Dziewczyny - mam takie pytanie do was - moze z doświadczenia mi cos podpowiecie. karmiłam Wojtka do tej pory 7 razy dziennie. (2 karmienia noca i 5 w dzień). Zjadał tak koło 100 ml na porcję, więc bez szaleństwa, czasem wieczorem wsuwał więcej, więc dobowo było tak koło 800 ml. Byłam u lekarza, i powiedział, że troche chuderlawy - zalecił rozszerzanie diety w ten sposób, że 2 razy dziennie mam dac kleik ryzowy na moim mleku i raz dziennie zupkę. I teraz tak - wczesniej dawałam mu kleik po karmieniu piersia i Wojtek zjadał z radością ok 50 ml - było super.
Nasze karmienia wygladaja nastepująco:
1 w nocy - mleko 110 ml
5 rano - mleko ok. 90 ml
8.30 - kleik ryzowy - baaaaaaaaaaaaardzo niechetnie i na siłę, przy łamaniu wszelkich praw człowieka zje 100 ml (bez zmuszania ok 50 ml;(
12.00 - zupka - na razie doszliśmy do 3 łyżeczek i troszeńke dopcha się moim mlekiem ale na siłę. w sumie zje może 30 ml mleka i 3 łyzki zupki. jak go uspię to na śpioch doje tak z 80 ml. mleka
15.30 - kleik - to samo trzeba Wojtka zmuszać makabrycznie - zje może 70 ml
18.30 - mleko - już lepiej je ok 100 ml
21.00 - mleko około 120 ml
Jak wynika z powyzszego Wojtek je za mało, poza tym każde karmienie to taka dla mnie i dla niego normalna trauma. Próbowałam już wyeliminowac to karmienie o 5 rano z mysla "zgłodnieje, zje więcej". Ale to "więcej" to ok 30 ml kleiku....
Nie wiem co mam zrobić - szkoda mi rezygnowac z tych karmień nocnych bo to tak naprawde jedyna metoda, żeby małego dokarmić, poza tym, są one najbardziej spokojne. Generalnie w dzień Wojtek nie wykazuje potrzeby jedzenia - najchetniej wydłużyłby przerwy między posiłkami. Na herbatki, soczki, wode nawet nie spojrzy....
Macie jakies pomysły co zrobić? Wywalić jedno karmienie, wydłuzyć przerwy i liczyć na cud? czy utrzymac to tak jak jest?