reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Relacje z porodow.........

witajcie, mała śpi więc naapiszę co i jak.......
więc wszystko zaczeło sie już rano 1 maja, na początku miałam skurcze atk co 20-15 min niezbyt mocne, pomagało wsatnie chwycenie sie stołu i kołysanie biodrami były krótkie. kiedy były co 10 min, ok 13 zadzwonilam do połoznej a ona mi na to że to jeszcze nie porodowe bo te są co 5. min. i mam co 1,5h wchodzić do wanny z wodą 37st. zanużoan do pępka położyć się i polewać się wodą prrez 30min. trochę mnie załamala bo myślałam że już każe do szpitatal jechać, o 16 były co 10-7 min. a ona nadal oglądnijcie film, kąpiel itd. moja mama zaczeła panikować że w domu urodze bo do szpitala mamy z 35 min. a to drugie dziecko .........i takie tam. jak były co 5 min. spanikowałam i znowu dzwonię że jadę a ona ze czekamy jak będ a co 4 min:szok:. przez cały ten dzień funkcjonowałam jak zawsze, bawiłam się z Majką, zrobiłam obiad i pranie, na skurcz wychodziłam do sypiani, nie wiem czemu ale chchialam być wtedy sama.......
0 18 poechaliśmy do szpitala skurcze były co 4 min, ale słabe i niergularne, wchodząc do szpitala smialiśmy sięze za chwilę będziemy wracać. Położna już nan nas czekała, zbadała mnie i mówi : brawo, masz rozwarcie na 5 palców za godzinę będzie po wszytskim ( niestety tak różowo nie było ale dostałam wtedy takiego kopa że mogłam góry przenosić).
poszłam z M i położną do malutkiego przyjemnego pokoiku, przyszedł lekarz spojrzała na mojee słabe skurcz na ktg i stwierdził że to może fałszywy alarm:crazy:ale ja mu na to ze nie wyjdę stad dziś bez dziecka na ręku:-)
no i potem dalej, skurcze małe więc kazała szczypać brodawki co 2 min. niesamowite jak to wzmaga skurcze.
była cicha muzyka, zasłonięte zasłony, herbatka, trochę gorzej jak głowka zaczeła schodzić i zaczęły się parte.......no nie powiem ż3 nie bolało.....ale rodziłam na stojąco wisząc na M i na takim specjalnym krzesełku porodowym i było dużo lepiej niż na łózku na lężąco.......była też jakaś taka bardziej świadoma podczas tego porodu...może dlatego że cały czas byłam aktywna, nie wiem, ale M. się potem śmiał że miałam szał w oczach w walczylam jak lwica
mała urodziła się o 20.20 więc szybko, na sali porodowej byłam 30 min. potem było gorzej bo malutka była okręcona pępowiną wokół szyi, brzucha i ręki....... do tego zachłysnęła sie wodami, dostała 8 pkt. w skali Apgar i wzięli ją na 1 h do inkubatora na obserwację, i to było najdłuższe czekanie w moim życiu....nie weim co bym wtedy zrobiła bez M. choć wszyscy uspokajali ze wszystko jest dobrze.......ona przechodził przez to ze mną i tak jak po pierwszym porodzie miałam mieszane uczucia tak teraz jestem na tak w 100 % i nie chodzi mi o jakąś tam jego konkretną pomoc ale o wieź...nie wiem jak to nazwać ale tto co widziałam w jego oczach w trakcie porodu i potem nie da zamienic się na nic innego.......i to ciche dziękuję ze łzami w oczach jak mała leżała na moim brzuchu..............
 
reklama
Maju, ale pieknie to opisałaś...aż się rozbeczałam, to chyba te hormony...poczułam się jakbym była tam z Wami, mam nadzieję, że i ja będę tak potrafiła wspominać mój poród
 
ze spraw technicznycj jeszcze....nie byłam nacinana, trochę pękłam mam 2 szwy, i obtarcia.......rodzenie swoją położną....zapłaciałbym każdą sumę koleny raz choć u mnie było to co łaska...poród odbierała na kolanach na podłodze pzrez 30. min i szyła też tak, potem była z nami te 2 h po, pomogła się umyć, wspierała, żartowała i chwaliła ;-) lekarza też miałam ekstra
 
Maju naprawdę ślicznie opisalaś wszystko, mi się też lezka zakręcila. Chcialabym też tak wszystko wspominać dobrze i mam nadzieję, ze będę.
 
Maju - mi tez lezka w oku sie zakrecila... to chyba najwazniejsze wlasnie - wsparcie Meza i dobra polozna...

No nic, wykosztuje sie i zaplace poloznej... w koncu nie bede rodzic 10 razy w zyciu, tylko 1 lub dwa, wiec chyba warto by odbylo sie to w ludzkich warunkach. Oby tylko byla wolna ktoras sala do porodow rodzinnych. Oczywiscie tez platna.

