Patisa -nie znam cię a normalnie jak to czytam to mnie szczerze skręca .co on sobie myśli ...a dziecko? oby sobie to wszystk przemyślał bo chyba w przeciwnym wypadku nie ma co marnować na niego czasu.moze mu teście przeszkadzają ?czasem na swoim układa sie trochę lepiej.kurcze trochę dostałeś kopniaka od losu w czasie kiedy tak naprawdę zaczyna sie twoje życie .jak se pomyśle co ja miałam w głowie jak miałam 20 lat.kurcze ...a ty dzieck ,ślub ...tak nagle ....wielki szacun.i trzymaj sie.juz nigdy nie bedziesz sama mając Antosia.(ja kocham to uczucie z moja weroniką-nie ważne co sie stanie ona jest ze mną i muszę być dla niej silna)
Mam nadzieje ze to sie jakoś dobrze zanczy.
Patisa bardzo mi przykro, mam nadzieje ze facet zmadrzeje i zrozumie co zrobil, jesli mu bylo "zle u tesciow" to niech bedzie mezczyzna i zabierze was na"wlasne" mieszkanie
szczecia zycze i spoznione wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
Patisa-może to Ci się wydawać dziwne co teraz napiszę ale jednak... mój kolega a raczej bliski przyjaciel ożenił się był ze swoją żoną przez rok nawet nie cały w tym czasie było dzieciątko, miało pół roku kiedy odszedł wrócił za rok okazało się że według psychiatry miał depresję poporodową z której sam nie mógł wyjść wiem że to dziwnie brzmi ale tak było... teraz jest już z żoną 3 rok i nie ma zamiaru odchodzić. Też wyszłam za mąż 28 maja 2011...
Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa.
Boże.... ile kobieta musi wycierpieć.
Zeby to mało było, że wszystkie cierpimy fizycznie, bo taka nasza "natura" to na dobitkę mamy facetów takich jakich mamy i trzeba jeszcze cierpieć psychicznie.
Pogodziliśmy się.
maaga, jak napisałaś o tej depresji... no to chyba było coś w ten deseń. Zresztą... mam znajomą, która, jak jej wszystko opowiedziałam, to stwierdziła tylko, że zna ten ból, bo facet bez pracy to prawdziwa udręka.
No więc tak - próbował się ze mną skontaktować jeszcze tego samego dnia, nawet przyjechał porozmawiać, ale byłam tak wściekła, że gdy zaczął coś tam bąkać pod nosem zamiast mnie na kolanach przepraszać (
) to trzasnęłam drzwiami. Ale następnego dnia, jak już ciut ochłonęłam to zrobiło mi się go trochę żal... było po nim widać, że jest naprawdę źle. No i nie wyglądał jak "znudzony" facet. Strasznie przezywał rozstanie z Antosiem. Ja byłam wściekła, że ot tak sobie wyszedł, że się spakował. On lubi takie ostentacyjne fochy... a mnie zawsze szlak trafia.
Ale jak sobie pomyślałam, to fakt - od listopada bez pracy, siedzi całymi dniami w pokoju. Ja sie czuję ok, bo jestem u siebie, a on gorzej. Tym bardziej, ze on dodatkowo jest takim typem człowieka... bardzo dumnym, więc o nic nie poprosi, niczego nie weźmie jeśli nie jego etc.
Wkurzyłam się, ale potem zaczęłam się trochę obawiać, bo jeśli to depresja, to mógł sobie coś zrobić... huk wie. I z jednej strony miałam tego już po wyżej uszu, bo kłóciliśmy się bardzo często, a ja z każdą kolejną kłótnią coraz bardziej traciłam wiarę w nas. A z drugiej strony, pomyślałam, że mogę jeszcze raz zaryzykować.
Mieliśmy się wyprowadzać pod Warszawę, ale dopiero koło kwietnia. Pomyślałam, żę jeśli naprawdę mieszkanie u moich rodziców to taki problem to wyprowadzajmy się juz teraz!
Przyjechał, wcześniej dostał ode mnie niezłą reprymendę, potem się pogodziliśmy i jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy oglądać mieszkanie ( wyprowadzamy się do jego babci, ma piętrową chałupę z ogródkiem pod Wawą, nawet sama nalegała, żebyśmy się sprowadzili, bo nie stać ją na utrzymanie domu
).
Dwa sni później była przeprowadzka.
Teraz jestem trochę odcięta od świata, bo chwilowo nie mam internetu.
Mam nadzieję, że "to było to". Fakt, że jest trochę inaczej. Ale nie wiem jeszcze, czy stara się, żeby znowu nie było awantury ( bo moje zaufanie do niego jeszcze długo musi się odbudowywać ) czy naprawdę zadziałała "magia" nowego miejsca, bardziej neutralnego dla nas.
W każdym bądź razie znowu jest ok, co dla mnie osobiście jest czymś nie do pomyślenia. Myślałam, że to już koniec.
Mam nadzieję, że ten związek naprawdę będzie taki, jaki ja zawsze wierzyłam, że będzie.
A zmieniając temat - przyszła do mnie chusta AZIMI! Wrzuciłam ją do pralki i jutro będę ćwiczyć z Małym noszenie w chuści!
aż nie mogę się doczekać! :-)
Hej :-)Czytam Was codziennie ale jakoś nic nie piszę
Musimy się pochwalić mamy dwie jedynki dolne, raczkujemy i mówimy BABA TATA DADA
Nasz kluseczka waży 7920 (2 tyg temu) ma 68cm.
Hmm czym by jeszcze się pochwalić??
Zobacz załącznik 440308
Pozdrawiamy wszystkie cioteczki z BB ;-)
Matko, jaka PIĘKNA Kluseczka!
P.S. A co do Antosia - to prawda, że już nigdy nie poczuję się samotnie. Nigdy nie myślałam, że można być tak zakochanym w innej istocie! Po prostu za nim szaleje... mój synek to prawdziwy CUD! :-)
A wczoraj po raz pierwszy udało mu sie wsadzić sobie stópkę do buzi - akrobata.
Trzymajcie się ciepło.