reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Samotność

No albo druga opcja, czyli dzielnie udajesz, że Cię to nie rusza, tak jak teraz.

Ale masz jakąś pewnośc, ze on nie ma kochanki i ze w pewnym momencie sam nie zachce rozwodu?
 
reklama
A jak chcecie to egzekwować?

Przecież chłop może na to spojrzeć, roześmiać się i wyjść znowu na piwko 🤡
Jesli przedsięwzięcie jest zapisane z wyprzedzeniem i jest przypominane przed terminem, to roześmianie się i wyjście na piwko ma inne wydźwięk niż w ciągnącej się latami codzienności, w której może czasem po fakcie rzucane jest w nerwach abstrakcyjne: "dzieci cię potrzebują a ja już chodzę na rzęsach ze zmęczenia".
 
ja też mu to mówiłam ale niestety mogę sobie skakać i tuptać a jego to nie obchodzi teraz przyjęłam taktykę , że nie mogę już się denerwować bo szczerze wydaje mi się, że dostałam przez to już nerwicy weszłam na to forum bo czuję się lepiej jak mogę pogadać on właśnie wrócił nie odzywamy się do siebie i ja nie chcę, żeby on już widział, że mi w ogóle zależy...
Chyba dobrze robisz, że się nie odzywasz. Może zacznie się bardziej starać. Wydaje mi się, że faceci nie doceniają kiedy mają za dobrze albo kiedy myślą, że kobieta sobie bez nich nie poradzi. Jest jeszcze szansa, że się coś zmieni na lepsze. Dzieci będzie mu szkoda, małżeństwa no i alimenty..
 
Właśnie ktoś tu pisał o awanturze i jestem ciekawa czy to jest to co kobiety właśnie robią w takich sytuacjach i w jaki sposób to niby pomaga? Myślałam, że może jakaś mama podzieli się co realnie zrobiła w podobnej sytuacji ale domyślam się, że mamy po prostu czekają jak nie mają innego wyjścia nic nowego...Tylko ten ogrom jaki spada jeśli chodzi o wychowanie dzieci czy wy naprawdę dajecie radę same to pytanie do mam które właśnie są same
 
Właśnie ktoś tu pisał o awanturze i jestem ciekawa czy to jest to co kobiety właśnie robią w takich sytuacjach i w jaki sposób to niby pomaga? Myślałam, że może jakaś mama podzieli się co realnie zrobiła w podobnej sytuacji ale domyślam się, że mamy po prostu czekają jak nie mają innego wyjścia nic nowego...Tylko ten ogrom jaki spada jeśli chodzi o wychowanie dzieci czy wy naprawdę dajecie radę same to pytanie do mam które właśnie są same
A ja napiszę brutalnie. Twój mąż, jak z Twoich opowieści wynika ma na was totalnie wy.ebane. Na wasza rodzinę, na dzieci a na Ciebie to już w ogóle.
Ja już bym się nie starała, nie szantażowała go ciszą (po co? Jak jemu pewnie jeszcze lepiej tak, nikt się go nie będzie czepiać.) Nie klocilabym sie- szkoda dzieci. Z tego co mówisz to typowy narcyz, toksyk.
Zostaw go w p.zdu jak tylko będziesz mogła. Poszukaj pomocy gdzie się da. Jakiś MOPS, psycholog, psychoterapia, darmowy radca prawny. Spokój z tą akcją "aktywny rodzic".
Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji z czwórka dzieci ale również nie wyobrażam sobie takiego życia u boku faceta, który do posiadania rodziny nie dojrzał.
Sprawa rozwodowa, alimenty to wszystko trwa ale czas i tak leci a u Ciebie jest i będzie tylko gorzej.
Ściskam i życzę dużo siły i samozaparcia ❤️
 
Właśnie ktoś tu pisał o awanturze i jestem ciekawa czy to jest to co kobiety właśnie robią w takich sytuacjach i w jaki sposób to niby pomaga? Myślałam, że może jakaś mama podzieli się co realnie zrobiła w podobnej sytuacji ale domyślam się, że mamy po prostu czekają jak nie mają innego wyjścia nic nowego...Tylko ten ogrom jaki spada jeśli chodzi o wychowanie dzieci czy wy naprawdę dajecie radę same to pytanie do mam które właśnie są same
a na co czekają? Serio wolisz być w takim małzeństwie, gdzie mąż ma na Ciebie wyrabane, a Ty zastanawiasz się w ktorym momemcie sam postanowi o rozwodzie? I co wtedy?

