tym bardziej wiecej niezadowolonych klientów...
Mój tato dzieci nie weźmie bo córka jego kobiety bierze ślub na początku sierpnia i nie da rady. Na rodzinę męża nie mamy co liczyć, są z daleka, zresztą zastanowiłabym się 5 razy czy choć na 2 godziny zostawić córy same z jego matką. No i przechodzimy do tematu mojej mamy... jutro wyjeżdża nad morze. Jak twierdzi, jedzie bo się czuje na tyle źle że nie chce być sama w domu (właśnie mi powiedziała że mdleje ostatnimi czasy ale do lekarza nie pójdzie bo jej się żyć nie chce.... ) a nad morzem przebywa jej mąż. uważa też że wcale jej się nie chce jechać ale musi żeby kłótni w związku nie było. Dzieci z sobą nie zabierze (choć jak twierdzi kocha je całym sercem) bo nikt nie chce ich zawieźć (w sensie wziąć fotelik, dzieci i bagaże do auta, mimo że miejsce jest), jej maż i jej brat a mój wujek uważają, że nie wezmą na siebie "takiej" odpowiedzialności (ja nie wiem, u nikogo znajomego nie słyszałam takich problemów). Jedyną opcją jest by oni pojechali sami pustym autem a my za nimi z dziećmi by je dowieźć i potem przywieźć do domu bo też ich nie przywiozą.... Nie wiem, to jest normalne?? pociąg naturalnie odpada bo nikt nie będzie się telepał z dwójką dzieci. Ja nie wiem jak oni to sobie wyobrażają że zostawie im dzieci na tydzien, ale oni ich do auta w razie co nie zabiorą.... Nosz K.....!!! Nie wiem, może ja mam jakieś wypaczone myslenie ale mam wrażenie że to chore. W tym wszystkim moja mama mi płacze, że ona chce mi pomóc ale nie ma jak... Jak powiem mężowi o tym ich poglądach to sie tylko zdenerwuje, a wtedy moja mama będzie jeszcze wiecej ryczeć.
Ja już nawet nie oczekuje niczyjej "pomocy", dam sobie rade sama jak najlepiej umiem. Ale na co te kwasy. Przecież to absurd byłby że czekamy sobie na poród i gdy się zaczyna lub gdy urodze, mój maż jedzie 8godzin z dziećmi by je zawieźć gdzieś a potem nie wiadomo co, bo jak coś się stanie to pewnie kłopot będzie żeby je do lekarza zawieźć.
Wasi bliscy też tacy przewrażliwieni??
Serio, przyszła do mnie mama na "kawe" powinnam się cieszyć a mi się chce płakać bo jak słyszę jej problemy i chęci do życia to normalnie rozpacz. Męzowi nie powiem bo zadzwoni do niej i ją ochrzani, że mnie dołuje a wtedy będzie jeszcze gorzej....
Sory, musiałam komuś się zwierzyć bo już nie moge normalnie :(

Twoja mama ma depresję pewnie?
Tylko dlaczego dzieci do auta nie wezmą? o_O
A moze opiekunka do dzieci by pomogła w razie co?
 
Do góry