Się witam, dawno mnie tu nie było, potrzebowałam troszkę czasu. Czytałam na bieżąco, ale pisać się nie chciało
Nie będę pisać indywidualnie, ale gratuluję zdanych egzaminów i sesji, nowych możliwości dzieciaczków, no i w te mrozy każdemu życzę zdrówka i mamuśkom i dzieciaczkom i tatuśkom co by nas nie pozarażali. ;-)
Troszkę o nas i co u nas. Najważniejsze
serduszko ładnie pika
Straszenie i czapka niewidka…
już mi się nie chce słuchać na około, jaka to Adzik będzie biedna, jak się dzidzia urodzi, bo będzie się musiała swoją ukochaną mamusią podzielić.
Słucham tego i nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, bo ja mam całkiem inną wizję kontaktu moich dzieci. Obiecuję sobie i tego dotrzymam, że nie odstawię Ady w kąt, jak zrobiła/robi faktycznie większość moich koleżanek, gdy drugie dziecko pojawiło się w domu, że niby starszakiem może tatuś się zająć.
Przecież dzidzia na początku śpi, je i robi w pieluchy, to dla Adzika będę mieć mnóstwo czasu, na przytulańce. Być może moja wizja się ciut zmieni, bo czytając teraz bb widzę, że wiele absorbujących dzieci się rodzi, a ja tego kompletnie nie rozumiem. Nie wiem czy mamy wyolbrzymiają, że nie mają na nic czas, czy faktycznie tak jest. Czasem chciałabym taką czapkę niewidkę i podejrzeć. Ja jak miałam w domu nie zrobione, to na własne życzenie, własne lenistwo i niechęć do sprzątania, ale nigdy winowajcą nie była Ada, choć była świetną wymówką.
No w każdym razie „ja im pokażę”.
Aja dzidzia…
brzusio Adzik tuli, jak zapytasz gdzie jest dzidzia to podnosi bluzkę i pokazuje na brzuszek i całuje brzuszek i robi "aja aja".
Gdybym potrafiła…
świat mieć gdzieś to poszłabym na L4 od razu. Ale nie mogę, zobowiązania. Skreślam tylko dni w kalendarzu i czekam na wiosnę, na lato, na wrzesień.
Walczyć samemu ze sobą…
nawet nie wiecie jak mnie kusi by wlecieć w te wszystkie kartony w pawlaczu? Chociaż poprzebierać, pozachwycać się. Walczę ze sobą i póki co się opieram, raz, że zrobiłabym burdel w chacie, dwa, że zdecydowanie za wcześnie. Trzy dobrze, że w tygodniu mieszkam w Poznaniu to walczyć muszę ze sobą tylko w weekend.
SzPSz: „myślisz, że świat zbawisz?”…
no i się dowiedzieli. Tak trzeba było, to siostra A.
Bla bla bla o wszystkim i o niczym, no i padło pytanie, na które już dawno czekałam. Zero zaskoczenia z mojej strony. Pytanie dotyczyło do jakiego przedszkola pójdzie Adzik, czy już o tym myśleliśmy. Oczywiście, że myśleliśmy i nawet jak nie myśleliśmy razem to ja na pewno myślałam, no i grzecznie odpowiadam. Byłam grzeczna, naprawdę, starałam się i mi się udało. Chyba
Sz: Do którego przedszkola pójdzie Ada?
Ja: Do Centrum. (oczywiście to przedszkole, w którym nie pracuje SzPSz
)
Sz: A dlaczego tam?
Ja: Bo tam też idą dzieci moich koleżanek i chcemy by chodzili razem.
Sz: (drąży po 10 minutach) A te koleżanki to pracownice przedszkola?
Ja: Nie, kompletnie nie, to moje koleżanki, których dzieci też do tego przedszkola pójdą. (Niewiele mam koleżanek koleżanek Opalenicy, ale mam i będę dbać o te znajomości)
Sz: (tym razem po 5 minutach) Czy Ty może słyszałaś o mnie złe opinie?
Ja: Nie, kompletnie nie.
Sz: A nie porównywałaś opinii o przedszkolach?
Ja: Porównywałam i dlatego Ada pójdzie do centrum, choć opinie są bardzo zbliżone.
Sz: (coś tam robi w kuchni, wszyscy już w innym temacie i znowu) Nie mogą być podobne, bo jesteśmy lepsi, bo my jeździmy na wycieczki, a Centrum nie.
