Dzięki kobitki;-)
W sumie podczytuję was o każdje możliwej dziś porze, a dopiero dziś tu trafiłam........a czuje się jakbym znała was od lat...
i trochę to wredne, ale kurde jak fajnie, ze wszystkie tak mamy że nie jest łatwo i ze żadna z nas nie jest świeta;-)
Mój kochany małż zrobił mi suprise i chwała mu za to i jak zadzwonił o 11.00 a ja zapłakana odebrałam telefon tak o 13.00 wrócił zpracy - z Opola nic mi nie mówiąc że tak zrobi........zreszta na 5 minut przed jego wejściem jak juz ochłonełam wysłałam mu esa, żeby się mna nie martwił, bo dam radę i zajął się sobą...........
Co do niani i pomocy todołanczam do tych nie wspartych...mój zaczął nową prace i choć niezadowolony z zamiarem kolejnej zmiany to jednak cięzko liczyć że będzie w domu.........a marzy mi się chłop co to po 8 góra 10h robi...nie te czasy niestety
Matka pije, olała mnie w zagrożonej ciąży...reszta bez komentarza.
Dziadka mam do rany przyłóż, gdyby nie on finansowo byśmy wymiękli.....wnuczkom się udał dziadziuś ..no a mnie tata.......
a teściowie 120 km stąd więc lipa dupa
POtrzebuję czasu na to wszystko i wiary, ze bedzie git........a żem bardzo wrażliwa i strasznie wszystko przeżywam nim powstanę potrzebuję godzin podawania dłoni głównie przez mojego meża..........
Niewiele dni byłam sama z maluchami bo:
po porodzie mała była chora, więc izolacja u dziadków z moim d. (no bo nie z pijaną babką )
potem przyjechała teściowa do nas na parę dni....mały tylko jadł i spał, wiec była istna sielanka..........
potem zabrała mi małą na 5 dni do siebie....zgodziłam się, bo wróciła z Włoch nie wiadomom na ile a i pomyślałam "korzytsaj póki mozesz", mimo wcześniejszych zarzekań, że nie dam jej dziecka, bo początki musimy spędzać wspólnie żeby się dograć, ustalić rytm dnia.......
potem kilka dni z maluchami sama, kilka z nimi i moim d. (był na ypowiedzeniu umowy o pracę, wiec też luzik...choć myslami cały czas byłam a co jakby wtedy nie było d...itd...pełna wizualizacja, więc w sumie napiecie mieśniowe u mnie cały czas z racji wrodzonego perfekcjonizmu .
No a 2 tyg temu dopadło mnie zapalenie piersi i na stęskniony głos teściowej w słuchawce o NAdię odpowiedziałam Marcinkiewiczowskim "Yes, yes, yes" .........i pomogło...ból nie do zniesieni stał sie lżejszy, bo nie stresowałam sie karmiać Mikołaja i obserwując małą, za wszelka cenę próbując jej dogodzić..........
Tak ze w sumie to początki jak nic.........
małego nocne szaleństwa mnie wykańczają psychicznie i nerwowo.......po pierwszym dziecku starciłam wszelaką cierpliwosc i zrozumienie....tak jakby takimaluch chciał mi zrobić na złosc i wszystko robił celowo
od wczoraj daje popalic, ale myślę, ze to efekt mojego szaleństwa świątecznego w diecie czyli: makowce, serniki, i trochę zuru światecznegoooo.........(przy NAdii jadłam jak koń...suchy chleb z wędliną, krupniczki dupiczki a i tak kolki nas nie minęły, wiec teraz dieta nie jest w mej głowie głównym przyczynkiem problemu...bo jak mają być to i tak bedą...Łatwiej mi z taka dewizą )...bynajmniej tak się pocieszam.......no a przez te harce i problemy z zasypianiem nie robię nic innego jak krzatam sie koło neigo jak kura no i zaczęło się bujanko co by go ukoić ( a ładnie w miarę zasypiał sam)......i znów przenoszę chyba schemat starszegom dzieciaka na malucha, ze ściemnia, że potrafi usnać, bo umiał etc..........no i zaczęłam pić melisę;-)
kurde jak ja bedę bardziej nerwowa niż jestem to trafię do Lublinca
Jeszcze mamy psa - kochaną bokserkę, b. posłuszną i wychowaną........ale pies jest na wygnaniu tzn pare tyg u tesció, pare u moich..........serce nam sie kraje, chcemy i wiemy, ze powinna być tu z nami tymbardziej, że NAdia ją uwielbia (nawet za bardzo - metraż 46), Mikołaj chyba też;-) ...........ale trójka dzieciaków to już w ogóle ponad moje siły.....po prostu tego nie dźwignę...........za rok, półtora jak najbardziej...moze zmienię zdanie za parę miesiecy, ale teraz się boje....a jakby cos sie stało.
