Zaczęliśmy pisać na wczorajszy temat i wyczułam, że strasznie jest przybity.
Porozmawialiśmy otwarcie i wszystko wyjaśniliśmy. Szef coś mruknął ostatnio , że nie wiadomo co z pracą i że chyba cała firmę chcą zwolnić. Martwi się, bo dziecko w drodze, miesZkanie do meblowania, chcemy wziąć kredyt, drugi spłacamy. Nie mówił nic żebym się nie denerwowala i nie martwiła. Próbuje załatwić w razie czego coś innego żebyśmy nagle nie zostali na lodzie. 30ego pojedziemy do kuzyna Kamila który próbuje go wkręcić na lepsze warunki do takiej bardzo dobrej Firmy, dzięki której nie będziemy musieli się o nic martwic. Nie chcę mnie zawieść i już jest psychicznie wykończony, żeby dać mi wszystko czego potrzebuje ja i mała. Do tego boi się bo już tak blisko poród i nie wie czy podoła ze wszystkim. Wczoraj już się opil z bezsilności bo robi co może a do tego jest zdala od nas. Już nie drazylam wczorajszego zachowania. Dałam mu dużo oparcia i stwierdził że powinien porozmawiać ze mną od razu bo jest mu dużo lżej. Wytłumaczyłam , że problemy są i będą i nie możemy tak tego dusić w sobie. Od tego jest druga osoba , żeby się wyżalić porozmawiać, wesprzeć a nie tylko uśmiechać się jak jest dobrze. Mam nadzieję , że już będzie dobrze. Źle mu z tym , że tak mnie zranił wczoraj bo bardzo tego nie chciał. Ale po prostu wszystko pękło, tak stwierdził. Dziękuje , że mimo wszystko mogłam się wczoraj Wam wygadać bo dzięki temu było mi lżej ;-*
Teraz zacznie się stres o pracę i przyszłość, ale może los nas aż tak nie pokaże i da nam szansę żyć szczęśliwie..