Ja: Wiem od koleżanek, że ich dzieci też jeżdżą. A tak naprawdę to nie zależy od przedszkola czy gdzieś jedzie czy nie, tylko od chęci rodziców czy chcą gdzieś dziecko wysłać czy nie. I rozumiem, że Centrum mniej jeździ, bo tam dzieci chodzą na 10h do przedszkola, a u Was na 5h. Więc więcej kosztuje samo utrzymanie dziecka w przedszkolu, a przecież wycieczki nie sponsoruje przedszkole. No i jak Ada pójdzie do przedszkola to będę starała się zachęcić rodziców mimo wszystko do wielu atrakcji dla dzieci.
A: (włączył się A.) Przecież to my posyłamy Adę gdzie chcemy i mamy do tego prawo.
Sz: (do mnie) Myślisz, że świat zbawisz?
Ja: Świata nie zbawię, ale spróbować mogę zachęcić rodziców do działania. No i w ogóle nie podoba mi się lokalizacja waszego przedszkola, małe podwórko, ściana w ścianę z podwórkiem Intermarche i wiatraki i silniki pracujące od lodówek i maszyn.
Sz: To nikomu nie przeszkadza.
Ja: Mi przeszkadza, a to wystarczy.
Koniec, poszliśmy do domu, bo rozmowa przeniosła się z kuchni do wyjścia. W każdym razie boli ją to. A ja nie zamierzam zdania zmienić. Jak zmienię to na takie, że Ada pójdzie do przedszkola w Wielichowie, gdzie pracuje A. albo w Poznaniu gdzie pracuję ja.
Bunt na zasypianie…
myślałam, że takie owo coś się u nas pojawiło, mówię o zasypianiu wieczornym. Okazało się, że winne jest łóżko.
W Opalenicy Ada zasypia w miarę szybko, do 30 minut. Wczoraj usypiałam Ją w łóżku siostry, bo tam gdzie by śpimy był naprawiany komputer i byli siostry koledzy i działali. Okazało się, że zasnęła też w czasie krótszym niż 30 minut. To dlaczego w łóżku, w którym śpimy normalnie zajmuje Jej to równo 1h20minut? Hmmm. Zobaczymy dzisiaj.
A mnie wczoraj nie wiem co chwyciło, normalnie wieczorem miałam wszystko naraz:
- wzdęcia
- mdłości
- ból brzucha
- ból głowy
- zawirowania jak wstawałam
Normalnie ruszyć się nie mogłam, dobrze, że za chwilę był czas usypiania Ady, więc szybko Ją przebrałam, bez mycia, tak jak stała w ciuchach w piżamę, mleko i do łóżka.
Ona sobie troszkę po łóżku krążyła, a ja leżałam i się nie ruszałam. Czułam się fatalnie. Nawet nie miałam sił krzyknąć do siory, do drugiego pokoju by mi no-spę przyniosła i luteinę.
Zadzwoniłam, przytargała, połknęłam od razu 2x nospę i zaaplikowałam sobie podwójną dawkę luteiny. Modliłam się by Ada zasnęła i bym ja mogła zasnąć, by te bóle się unormowały.
Nie mam zielonego pojęcia skąd to się u mnie wczoraj wzięło.
W ogóle to jak w nocy nie wstanę na siusiu ze dwa razy to rano jak zrobię siusiu to muszę potem poleżeć z 15 minut by ból brzucha od wstrzymywania siuśków przestał boleć. A ja najczęściej nie mam już czasu leżeć, bo do pracy. Tragedyja.
Dzisiaj na wszelki wypadek zakupiłam żurawinę suszoną i wcinam.
Dobrze, że dziś w pracy spokojniej. Już sobie spodnie odpięłam by przy siedzeniu nie naciskały na brzuch.
No i jeszcze jedno w tej ciąży zauważyłam, że jestem co 45 minut głodna, ale jak zjem więcej to umieram, bo mnie brzuch boli z przejedzenia, więc maksymalnie 1,5 skibki chleba z czymś tam, a potem się ratuję jakimiś jogurtami, jabłkami, by do kolejnego posiłku przeżyć. No i jak się robię głodna to muszę zjeść teraz, zaraz, natychmiast, bo inaczej mdłości i wymiotuję.
No i od 2 dni mam przyjemność z kibelkiem się tulić ok. godz. 16-17, a moja Córka stoi nade mną i płacze, bo myśli, że mi się krzywda dzieje. I nie da się z wc wywalić, bo i siora próbowała Ją zabrać i ja Ją prosiłam by wyszła, a Ona jak wmurowana. Stoi nade mną i mnie głaszcze po plecach. Cudo, a nie dziecko.
Potem się jeszcze odniosę
Lea i
Pajkaa do cycowania i jakie ja mam zdanie na ten temat.