nie mam jak kontrolować zachowań NAdii w 100%.......
to nie tak, ze nie ufam psu........ale taki szkrab jest nieprzewidywalny i jeśli by się cos stało to głównie z winy szalejącego niedelikatnego dziecka (wcale stac sie nie musi), a winą obarczyłabym oczywiście psa...bo tak to już w życiu bywa.........
głupi przykład?
Dziecko ugryzione przez rottweilera (swoją drogą kochane psy:-) ).......rodzice chcieli psa od razu uśpić....na szczęście mądry behawiorysta po zbadaniu sprawy wyjaśnił co było przyczyną takiego zachowania..........
dziecko pociagnęło psa za ucho.
Nie byłoby w tym nic dzinwego gdyby nie fakt, ze pies miał zapalenie ucha o czym nikt nie wiedział...pies zadziałal w przypływie bólu odruchem.............to tak jak my jak sie wlaniemy małym lub dużym palcem w kant łózka, stołu etc;-)
okey.............
sorry za gadulstwo, ale inaczej nie potrafię...
mam nadzieję, ze będzie nas coraz wiecej i ze się z wami zaklimatyzuję, bo potrzebuję was jak niczego w świecie
piszę jeszcze na dwóch innych frach, ale chwilowo wygasam, bo nie potrafię oszukiwać, a nie moge sie odnaleźć prze przytłaczajaca mnie rzeczywistosc i takie wewnetrzne przekonanie, ze nie mam tam z kim gadać, bo nikt nie zrozumie
buźka dla was mamuśki.............do jutra;-)
W sumie podczytuję was o każdje możliwej dziś porze, a dopiero dziś tu trafiłam........a czuje się jakbym znała was od lat...
i trochę to wredne, ale kurde jak fajnie, ze wszystkie tak mamy że nie jest łatwo i ze żadna z nas nie jest świeta;-)
Mój kochany małż zrobił mi suprise i chwała mu za to i jak zadzwonił o 11.00 a ja zapłakana odebrałam telefon tak o 13.00 wrócił zpracy - z Opola nic mi nie mówiąc że tak zrobi........zreszta na 5 minut przed jego wejściem jak juz ochłonełam wysłałam mu esa, żeby się mna nie martwił, bo dam radę i zajął się sobą...........
Co do niani i pomocy todołanczam do tych nie wspartych...mój zaczął nową prace i choć niezadowolony z zamiarem kolejnej zmiany to jednak cięzko liczyć że będzie w domu.........a marzy mi się chłop co to po 8 góra 10h robi...nie te czasy niestety
Matka pije, olała mnie w zagrożonej ciąży...reszta bez komentarza.
Dziadka mam do rany przyłóż, gdyby nie on finansowo byśmy wymiękli.....wnuczkom się udał dziadziuś ..no a mnie tata.......
a teściowie 120 km stąd więc lipa dupa
POtrzebuję czasu na to wszystko i wiary, ze bedzie git........a żem bardzo wrażliwa i strasznie wszystko przeżywam nim powstanę potrzebuję godzin podawania dłoni głównie przez mojego meża..........
Niewiele dni byłam sama z maluchami bo:
po porodzie mała była chora, więc izolacja u dziadków z moim d. (no bo nie z pijaną babką )
potem przyjechała teściowa do nas na parę dni....mały tylko jadł i spał, wiec była istna sielanka..........
potem zabrała mi małą na 5 dni do siebie....zgodziłam się, bo wróciła z Włoch nie wiadomom na ile a i pomyślałam "korzytsaj póki mozesz", mimo wcześniejszych zarzekań, że nie dam jej dziecka, bo początki musimy spędzać wspólnie żeby się dograć, ustalić rytm dnia.......
potem kilka dni z maluchami sama, kilka z nimi i moim d. (był na ypowiedzeniu umowy o pracę, wiec też luzik...choć myslami cały czas byłam a co jakby wtedy nie było d...itd...pełna wizualizacja, więc w sumie napiecie mieśniowe u mnie cały czas z racji wrodzonego perfekcjonizmu .
