No jestem...kciuki możecie puścić, dziękuję, ale niestety nie do końca pomogły. Z dobrych wieści-wreszcie przytyłam (4,5 kg na plusie), ciśnienie jak zwykle podręcznikowe, miałam mierzone tętno dzidzi (ktg z zapisem następnym razem)-położna podsumowała "super!", dzidzia zdrowa, z usg 31 tc (z OM 30, ale wiem, że "stało się wcześniej"

), wszystkie narządy jak najbardziej w porządku, ułożona główką w dół, łożysko ok, ilość płynu w normie... i tylko ta szyjka-tak jak przeczuwałam (chyba w totka zagram...) mocno się skróciła... mimo, że 3 tyg. temu była ok, to nadreaktywność skurczowa macicy zrobiła swoje i mamy problem. Na razie pozostaje luteina, magnez i nospa tak jak było, zalecenia też (odpoczywać, nie stresować się, krótkie spacerki, ograniczać samochód), za tydzień do kontroli. Powiedział też, że o szpitalu nie mamy na razie co myśleć, bo to nic nie da, podobnie jak leżenie plackiem-taka reakcja na tę nadreaktywność, nie mamy na to wpływu. Z tego wszystkiego nawet nie sprawdzaliśmy płci... Aha, dostałam skierowanie na badania i powtórkę glukozy (jeśli pamiętacie miałam kiedyś, wynik wyszedł skopany dzięki paniom z laboratorium, i powiedział, że kiedyś powtórzymy). No więc mam przed sobą tydzień siedzenia jak na szpilkach...