Olga RaQ
Fanka BB :)
Witajcie po weekendzie, czas wrócić do życia na forum wyspałam się, do rana przy kojcu a potem jeszcze w łóżku, ta moja niedobra suka woli spać ze mną niż ze szczeniakami, spała ze mną na kołdrze przy kojcu a potem rano poszła ze mną do sypialni... na szczęście małe jak zgłodnieją to zaczynają się drzeć, to wtedy leci do nich i nastawia cyce... mam nadzieję że ich nie opuści całkiem bo coraz luźniej do nich podchodzi. Tylko Jumpera konsekwentnie przegania z okolicy pokoju w którym jest kojec, nawet z korytarza. Jumper na szczęście znosi to cierpliwie, chciałby tam zajrzeć no ale jak nie wolno to trudno...
odnośnie stłuczki RatinyZ - śmieję się trochę z tego że ja jestem w odwrotnej sytuacji, ostatnio nam kobieta wyjechała, w sumie niewiele się stało, trzeba tylko wymienić lampy (pękła jedna a drugą jakiś czas temu ja rozbiłam więc i tak trzeba było to zrobić) no i trochę nadkole wgięte i odarty zderzak ale nasze auto jest w takim stanie że nawet nie warto tego robić... a z ubezpieczenia wypłacą nam 2700... nie wiem jak to wyliczyli, auto oglądał rzeczoznawca, ledwo spojrzał na nie... no i tu taka decyzja. My oczywiście bardzo szczęśliwi - ostatnio coraz gorzej z kasą, czynsz z zeszłego miesiąca mam nie zapłacony bo nie miałam z czego, dziś na paliwo musiał mąż pożyczyć i mam zero na koncie w telefonie i dosłownie nie mam za co doładować... w sobotę zarobiłam 100zł to poszedł Łukasz do sklepu, kupił podstawowe rzeczy - pieczywo, ziemniaki, masło, coś do kanapek, mięso na obiad, mleko, wodę... i stówa poszła...
a teraz mi głupio jak najeżdżacie na tą kobietę że chce wypłatę z ubezpieczenia... mój mąż jest twardy w takich przypadkach, kiedyś miał stłuczkę nie ze swojej winy i mieli się "dogadać" - swoją drogą też z kobietą, i miał z tego masę nerwów bo ona chciała się wymigać. I od tej pory nie ma przebacz, protokół, ubezpieczenie, jak jest czas to i policja, wszystko na piśmie, mąż nie odpuszcza... no i faktem jest że zwykle z ubezpieczenia dostaje się dużo więcej pieniędzy niż się potem wydaje na naprawę (choć zależy też jak kto naprawia, mój mąż jest mechanikiem z wykształcenia, wszystko robi przy aucie, części kupuje przez internet) ... więc na przykład w naszym przypadku wszelkie takie stłuczki się opłacają, zdarzyło nam się parę razy, nie z naszej winy, i to zawsze szczęśliwie w sytuacjach kiedy byliśmy w totalnym dołku i kasa za stłuczkę wpadała jak z nieba...
Asia - współczuję że akurat teraz musisz mieć takie przejścia z mężem... zwłaszcza że piszesz że do tej pory było wszystko zawsze dobrze...
Doti - dobrze że córeczce już lepiej... ty to przawdziwą twardzielką jesteś że masz tak pod górkę ciągle a nie tracisz pogody ducha i sobie ze wszystkim radzisz :*
Malinkaizi - ja bloga nie czytałam, ale pewnie to zrobię żeby Cię lepiej poznać i przeżyć razem z Tobą trudnee chwile... czasem zdarza mi się czytać smutne historie, wzruszam się bardzo, staram się być wrażliwa na ludzkie tragedie, nie chcę być obojętna, no i zawsze doceniam przy tym to co mam sama, a także uczę się życia na doświadczeniach innych osób...
