a ja straciłam humor, cały dzień znosiłam humory T... jakies krzywe miny, nadąsania itp. nawet popłakałam się w ciągu dnia przez niego, bo nie miał za grosz taktu w odzywaniu... oczywiście przeprosił...
jednak teraz zepsuł mi humor doszczętnie, grał na kompie, a mała dostała czkawki, więc pytam: jestes bardzo zajęty?
- no trochę, a co?
*bo mała ma czkawkę...
widze zdenerwowanie na jego twarzy...
za sekundę patrzy na mnie i chamsko mówi:
-własnie mnie zabili, dzieki...!!!
więc ja oczy jak sroka w gnat i mówię: co???? co jest wazniejsze? że Cie zabili czy że chce bys poczuł czkawke ktora w kazdej chwili moze sie skończyć?
a on: no widze że juz masz pretensje wiec nie ma sensu Cie przepraszac..
i powiedział ze chciał poczuć tą czkawkę, ale ja go "zablokowałam " swoim zachowaniem i przez to nie mógł.. więc zrispostowałam, że mała ma osobny organizm we mnie i jakby chciał to by przyłożył reke żeby poczuć tą cholerną czkawkę...
pojechałam po nim ja po zbitym psie, okazało się ze go PONIŻAM (!!!!!) i teraz siedzi w fotelu z głowa miedzy nogami niby to bardzo załamany... mam to w dupie... krok do tyłu przy naprawie zwiazku, może nawet 5 kroków.. dzisiaj mam to gdzieś...
ja mam humory, ale ja jestem w ciązy!!!! ja nawet nie wiem kiedy je mam, kiedy sa spowodowane ciaża..!
natomiast jego widzimisię mnie dzisiaj przerosło...
chyba znowu wraca mi huśtawka nastrojów... to mnie najbardziej przeraża...
i sama sobie pokój pomaluje, wymienię parkiet, złoże łóżeczko, wypiore i poprasuje ciuszki... sama sie bede głaskać po brzuszku! BO TAK!!! i sama wszystko kupię, sama spakuje torbe do szpitala, sama sobie zetre pot z czoła w trakcie porodu,wymasuję plecy i potrzymam się za rekę, sama przetne pepowine i sama bede wstawać kilkanascie razy do dziecka w nocy... a on niech walczy, żeby go przypadkiem wirtualnie nie zabili, egocentryk jeden! i sama bede mowić do małej:tatuś Cię kocha!
dobranoc!
jutro mam nadzieję wstanę nowo narodzona, ze zmniejszona ilością adrenaliny we krwi...