Masz po części racje, po części po wiadomo nie do końca i tak wiecie jak to u nas jest, bo pisanie to pisanie, a rzeczywistość to drugie
ale doceniam rady i troskę
Po prostu moim zdaniem czasami powinien sobie odpuścić te obowiązki, bo za dużo na siebie bierze i zwolnić, popatrzeć na mnie i spędzić z nami czas, bo po porodzie już nie będzie aż tak łatwo go spędzić tylko we dwoje
o to mi chodzi. Ja go nie chce broń Boże ograniczać, bo bardzo dużo mu daje wolnej przestrzeni, ale ja uważam, ze trzeba się szanować i pomyśleć tez o nas, o mnie - ze ja jestem tak jakby „uwiązana” do tego łóżka i jedyne atrakcje to zrobienie prania, wyjście z psem i telefon.. i tez mi nie jest łatwo i bzikuje przez to. A czuje się samotna i nie zastąpią mi tego koleżanki, których tutaj w sumie nie mam, bo mieszkam tu 2 lata i jakoś nie skupiałam się na szukaniu przyjaźni itd, jasne mam się do kogo tu odezwać itd, ale w tej końcówce ciąży uważam, ze to mój partner i ojciec dziecka powinien być przy mnie i mnie wspierać tak jak ja staram się żeby wszystko sobie tam robił i realizował, ale ja tez dużo od siebie daje - chociażby przez 9 miesięcy chronienei i noszenie naszej córki pod serduchem i nie narzekam bo to piękne, ale przydałaby się właśnie jakaś za to „nagroda” w formie tego, ze ostatnie 2 tyg przed porodem ja i córcia jesteśmy w centrum jego wszechświata, a nie inne sprawy, które powinny zejść już teraz troszkę na drugi plan, co nie oznacza ze ktoś mu każe wybierać albo rezygnować z czegoś. Wiec ja nie tylko oczekuje i biorę - oj daje dużo od siebie, bo mimo tego 37 tyg ciąży ciagle w domu wszystko prawie sama ogarniam, wychodzę z psem 3 razy, w pokoiku małej to wszystko ja sama znalazłam na internecie, zamawiałam, ciuszki i wszystko sama ja prałam, prasowałam, układałam.. jasne to są „babskie” klimaty i nie każe mu tego robić, ale mówię ze jest jednak podział obowiązków i nie tylko on daje od siebie maximium. Już nie wspomnę o tym generalnym sprzątaniu w weekend gdzie praktycznie wszystko sama zrobiłam.
Jasne, grunt to rozmowa szczera żeby sobie uświadomić kto czego potrzebuje i oczekuje. Jutro nad tym popracujemy na pewno
Wiesz... mimo,że jestem z moim mężem 8 lat, 4 lata po ślubie, dopiero pewne rzeczy do mnie docierają. I może skorzystasz z mojego doświadczenia,może nie
Chciałam podobnie do Ciebie, oczywiście z tego co piszesz teraz, być dla mojego męża księżniczka, ta jedyna, uwielbiana itd... Oczywiście tak na początku było,że koleżanki zazdroscily, "bo on w Ciebie taki wpatrzony". Jak zaczęło się robić poważniej,zaręczyny, ślub,dziecko, to zaczęło wychodzić,że jednak facet to facet,egoista itd. Myślał o sobie,żeby iść pograć w piłkę, pojechać na turniej itd. Bo na imprezy,piwka itd nie chodził. Dużo z nim rozmawiałam,że czas spędzony że mną, potemn z synem hpowinien byc najwazniejszy, ustaliliśmy sobie,że weekendy dla rodziny, a każde z nas 2 razy w tyg popołudniu może wyjść czy pobiegać,czy na siłownię, ja na siatkówkę,on kosza czy piłkę. Tylko że ja znalazłam od swojego dopiero gdy syn miał około 1,5 roku. I to był błąd. Każdy musi mieć coś swojego, MUSI. Do mnie długo to docieralo, bo ponad wszystko przekladalam nad czas spędzony z moim KSIĘCIEM, dla niego chciałam ładnie wyglądać, chciałam,żeby docenial,że ogarniam prace, dom, syna... I ostatnie smutne wydarzenia uświadomiły mi,że trzeba robić wszystko dla siebie. Dla siebie dobrze wyglądać, dla siebie posprzątać,żeby dobrze się czuć w domu A czasem dla siebie odpuścić to sprzątanie i poczekać aż facet sam da choć z siebie. Przede wszystkim być dumna z siebie kobieta, znająca swoją wartość. Nauczyłam się,co nie jest łatwe,że jak nie posprzątam dziś wszystkiego to nie oznacza,że jestem gorsza. Robota nie zając...
Trz3ba dużo rozmawiać, w umiejętney sposób przekazać co czujemy, ale gdzie mozna- odpuścić, zwłaszcza w tych najmniejszych rzeczach... Faceci są jak dzieci... cieszę się gdy ich chwalimy, doceniamy. Czasem to trudne,ale chyba łatwiej się żyje...ja się czuje jakbym na nowo zaczynała. I zobaczymy co z tego wyjdzie. Ja nie byłam łatwa,wiem,że nie zdawałam za dużo przestrzeni, ale smize spokojem uda mi się to zmienić,a swoim zachowaniem sprawie,że mój mąż za kilka lat mimo wszystko będzie wolał wolny czas spędzać z rodziną. Tak sam z siebie, nie proszony o to.
I piszecie że faceci tak mają,że mimo że np czekają na drugie dziecko To też im ciężko. Potwierdzam, z moim jest tak samo. Chyba trzeba cierpliwie poczekać aż te małe istotki się pojawia,a wtedy zachowanie mezow też się zmieni...
I wybaczcie,ale pocieszające jest to,że tyle z nas przy końcówce czuje się samotnie..
cieszę się,bo to znaczy że nie jestem nienornalna
haha,no i cieszę się,że znalazłam to forum i postanowiłam do Was dołączyć...
:*