Witam.
Widzę, że na forum są same panie, więc może poczuje się troszkę pod presją otoczenia, ale może i mi troche pomożecie jak to jest z tą ochotą. Może czuję się trochę zakłopotany poruszać temat łóżkowy przed gronem słuchaczy, ale sutuacja troszkę mnie przerasta :-(. Żona urodziła pod koniec stycznia naszego Pięknego Tartaczka. Maluch jest cudowny i uwielbiamy się razem śmiać, ale to osobny temat :-).
W trakcie ciąży żona miała straszne humory, a co za tym idzie życie intymne było bardzo oziębłe, choć żona obiecała troszkę o mnie zadbać po tym wszystkim. Skarb się urodził naturalnie i pomagałem żonie w trakcie całego porodu, jakieś 3 godzinki trzymając, mówiąc i odcinając maluszka.
Po porodzie oczywiście 6 tygodni i... tu zimna mamusia. Od porodu kochaliśmy się może 4 razy, jednak bardziej miałem wrażenie że po prostu chciała bym troszkę ochłonął.
Sypiamy dosłownie na dwóch stronach łużka. Niestety mam paskudny temperament i dosć ciężko mi przyjąć tą oziębłość żony pomimo starań. Brak nawet rozmowy o tym bo od razu się rozmowa staje na jakimś ostrzu. Nie chodzi mi o sam sex, bo brak mi jakiś pieszczot, gry wstępnej i tego by znów móc ją pieścić ze wzajemnością. Mówi mi że jest wciąż zmęczona, coś ją boli / to głowa, to brzuch...... choć chodzimy nawet na siłownię, a czasem na wyprawy w góry. Nawet nie chce słyszeć by się spontanicznie kochać np na krześle gdy maluszek śpi *to może 15 min, albo jakichś pieszczotach. Przecież to nie może byc takie straszne, gdy wcześniej lubiliśmy różne przyjemnostki. Mogła by przecież poświęcić nawet swoje 15 min gry w tetrisa na komputerze, które czasem woli niż potulić się ze mną. Czy to tak wielę. Już nawet podejżewam u niej depresję, o której nawet nie ma mowy porozmawiać.:-(
Nie wiem już jak sobie pomóc i musiałem troszkę napisać. Z góry dziękuję za jakąś pomoc
Widzę, że na forum są same panie, więc może poczuje się troszkę pod presją otoczenia, ale może i mi troche pomożecie jak to jest z tą ochotą. Może czuję się trochę zakłopotany poruszać temat łóżkowy przed gronem słuchaczy, ale sutuacja troszkę mnie przerasta :-(. Żona urodziła pod koniec stycznia naszego Pięknego Tartaczka. Maluch jest cudowny i uwielbiamy się razem śmiać, ale to osobny temat :-).
W trakcie ciąży żona miała straszne humory, a co za tym idzie życie intymne było bardzo oziębłe, choć żona obiecała troszkę o mnie zadbać po tym wszystkim. Skarb się urodził naturalnie i pomagałem żonie w trakcie całego porodu, jakieś 3 godzinki trzymając, mówiąc i odcinając maluszka.
Po porodzie oczywiście 6 tygodni i... tu zimna mamusia. Od porodu kochaliśmy się może 4 razy, jednak bardziej miałem wrażenie że po prostu chciała bym troszkę ochłonął.
Sypiamy dosłownie na dwóch stronach łużka. Niestety mam paskudny temperament i dosć ciężko mi przyjąć tą oziębłość żony pomimo starań. Brak nawet rozmowy o tym bo od razu się rozmowa staje na jakimś ostrzu. Nie chodzi mi o sam sex, bo brak mi jakiś pieszczot, gry wstępnej i tego by znów móc ją pieścić ze wzajemnością. Mówi mi że jest wciąż zmęczona, coś ją boli / to głowa, to brzuch...... choć chodzimy nawet na siłownię, a czasem na wyprawy w góry. Nawet nie chce słyszeć by się spontanicznie kochać np na krześle gdy maluszek śpi *to może 15 min, albo jakichś pieszczotach. Przecież to nie może byc takie straszne, gdy wcześniej lubiliśmy różne przyjemnostki. Mogła by przecież poświęcić nawet swoje 15 min gry w tetrisa na komputerze, które czasem woli niż potulić się ze mną. Czy to tak wielę. Już nawet podejżewam u niej depresję, o której nawet nie ma mowy porozmawiać.:-(
Nie wiem już jak sobie pomóc i musiałem troszkę napisać. Z góry dziękuję za jakąś pomoc