No a 2 tyg temu dopadło mnie zapalenie piersi i na stęskniony głos teściowej w słuchawce o NAdię odpowiedziałam Marcinkiewiczowskim "Yes, yes, yes" .........i pomogło...ból nie do zniesieni stał sie lżejszy, bo nie stresowałam sie karmiać Mikołaja i obserwując małą, za wszelka cenę próbując jej dogodzić..........
Tak ze w sumie to początki jak nic.........
małego nocne szaleństwa mnie wykańczają psychicznie i nerwowo.......po pierwszym dziecku starciłam wszelaką cierpliwosc i zrozumienie....tak jakby takimaluch chciał mi zrobić na złosc i wszystko robił celowo
od wczoraj daje popalic, ale myślę, ze to efekt mojego szaleństwa świątecznego w diecie czyli: makowce, serniki, i trochę zuru światecznegoooo.........(przy NAdii jadłam jak koń...suchy chleb z wędliną, krupniczki dupiczki a i tak kolki nas nie minęły, wiec teraz dieta nie jest w mej głowie głównym przyczynkiem problemu...bo jak mają być to i tak bedą...Łatwiej mi z taka dewizą )...bynajmniej tak się pocieszam.......no a przez te harce i problemy z zasypianiem nie robię nic innego jak krzatam sie koło neigo jak kura no i zaczęło się bujanko co by go ukoić ( a ładnie w miarę zasypiał sam)......i znów przenoszę chyba schemat starszegom dzieciaka na malucha, ze ściemnia, że potrafi usnać, bo umiał etc..........no i zaczęłam pić melisę;-)
kurde jak ja bedę bardziej nerwowa niż jestem to trafię do Lublinca
Jeszcze mamy psa - kochaną bokserkę, b. posłuszną i wychowaną........ale pies jest na wygnaniu tzn pare tyg u tesció, pare u moich..........serce nam sie kraje, chcemy i wiemy, ze powinna być tu z nami tymbardziej, że NAdia ją uwielbia (nawet za bardzo - metraż 46), Mikołaj chyba też;-) ...........ale trójka dzieciaków to już w ogóle ponad moje siły.....po prostu tego nie dźwignę...........za rok, półtora jak najbardziej...moze zmienię zdanie za parę miesiecy, ale teraz się boje....a jakby cos sie stało.
nie mam jak kontrolować zachowań NAdii w 100%.......
to nie tak, ze nie ufam psu........ale taki szkrab jest nieprzewidywalny i jeśli by się cos stało to głównie z winy szalejącego niedelikatnego dziecka (wcale stac sie nie musi), a winą obarczyłabym oczywiście psa...bo tak to już w życiu bywa.........
głupi przykład?
Dziecko ugryzione przez rottweilera (swoją drogą kochane psy:-) ).......rodzice chcieli psa od razu uśpić....na szczęście mądry behawiorysta po zbadaniu sprawy wyjaśnił co było przyczyną takiego zachowania..........
dziecko pociagnęło psa za ucho.
Nie byłoby w tym nic dzinwego gdyby nie fakt, ze pies miał zapalenie ucha o czym nikt nie wiedział...pies zadziałal w przypływie bólu odruchem.............to tak jak my jak sie wlaniemy małym lub dużym palcem w kant łózka, stołu etc;-)
okey.............
sorry za gadulstwo, ale inaczej nie potrafię...
mam nadzieję, ze będzie nas coraz wiecej i ze się z wami zaklimatyzuję, bo potrzebuję was jak niczego w świecie
piszę jeszcze na dwóch innych frach, ale chwilowo wygasam, bo nie potrafię oszukiwać, a nie moge sie odnaleźć prze przytłaczajaca mnie rzeczywistosc i takie wewnetrzne przekonanie, ze nie mam tam z kim gadać, bo nikt nie zrozumie
buźka dla was mamuśki.............do jutra;-)