Panna Migotka - co do tej opieki po porodzie to poprostu w szoku jestem i wspolczuje.:-( Po porodzie decyduje sie na zwykla sale, gdzie beda pewnie jeszcze ze 2 dziewczyny po porodach, wiec mam nadzieje, ze bedziemy mogly liczyc na swoja pomoc na wzajem, bo na personel wole nie liczyc.. chociaz niby dobre opinie o personelu w szpitalu, w ktorym mam rodzic
 
Wiec opisze Wam jak to u mnie było:-)
A wiec niedziela zapowiadała sie calkiem fajnie, mąz mnie zabrał na obiadek do restaracji, potem lody i dłuuuugi spacerek. Wrócilismy do domku na Taniec z gwiazdami, nie czułm zadnych bóli, skurczy, nicccc.... absolutnie nic!
W przerwie poszłam sie wykąpać, nalałam sobie duzo wody, wiecej niz zwykle i tak jakos mnie naszło ze sie ogole, w sumie zarosnieta nie byłam...ale zawsze cos!:-)
Z laptopem na kolanach siedziałam wygodnie w fotelu i zajrzałam na BB oczywiscie. Po Tancu zobaczyłam serial "Teraz albo nigdy", mąż juz spał. No i w koncu ja postanowiłam do niego dołączyc. Jakos tak dziwnie sie poczułam, popatrzałam na łozeczko, które dwa dni wczesniej ubrałam, czułam ze Niunia pojawi sie wczesniej...
No i w koncu zaczeło sie!! Lezałam i poczułam cieplutki szybki wypływ wód płodowych...otworzyłam oczy, bo myslłam ze mi sie to śni..ale nie!! To prawda, zaczeło sie.Obudziłam męza...powiedziałam ze jedziemy rodzic:-) Był spokojny na poczatku ale jednak potem zaczał panikowac zebysmy niczego nie zapomnieli itd... W drodze do szpitala zaczeły sie skurcze... co 5 min:szok: ale dało sie przezyc!
Potem izba przyjec formlanosci no i w koncu badanie lekarskie! Rozwarcie na dwa palce, urodzi pani do rana-usłyszałam od lekarza! Byłam taka szczesliwa ze to juz!:-)
No i jestesmy na porodówce, caly pokoj nasz! Nastrojowe swiatło, prysznic i inne bajery. Połozna zaproponowała mi abym poskakała sobie na piłce, pomógł mi w tym mąż. Jego pomoc tej nocy była naprawde bezcenna! Zaczełam wymiotowac...polozna powiedziała ze to dobry znak, szyjka wtedy lepiej pracuje! O godz 3 mialam juz rozwarcie na 8 palców, i to prawda ze ma sie wtedy kryzys, chcialam cesarki, znieczulenia itd.... bolało ale dałam rade! O godzinie 7 pełne rozwarcie, wiec zaczeły sie bóle parte, dodam ze cały czas jestem bez zadnych "dopalaczy" czyli oxytocyny!
Ale matka natura spłatała mi figla, skurcze ustepowały i były coraz rzadziej, wtedy dali mi ta słynna kroplówke..pomogła:-) No i wtedy sie zaczeło.... nie było łatwo, dopiero teraz zaczełam krzyczec przy wypychaniu maleńkiej! Byłam naprawde zmeczona:baffled:ale szczesliwa ze juz blisko...potwierdzały to polozne ktore dały mi dotknąc głowki Malenkiej, wtdy dostałam takiego poweru ze w koncu o godz 8:50 moja kochana córeczka znalazła sie na moim brzuszku, jak usłyszałam jej pojekiwanie od razu sie rozpłakałam....ale to łzy szczescia! Spojrzałam do tyłu, mój mąz rowniez był cały w łazach, robił zdjecia bo to było jego zadanie na to wydarzenie, schylił głowe i powiedział mi do uszka..." Dziekuje Kochanie, jestem z Ciebie dumny, to najpiekniejsza chwila w moim zyciu"
Malenka lezała na moim brzuszku 10 minut, potem mąż przeciał pepowine:-)
Nastepnir poszli na badanka, wazenie, mierzenie a mną zajeli sie lekarze. Po urodzeniu łozyska byłam czyszczona, lekarz powiedzial ze to dobrze, bo szybciej wyjde z pologu, nie byłam nacinana ale troszeczke pekłam, a to dlatego ze mała wyszła z rączką przy głowce. No i w koncu trafiłam na sale poporodowa, a tam na mnie czekał mąz z Niunia na rekach, byłam przeszczesliwa, tego sie nie da opisac, to trzeba przezyc...
Teraz wiem ze to najcudowniejsza chwila w moim zyciu, mimo bólu jest warta tej małej bezbronnej istotki....
 
Dziewczyny aż się popłakałam... też chciałabym już móc to przezyć mimo bólu i strachu, jaki temu towarzyszy
 
a ja znow z lezkami w oczach... najpierw porod Maji, a teraz Aniusi...

mam nadzieje, ze kazda z nas bedzie mogla tak wspaniale wspominac swoj porod.
 
reklama
I ja znów ryczę jak bóbr, te Wasze porody opisałyście w taki sposób, że chciałoby się mimo strachu już być na porodówce i czuć, że za chwilę Maleństwo będzie z nami :tak:
 
Do góry