LaRemi - ja nie czuję na razie żadnych ruchów, jak zacznę to nie będę tego tak analizować nasze maleństwa są jeszcze małe, mogą obrócić się akurat w inną stronę i miziać po mniej unerwionej części brzucha i już możesz nie czuć... bez obaw...
cieszę się że tyle z Was miało miły weekend, ja też nie narzekam choć nie działo się nic wyjątkowego ale odpoczęłam po przeżyciach związanych ze szczeniakami, zjedliśmy mega pyszny obiad, no i mam w domu ładnie w miarę ogarnięte a to cieszy
dziś trochę ogarnę, na obiad ryż z jabłkami chyba zrobię bo mam od babci jabłka w słoiku, umyję włosy, pobawię się z Natalią, potulę pieski, a na 3 do pracy zarobić jakąś 100 znów na zakupy... zaś się pieluchy kończą :/ no i nie wspomnę ile kasy idzie mi na mleko i kaszki dla Titka... ale oczywiście jej nie będę niczego żałować
odnośnie stłuczki RatinyZ - śmieję się trochę z tego że ja jestem w odwrotnej sytuacji, ostatnio nam kobieta wyjechała, w sumie niewiele się stało, trzeba tylko wymienić lampy (pękła jedna a drugą jakiś czas temu ja rozbiłam więc i tak trzeba było to zrobić) no i trochę nadkole wgięte i odarty zderzak ale nasze auto jest w takim stanie że nawet nie warto tego robić... a z ubezpieczenia wypłacą nam 2700... nie wiem jak to wyliczyli, auto oglądał rzeczoznawca, ledwo spojrzał na nie... no i tu taka decyzja. My oczywiście bardzo szczęśliwi - ostatnio coraz gorzej z kasą, czynsz z zeszłego miesiąca mam nie zapłacony bo nie miałam z czego, dziś na paliwo musiał mąż pożyczyć i mam zero na koncie w telefonie i dosłownie nie mam za co doładować... w sobotę zarobiłam 100zł to poszedł Łukasz do sklepu, kupił podstawowe rzeczy - pieczywo, ziemniaki, masło, coś do kanapek, mięso na obiad, mleko, wodę... i stówa poszła...
a teraz mi głupio jak najeżdżacie na tą kobietę że chce wypłatę z ubezpieczenia... mój mąż jest twardy w takich przypadkach, kiedyś miał stłuczkę nie ze swojej winy i mieli się "dogadać" - swoją drogą też z kobietą, i miał z tego masę nerwów bo ona chciała się wymigać. I od tej pory nie ma przebacz, protokół, ubezpieczenie, jak jest czas to i policja, wszystko na piśmie, mąż nie odpuszcza... no i faktem jest że zwykle z ubezpieczenia dostaje się dużo więcej pieniędzy niż się potem wydaje na naprawę (choć zależy też jak kto naprawia, mój mąż jest mechanikiem z wykształcenia, wszystko robi przy aucie, części kupuje przez internet) ... więc na przykład w naszym przypadku wszelkie takie stłuczki się opłacają, zdarzyło nam się parę razy, nie z naszej winy, i to zawsze szczęśliwie w sytuacjach kiedy byliśmy w totalnym dołku i kasa za stłuczkę wpadała jak z nieba...
Asia - współczuję że akurat teraz musisz mieć takie przejścia z mężem... zwłaszcza że piszesz że do tej pory było wszystko zawsze dobrze...
Doti - dobrze że córeczce już lepiej... ty to przawdziwą twardzielką jesteś że masz tak pod górkę ciągle a nie tracisz pogody ducha i sobie ze wszystkim radzisz :*
Malinkaizi - ja bloga nie czytałam, ale pewnie to zrobię żeby Cię lepiej poznać i przeżyć razem z Tobą trudnee chwile... czasem zdarza mi się czytać smutne historie, wzruszam się bardzo, staram się być wrażliwa na ludzkie tragedie, nie chcę być obojętna, no i zawsze doceniam przy tym to co mam sama, a także uczę się życia na doświadczeniach innych osób...
LaRemi - ja nie czuję na razie żadnych ruchów, jak zacznę to nie będę tego tak analizować nasze maleństwa są jeszcze małe, mogą obrócić się akurat w inną stronę i miziać po mniej unerwionej części brzucha i już możesz nie czuć... bez obaw...
cieszę się że tyle z Was miało miły weekend, ja też nie narzekam choć nie działo się nic wyjątkowego ale odpoczęłam po przeżyciach związanych ze szczeniakami, zjedliśmy mega pyszny obiad, no i mam w domu ładnie w miarę ogarnięte a to cieszy
dziś trochę ogarnę, na obiad ryż z jabłkami chyba zrobię bo mam od babci jabłka w słoiku, umyję włosy, pobawię się z Natalią, potulę pieski, a na 3 do pracy zarobić jakąś 100 znów na zakupy... zaś się pieluchy kończą :/ no i nie wspomnę ile kasy idzie mi na mleko i kaszki dla Titka... ale oczywiście jej nie będę niczego żałować