Mikasa7
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Kwiecień 2018
- Postów
- 1 893
@Ankan trzymam kciuki!
Dziewczyny, a nie mam sił, świat się zawalił,wszystko nie tak...pisałam,że między mną a mężem się nie układa. Zaczęło się od mojej burzy hormonów, złego samopoczucia związanego z tym że leżę od 20 tc w czterech ścianach i tego,że w maju po delegacji obiecał,że w tej ciąży już nigdzie nie jedzie...Ale pojechał w czerwcu. A ja bardzo przeżywam jego wyjazdy, martwię się o niego,bo siedzi do nocy,a potem wsiada w auto i jedzie 10 h. Ok, zawsze miałam problem z wyjazdami,bo jestem też zazdrosnica. Wczoraj w końcu szczerze pogadaliśmy. Dowiedziałam się od niego,że on sobie uświadomił,że tak się nie da żyć, że to nienormalne,że nie może przyjechać do mnie i powiedzieć,że świetnie się bawił wieczorem,bo np po szkoleniu były kręgle czy piwko,,bo jak tak mówił,to ja mu robię awantury,że się dobrze bawi beze mnie. Że ma pretensje,że rezygnuje z wyjść towarzyskich na miejscu- to prawda,bo tyle było wyjazdów,ze jeszcze wyjścia,A ja chciałam jak najwięcej czasu żebyśmy spędzali rodzinnie... dodatkowo boi się,że nigdy nie spełni moich oczekiwań i nie będę z nim szczęśliwa. A ja przyznałam,że wcześniejsze wydarzenia też mam w sobie i moje zachowania są spowodowane brakiem zaufania do niego...I tym,że nigdy nie czułam,że jestem dla niego najpiękniejsza,najmadrzejsza... Slowa, ktore wypowiadal dudnia mi w uszach "ze jeszcze nie podjal decyzji". I ze nie zostawi mnie teraz z dwójką małych dzieci,bo wie,że to będzie ciężki czas...A ja nie chce litości... życzę od 23...nie daje już rady. Sam przyznał,że przez ostatni czas on czuje jakby miał dwie twarze...I ja to czulam;( nie wierzę że to wszystko tak daleko zaszło,bo nasze wady i problemy z akceptacją różnych rzeczy znaliśmy od początku... A terazdwojka dzieci...nie wiem jak ja sobie poradze;( wiem,że nie jestem łatwa,że dużo zabranialam... Że nie tak to powinno wyglądać... przepraszam Was, musiałam chociaż trochę z siebie wyrzucic;(
Dziewczyny, a nie mam sił, świat się zawalił,wszystko nie tak...pisałam,że między mną a mężem się nie układa. Zaczęło się od mojej burzy hormonów, złego samopoczucia związanego z tym że leżę od 20 tc w czterech ścianach i tego,że w maju po delegacji obiecał,że w tej ciąży już nigdzie nie jedzie...Ale pojechał w czerwcu. A ja bardzo przeżywam jego wyjazdy, martwię się o niego,bo siedzi do nocy,a potem wsiada w auto i jedzie 10 h. Ok, zawsze miałam problem z wyjazdami,bo jestem też zazdrosnica. Wczoraj w końcu szczerze pogadaliśmy. Dowiedziałam się od niego,że on sobie uświadomił,że tak się nie da żyć, że to nienormalne,że nie może przyjechać do mnie i powiedzieć,że świetnie się bawił wieczorem,bo np po szkoleniu były kręgle czy piwko,,bo jak tak mówił,to ja mu robię awantury,że się dobrze bawi beze mnie. Że ma pretensje,że rezygnuje z wyjść towarzyskich na miejscu- to prawda,bo tyle było wyjazdów,ze jeszcze wyjścia,A ja chciałam jak najwięcej czasu żebyśmy spędzali rodzinnie... dodatkowo boi się,że nigdy nie spełni moich oczekiwań i nie będę z nim szczęśliwa. A ja przyznałam,że wcześniejsze wydarzenia też mam w sobie i moje zachowania są spowodowane brakiem zaufania do niego...I tym,że nigdy nie czułam,że jestem dla niego najpiękniejsza,najmadrzejsza... Slowa, ktore wypowiadal dudnia mi w uszach "ze jeszcze nie podjal decyzji". I ze nie zostawi mnie teraz z dwójką małych dzieci,bo wie,że to będzie ciężki czas...A ja nie chce litości... życzę od 23...nie daje już rady. Sam przyznał,że przez ostatni czas on czuje jakby miał dwie twarze...I ja to czulam;( nie wierzę że to wszystko tak daleko zaszło,bo nasze wady i problemy z akceptacją różnych rzeczy znaliśmy od początku... A terazdwojka dzieci...nie wiem jak ja sobie poradze;( wiem,że nie jestem łatwa,że dużo zabranialam... Że nie tak to powinno wyglądać... przepraszam Was, musiałam chociaż trochę z siebie wyrzucic;(