Tak, gdyby mi zalezalo to bym zrobila awanturę. Nie, wychowanie dzoeci nie jest tylko Twoją działką. Weź normalnie idź dzisiaj na 2h z domu i zostaw dzieci z nim. Nie mów gdzie, nie mow za ile wrocisz, niech on się nimi zajmie.

Edit. Kurcze, ja daleka jestem od oskarżania, ale prawda jest taka, ze my same doprowadzamy do takich sytuacji. Bo to przecież nie zaczęlo sie teraz, tylko juz trwalo, a mimo to masz z nim az 4 dzieci i nie pracujesz, wiec jestes od niego całkowicie zależna. On wie, ze nie odejdziesz, bo Twoja jedyną reakcją na to, co on robi jest cisza.
I zamiast zadbać chocby o zdrowe wzorce dla dzieci, to tylko masz nadzieję, ze dzieci będą inne.

Jak chcesz coś zmienić, to musisz Ty to ruszyć
 
Ostatnia edycja:
Właśnie ktoś tu pisał o awanturze i jestem ciekawa czy to jest to co kobiety właśnie robią w takich sytuacjach i w jaki sposób to niby pomaga? Myślałam, że może jakaś mama podzieli się co realnie zrobiła w podobnej sytuacji ale domyślam się, że mamy po prostu czekają jak nie mają innego wyjścia nic nowego...Tylko ten ogrom jaki spada jeśli chodzi o wychowanie dzieci czy wy naprawdę dajecie radę same to pytanie do mam które właśnie są same

Słuchałam ostatnio jednego podcastu i tam psycholog mówiła, ze jeśli jest kryzys w małżeństwie i są kłótnie to jest jeszcze szansa na uratowanie. Bo jeżeli ktoś robi awantury to znaczy, że mu zależy na związku. Najgorzej jak trafiają do niej pary, które są już obojętne dla siebie, bo to już jest oznaką, że im nie zalezy i większość takich przypadków nie da się uratować.
Ja napiszę inaczej, podejmijcie próbę terapii. Może jest jeszcze minimalna szansa na uratowanie tego związku. A skoro macie dzieci to im się po prostu należy, żebyście zrobili wszystko co się da, żeby ten związek przetrwał. Pisze też pod kątem tego, żebyś nie miała do siebie pretensji i była pewna co powiedziec jak któreś dziecko cię oskarży o to, że się nie starałas.
I wiem co zaraz odpiszesz: on nie chce iść do żadnego terapeuty, bo coś tam. Skoro nie chce trudno. Ty zaproponowałas, zrobiłaś co mogłaś. W sądzie to też będzie dla ciebie na plus, że ty próbowałaś podjąć próbę, a on nie chciał iść na terapię.
 
Prawda jest taka, że ja widzę przejrzyście moją sytuację w zasadzie jesteśmy już z mężem w zasadzie osobno w oddzielnych pokojach ja niestety wiem, że jeśli załatwię to formalnie to absolutnie nic na tym nie zyskuję nie wiem co niby miałoby to dać? Majątek ktorego nie ma....Tak już zupełnie zmieniając kierunek tematu... Ja piszę w sumie po to, żeby trochę pogadać...ktoś się podzieli jak poradził sobie samotnie wychowując dzieci ?na razie jedna mama napisała, że karmi i jednocześnie pracuję za co powinna dostać chyba jakiś order bo nie wiem jak to skomentować... cóż zewsząd widzę tylko określenie madki jesteście same sobie winne to jest dopiero smutne Ja wierzę, że wrócę do pracy i będzie dobrze tylko strasznie ciężko mi teraz przetrwać no tak jak mówiłam mam ogromne obciążenie psychiczne z którym muszę sobie poradzić o to walczę
 
Właśnie ktoś tu pisał o awanturze i jestem ciekawa czy to jest to co kobiety właśnie robią w takich sytuacjach i w jaki sposób to niby pomaga? Myślałam, że może jakaś mama podzieli się co realnie zrobiła w podobnej sytuacji ale domyślam się, że mamy po prostu czekają jak nie mają innego wyjścia nic nowego...Tylko ten ogrom jaki spada jeśli chodzi o wychowanie dzieci czy wy naprawdę dajecie radę same to pytanie do mam które właśnie są same

