Macie dziewczyny zabójcze tempo pisania. To cudowne ale jak tak się zaczytać to nie umiem się do wszystkich odnieść bo i tak czytam na raty przy moich dziewczynach.
Zaciekawił mnie sok z hyczki... u mnie się na to mówi hyćka i to ponoć typowo poznańskie określenie. Niemniej faktycznie samo zdrowie i pycha. Kiedyś bardzo marzył mi się kurs towaroznawstwa zielarskiego. Może sie kiedyś marzenie spełni. Zapomnialam ostatnio o tym A to przecież takie ciekawe.
Na usta również polecam wazeline. Z tym że ja raz dziennie na noc smaruje bardzo solidna warstwę po prostu. To mi w zupełności wystarcza.
Wczoraj się strasznie strachu najadłam. Nie wiem co mi było. Czy to stres czy co innego ale czułam taki ucisk jakby w tchawicy że aż bolało jak oddychalam. Dopiero mocna miętowa guma trochę osłabiła to uczucie. No i wciąż mam wrażenie takiej ciężkości w kroczu. Dosłownie jakbym tam sobie kilogramowy kamień włożyła. Też tak Macie?
Zapewniam pierworodki kochane że z wszystkim dacie sobie doskonale radę. Ja rodzac moją Laure miałam 24 lata i zero styczności z jakimiś dziećmi. Ze strony męża pomoc powiedzmy niewielka. A jakoś samo przyszło. Kapanie, przewijanie, obcinanie paznokietkow... mamy wrodzoną czułość w sobie i każda jest na tyle ogarnięta by dziecku nie zrobić krzywdy. A w razie co położna zawsze służy pomocą. Miłość do dziecka jest magiczna. Za pół roku będziecie się śmiać że miałyscie wątpliwości w swoje siły
I choć pisze to całkiem serio to sama się zastanawiam jak nauczę się siusiaka pielęgnować... No ale to chyba nie aż takie straszne