R
RiSiA
Gość
Witam się po przerwie
ojj w tej chwili Was nie nadrobię, ale wierzcie mi, że to zrobię i się odniosę gdzieniegdzie:-)
mam tylko 30 stron chyba do nadrobienia..
a więc dzisiaj mnie wypuścili. W środę jak pojechałam na IP, to od razu wzięli mnie na oddział ginekologiczny, zbadali, stwierdzili twardość macicy... dostałam do podpisania pare papierków, że zgadzam się na leczenie i takie tam blee blee... i zostałam. T. był w Katowicach, babcia u mnie w domu (w czwartek rano miałyśmy jechać do Katowic). Bez żadnych rzeczy zostałam. Tobi rano mi przywiózł..
Na oddziale opieka super, od razu kroplówka, pielegniarki co trochę przychodziły...
rano po wizycie poszłam do ubikacji i dostałam plamień i odszedł mi skrzep krwi (sorry za szczegóły), więc druga kroplówka od razu, tabletki na rozkuczanie...
W piątek po wizycie myślałam że pójdę do domu, miałam usg, wyszło że mam dzidzię starszą o tydzień... po badaniu na samolocie lekka nadaktywność macicy... zostałam na weekend.
Nuuuuda straszna, T. mi uruchomił neta w tel. więc Was podglądałam, ale wiecie jak się czyta w komórce... próbowałam parę razy napisać ale udało się tylko raz bo reszta mi się jakimś cudem kasowała. Moją rozrywka były rundy na połozniczy, podglądanie dzieciaczków i słuchanie rodzących... ulala, działo się
W sobotę stwardniał mi znowu brzuch, w momencie zmiana wenflonu i następna kroplówka... niedzielę przeleżałam, chociaż od wieczora zaczełam się stresować bo naprzeciwko mojej sali leżała dziewczyna w 35 tyg ciąży, u której stwierdzono, że dziecko zmarło... i od wczoraj wieczorem miała wywoływany poród, spłakana, dramat, po prostu dramat...
A dziś jakos tak niespecjalnie byli za puszczaniem mnie do domu, ale obiecałam leżeć..
więc morał jeden...
zero szpitali
duzo leżenia
mało stresu
i aspargin
Dbajcie o siebie![]()
Ciesze sie, ze wszystko dobrze sie skończyło
teraz odpoczywaj i trzymaj sie cieplo
ja lece myc podłogi