witajcie, mała śpi więc naapiszę co i jak.......
więc wszystko zaczeło sie już rano 1 maja, na początku miałam skurcze atk co 20-15 min niezbyt mocne, pomagało wsatnie chwycenie sie stołu i kołysanie biodrami były krótkie. kiedy były co 10 min, ok 13 zadzwonilam do połoznej a ona mi na to że to jeszcze nie porodowe bo te są co 5. min. i mam co 1,5h wchodzić do wanny z wodą 37st. zanużoan do pępka położyć się i polewać się wodą prrez 30min. trochę mnie załamala bo myślałam że już każe do szpitatal jechać, o 16 były co 10-7 min. a ona nadal oglądnijcie film, kąpiel itd. moja mama zaczeła panikować że w domu urodze bo do szpitala mamy z 35 min. a to drugie dziecko .........i takie tam. jak były co 5 min. spanikowałam i znowu dzwonię że jadę a ona ze czekamy jak będ a co 4 min. przez cały ten dzień funkcjonowałam jak zawsze, bawiłam się z Majką, zrobiłam obiad i pranie, na skurcz wychodziłam do sypiani, nie wiem czemu ale chchialam być wtedy sama.......
0 18 poechaliśmy do szpitala skurcze były co 4 min, ale słabe i niergularne, wchodząc do szpitala smialiśmy sięze za chwilę będziemy wracać. Położna już nan nas czekała, zbadała mnie i mówi : brawo, masz rozwarcie na 5 palców za godzinę będzie po wszytskim ( niestety tak różowo nie było ale dostałam wtedy takiego kopa że mogłam góry przenosić).
poszłam z M i położną do malutkiego przyjemnego pokoiku, przyszedł lekarz spojrzała na mojee słabe skurcz na ktg i stwierdził że to może fałszywy alarmale ja mu na to ze nie wyjdę stad dziś bez dziecka na ręku:-)
no i potem dalej, skurcze małe więc kazała szczypać brodawki co 2 min. niesamowite jak to wzmaga skurcze.
była cicha muzyka, zasłonięte zasłony, herbatka, trochę gorzej jak głowka zaczeła schodzić i zaczęły się parte.......no nie powiem ż3 nie bolało.....ale rodziłam na stojąco wisząc na M i na takim specjalnym krzesełku porodowym i było dużo lepiej niż na łózku na lężąco.......była też jakaś taka bardziej świadoma podczas tego porodu...może dlatego że cały czas byłam aktywna, nie wiem, ale M. się potem śmiał że miałam szał w oczach w walczylam jak lwica
mała urodziła się o 20.20 więc szybko, na sali porodowej byłam 30 min. potem było gorzej bo malutka była okręcona pępowiną wokół szyi, brzucha i ręki....... do tego zachłysnęła sie wodami, dostała 8 pkt. w skali Apgar i wzięli ją na 1 h do inkubatora na obserwację, i to było najdłuższe czekanie w moim życiu....nie weim co bym wtedy zrobiła bez M. choć wszyscy uspokajali ze wszystko jest dobrze.......ona przechodził przez to ze mną i tak jak po pierwszym porodzie miałam mieszane uczucia tak teraz jestem na tak w 100 % i nie chodzi mi o jakąś tam jego konkretną pomoc ale o wieź...nie wiem jak to nazwać ale tto co widziałam w jego oczach w trakcie porodu i potem nie da zamienic się na nic innego.......i to ciche dziękuję ze łzami w oczach jak mała leżała na moim brzuchu..............
więc wszystko zaczeło sie już rano 1 maja, na początku miałam skurcze atk co 20-15 min niezbyt mocne, pomagało wsatnie chwycenie sie stołu i kołysanie biodrami były krótkie. kiedy były co 10 min, ok 13 zadzwonilam do połoznej a ona mi na to że to jeszcze nie porodowe bo te są co 5. min. i mam co 1,5h wchodzić do wanny z wodą 37st. zanużoan do pępka położyć się i polewać się wodą prrez 30min. trochę mnie załamala bo myślałam że już każe do szpitatal jechać, o 16 były co 10-7 min. a ona nadal oglądnijcie film, kąpiel itd. moja mama zaczeła panikować że w domu urodze bo do szpitala mamy z 35 min. a to drugie dziecko .........i takie tam. jak były co 5 min. spanikowałam i znowu dzwonię że jadę a ona ze czekamy jak będ a co 4 min. przez cały ten dzień funkcjonowałam jak zawsze, bawiłam się z Majką, zrobiłam obiad i pranie, na skurcz wychodziłam do sypiani, nie wiem czemu ale chchialam być wtedy sama.......
0 18 poechaliśmy do szpitala skurcze były co 4 min, ale słabe i niergularne, wchodząc do szpitala smialiśmy sięze za chwilę będziemy wracać. Położna już nan nas czekała, zbadała mnie i mówi : brawo, masz rozwarcie na 5 palców za godzinę będzie po wszytskim ( niestety tak różowo nie było ale dostałam wtedy takiego kopa że mogłam góry przenosić).
poszłam z M i położną do malutkiego przyjemnego pokoiku, przyszedł lekarz spojrzała na mojee słabe skurcz na ktg i stwierdził że to może fałszywy alarmale ja mu na to ze nie wyjdę stad dziś bez dziecka na ręku:-)
no i potem dalej, skurcze małe więc kazała szczypać brodawki co 2 min. niesamowite jak to wzmaga skurcze.
była cicha muzyka, zasłonięte zasłony, herbatka, trochę gorzej jak głowka zaczeła schodzić i zaczęły się parte.......no nie powiem ż3 nie bolało.....ale rodziłam na stojąco wisząc na M i na takim specjalnym krzesełku porodowym i było dużo lepiej niż na łózku na lężąco.......była też jakaś taka bardziej świadoma podczas tego porodu...może dlatego że cały czas byłam aktywna, nie wiem, ale M. się potem śmiał że miałam szał w oczach w walczylam jak lwica
mała urodziła się o 20.20 więc szybko, na sali porodowej byłam 30 min. potem było gorzej bo malutka była okręcona pępowiną wokół szyi, brzucha i ręki....... do tego zachłysnęła sie wodami, dostała 8 pkt. w skali Apgar i wzięli ją na 1 h do inkubatora na obserwację, i to było najdłuższe czekanie w moim życiu....nie weim co bym wtedy zrobiła bez M. choć wszyscy uspokajali ze wszystko jest dobrze.......ona przechodził przez to ze mną i tak jak po pierwszym porodzie miałam mieszane uczucia tak teraz jestem na tak w 100 % i nie chodzi mi o jakąś tam jego konkretną pomoc ale o wieź...nie wiem jak to nazwać ale tto co widziałam w jego oczach w trakcie porodu i potem nie da zamienic się na nic innego.......i to ciche dziękuję ze łzami w oczach jak mała leżała na moim brzuchu..............