Hej Laseczki
Olga apropo moje stłuczki to powiem Ci tak,zależy co się w samochodzie zadziało..(ja kocham auta i się dość sporo interesuje tematem,więc mniej więcej wiem co i jak)Piszesz ze nam wgniecenie na nadkolu,to spory element który trzeba zdjąć,wyklepać,zaszpachlować,lakierować itd. Lampy też są drogie.(Ja w całym moim nieszczęściu dziękowałam siłom nadprzyrodzonym że mi lapma tylna nie poszła bo za samą lampę z rozbitka tak z 500-700zł)
Bywam uczciwa w takich sprawach,ale ta Pani ma uszkodzony element ktory jest plastikiem i jest montowany na zatrzaski.Mojej teściowej były mąż miał warsztat blacharski,a jak poszedł w tany 20 lat temu to teściowa warsztat wynajmuje i nawet byłam u chłopaków się zapytać ile powinnam jej zaproponować to mówili 500zł robocizna i 200zł na nowego ciuszka
A nawet mówili,żeby Pani do nich przyjechała to mi to zrobią po kosztach za 300zł...
Mnie nie chodzi o to,że na takich stłuczkach się nie zarabia bo się zarabia,ale nie 400%. To lekka przesada.
A jak Ci wycenili (z tego co kojarzę masz Hondę Prelude) na 2700 to bardzo fajnie.Lampę kupisz na allegro z rozbitka i po sprawie
Kochane przeczytałam Was z wczoraj ogólnie i rzucił mi się w oczy temat o krwi pępowinowej. Też przyznam,że rozmawiałam o tym z mężem i stwierdziliśmy,że naprawdę nie ma sensu i że to bardzo droga sprawa. Jakby było z połowę taniej to pewnie byśmy się zdecydowali,ale powiem Wam,że te pieniądze można odkładać od urodzenia dzidziusia na jakimś funduszu oszczędnościowym i za 10 lat bedzie taka kasa,że nawet jakby(tfu,tfu) się coś stało to jest spory kapitał na leczenie.A za 25 lat na mieszkanie
Od wczoraj ja mam jazdy z teściową. Normalnie klimakterium przechodzi
Dzwoni do niej wczoraj bratowa męża i się pyta co ze świętami,a ona jej na to,że święta spędza z bezdomnymi u brata Alberta bo synowie się nią nie interesują,nawet do niej nie zadzwonią i ona wszystko im poświęciła a oni ją mają gdzieś...Normalnie witki mi opadły jak do mnie bratówka męża zadzwoniła i mi to opowiada
No to dzwonie do teściowej i się pytam,czy pamięta ,że jej syn ma imieniny i czy do Nas wieczorem na obiad i ciasto przyjedzie.No i przyjechała i mówi nam to samo.Jak ją mąż śmiechem zabił i zj....od góry do dołu:"że on często wyjeżdza i ja zostaje sama a ona tylko po swoich koleżankach biega i się nie zainteresuję itd."
Ja też jej tłumacze,że dla obcych jest bardziej życzliwa niż dla nas czasami.Podogryzałam jej trochę i się uspokoiła. Powiedziałam,że doszłyśmy z bratówką Męza do wniosku,że święta są u Nas:tzn ja udostępniam lokal,reszta robi żarcie,że ją zapraszam,ale biegać za nią nie będę cały miesiąc.Mam nadzieję,że będzie spokój z jej fochami.