Ale ja Ci dałam swój przykład - tylko, że mam wrażenie że Ty jak z resztą tysiące kobiet wolisz tkwić w takiej relacji po prostu. Wynika to przykro mi, ale z lenistwa. Zwyczajnie. Nie da się tak, że rozwiedziesz się i będziesz leżeć i pachniesz. No nie masz innej drogi. Nikt Ci nie przeleje teraz kilku milionów, żebyś mogła sobie żyć ze służbą.
W swojej życiowej drodze pomagałam kobietom, które doświadczyły przemocy psychicznej, ekonomicznej i fizycznej. Jak dochodziły do ściany to potrafiły wyjść z domu z dziećmi tak stały, bez rzeczy, bez pieniędzy, wolały mieszkać w domu samotnej matki niż żyć czasem z naprawdę dużych pieniędzy by nie tworzyć dużej patologii dzieciom. Ale niektórym wygodniej jest przymykać oko. To już Twój wybór.

Mnie na maxa "bawią teksty", że w końcu typ się zlituje, no serio?
Nie. Powiem więcej - chłop ma haj lajf. Chodzi do pracy, po pracy imprezki, koledzy może nawet kochanka. W domu zapewne uprane, ugotowane, uprasowane. Jak ma chęć to się 5 minut z dzieckiem pobawi jak nie to przecież nie musi - żona zrobi. W końcu od czego ona jest? On się jeszcze cieszy, bo du*y mu nie zawraca, on rzuci hajsem bo przecież co ona może, jest na jego utrzymaniu, jeszcze dziękować powinna :)
Czy go ruszy jak odjedzie? Może trochę (bo alimenty), choć wielu też nie rusza bo mają spokój, wielu nie płaci alimentów bo w Polsce nic się z tym nie robi, próg na alimenty z funduszu jest śmiesznie niski i jest to max. 500zł więc z czym do ludzi ;) i tak Ona go niedostanie, a on może sobie robić dalej co chce jakby był singlem.

W żadnym wypadku nie twierdzę, że ofiara jest winna przemocy. Ale sorka, 4 dzieci, bez pracy, bez własnych jakichkolwiek oszczędności, bez dachu nad głową - no jakby prosiło się o tragedię.
 
reklama
Słuchałam ostatnio jednego podcastu i tam psycholog mówiła, ze jeśli jest kryzys w małżeństwie i są kłótnie to jest jeszcze szansa na uratowanie. Bo jeżeli ktoś robi awantury to znaczy, że mu zależy na związku. Najgorzej jak trafiają do niej pary, które są już obojętne dla siebie, bo to już jest oznaką, że im nie zalezy i większość takich przypadków nie da się uratować.
Ja napiszę inaczej, podejmijcie próbę terapii. Może jest jeszcze minimalna szansa na uratowanie tego związku. A skoro macie dzieci to im się po prostu należy, żebyście zrobili wszystko co się da, żeby ten związek przetrwał. Pisze też pod kątem tego, żebyś nie miała do siebie pretensji i była pewna co powiedziec jak któreś dziecko cię oskarży o to, że się nie starałas.
I wiem co zaraz odpiszesz: on nie chce iść do żadnego terapeuty, bo coś tam. Skoro nie chce trudno. Ty zaproponowałas, zrobiłaś co mogłaś. W sądzie to też będzie dla ciebie na plus, że ty próbowałaś podjąć próbę, a on nie chciał iść na terapię.

Jako dziecko pochodzące z patolgicznego domu uważam, że bycie z kimś dla dzieci to największa głupota.
Dzieci zwykle kochają oboje rodziców więc nie mogą decydować o tak ważnych sprawach.

Zmarnowałam tylko czas mojej mamie błagając ją o brak rozwodu i właśnie tego typu teksty, że się nie stara. A nawet w ostateczności prawie przez to umarła. I terapia nic tu nie zmieniła (poza moją w dorosłości może).

Moi rodzie powinni się rozwieść w max. 1995 roku, rozwiedli się w 2012. I to była najgłupsza rzecz na świecie.
 
Do góry