reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Relacje z porodow.........

Dla mnie tez masaz szyjki byl najgorszy z calego porodu,bola starszny ze sie wyrywałam poloznej normalnie...szok a polog tez nie byl miłym przezyciem .Szew mnie bardzo dlugo bolał a raczxej rana po nacieciu. Krwawiłam prawie do konca 6 tygodnia a pod koniec 7 tygodnia juz normalnie dostalam okres ktory mialam juz co miesiac mimo ze karmilam tylko piersia.
 
reklama
kacha, wlasnie, nigdy dotad nie slyszalam, zeby rodzaca kobieta SAMA prowadzila auto jadac do szpitala :-D jestes wyjatkowa agentka, heheheh :-D i ten twoj mezus :-D
ja wam powiem, ze moj maz (ktory przed porodem mega panikowal i w ogole twierdzil, ze jak go sytuacja przerosnie to wyjdzie w ogole), jak juz zaczela sie akcja to mial na wszystko czas :-D
wykapal sie, ogolil, zapakowal, i jeszcze, UWAGA :-D zrobil sobie duza jajecznice z kielbasa i boczkiem :-D :-D :-D

jak zaczelam rodzic o 6 to dopiero o 10.20 bylismy gotowi do wyjscia :-D ja juz skurcze co 4,5min mialam :-D (potem sie zatrzymalo :baffled:)
 
aenye dobrze,ze Twoj maz sie zdazyl wyrobic,haha by bylo ,ze po jajecznicy musi zonie porod w domu odebrac:-D:-D
 
bylam w szoku, mowie wam :-D on stwierdzil, ze przeciez nie bedzie glodny 'rodzil' ;-) a potem jeszcze w szpitalnej stolowce jedlismy (znaczy - ja mala galaretke z bita smietana, ohyda, nie wiem, skad mi to do glowy przylazlo, ale z emocji nic nie bylam w stanie przelknac, a on normalnie caly obiad wciagal, hehe :-D )

ja nie wiem, moze mialam delikatnych lekarzy, ale wybitnie to mnie nie bolal ten masaz szyjki!..

i w ogole, laski, naprawde, to tylko czasem jest rzeznia. dobrze - moim zdaniem - nastawic sie na cos wyjatkowo okropnego (ja np. myslalam, ze bedzie morze krwi, bol rozrywania - bo niby gdzie ta wielka glowa ma przejsc - jakies okrutne meki panskie), bo rzeczywistosc przyjemnie rozczaruje ;-) ja bylam pozytywnie zaskoczona, bo zadnych tego typu scenariuszy nie bylo. po prostu u mnie to strasznie dlugo trwalo, i do konca nie bylo wiadomo, co to za skurcze, bo strasznie nieregularne. i np. bylo juz tak, ze co minute umieralam z bolu a potem 15min przerwy... i tak caly czas.

no ale naprawde, skoro po moich nieciekawych doswiadczeniach ja sie W OGOLE nie obawiam porodu, wy tez badzcie dobrej mysli :tak:
 
iwonko, ja mialam tak samo z tym krwawieniem, ponad 6tyg nosilam wiecznie podpaski. a ledwo sie skonczylo ostatnie poplamianie dostalam okres. a karmilam wylacznie cyckiem do 8 miesiaca :baffled:

dodam, ze ja mam bardzo wrazliwa pipke i caly czas prawie mialam tam jakies podraznienie od tych podpasek.. ciagle jakies jazdy, eeeeech, mowie wam, na sama mysl o tym trzese dupskiem bardziej niz przed porodem :baffled:
 
Ja mialam wywolywany i skurcze byly non stop bez [przerwy i 3 krotny masaz pod czas tego skurczu.Odjazd totalny :((((((((((
 
Ja też marzę aby mi oszczędzili moje krocze, oj nie zapomnę tego bólu jak szwy mi się wchłaniały do tego miałam nawał pokarmu Oliwcia się darła a ja stałam oparta o ścianę w pokoju i ryczałam z beżsilności brrrrr.
Mam zamiar poprosić położną, żeby jeżeli to będzie możliwe mnie nie nacinała, mam nadzieję, że trafię na ludzką jakąś a nie na zołzę. ALe w tym szpitalu w którym rodzę tylko jedna jest taka wredna reszta spoko więc jakieś szanse są:-):-)

Iwonka - współczuję tego wywoływania, poród powinien się zaczynać naturalnie, słyszałam tyle złego o tych skurczach po oxytocynie. Życzę Ci aby kolejny był lepszy
 
no, oxy nie jest najfajniejsza, miedzy innymi dlatego, ze musisz caly czas lezec i to pod ktg, nici z prysznicowania, skakania na pilce, kucania itp...
ja mialam 8h podpieta oxy, dramat w sumie, ale do przejscia, naprawde.

najlepsze, ze nie wiem, czemu mialam taki porod dziwny. zaczelo sie fajnie, skurcze mega regularne (najpierw co 7 min, potem stopniowo coraz krocej az do 4 min), nasilajace sie. jak przyjechalam do szpitala bylo 2cm rozwarcia, wiec niezle. i po kilku godzinach skurczowania nagle sie jakby zatrzymalo wszystko, w sensie, skurcze byly nadal, ale rozwarcie w ogole nie postepowalo (3cm), skurcze zrobily sie nieregularne, a ja powoli nie mialam na nic sily. dostalam jakies czopki sropki, zastrzyki, w koncu ta oxy - maksymalna dawke - i do tego ten masaz szyjki.. cos dziwnego, sama chyba bym nie urodzila w zyciu..
 
Ja przy kroplowce z oxy i podlaczonym ktg siedzialam na pilce.Pod prysznic tez moglam isc bo mnie odlaczyli na pol godziny,a z sama kroplowka tez moglam kucac wiec pod tym wzgledem bylo ok, tylko moja szyjka sie rozwierac nie chciala.
 
reklama
No więc może i ja cosik napiszę. Była to piękna niedziela. Przed południem pojechaliśmy z mężem i rodzicami do dolinki na spacerek. Po spacerku byłam strasznie marudna. Zjadłam obiad u rodziców, ale czułam się już tak ciężko i źle, że miałam dość wszystkiego. Po powrocie do domu położyłam się na kanapie i po niedługim czasie usłyszałam małe pyk, po czym wody zaczęły mi uciekać w niesamowitym tempie. W niedługim czasie mokra już była kanapa, podłoga w kuchni i w łazience. Była to 19,30. Obudziłam dżemiącego męża, który już chciał wzywać taksówkę (ja byłam w szlafroku i w ogóle nieprzygotowana :) Uspokoiłam go wreszcie, wzięłam prysznic, dopakowałam torbę i pojechaliśmy. W szpitalu po załatwieniu formalności kazano mi się przebrać w ich wdzianko. Zmoczyłam ze 3 leżanki, na któych mnie kładziono. Po lewatywce zawieziono mnie na porodówkę, gdzie leżałam dłuższy czas pod ktg. Za ścianką obok dziewczyna właśnie rodziła, więc odgłosy nie były zbyt podnoszące na duchu. Mnie już zaczęły łapać skurcze. Po wtłoczeniu we mnie kilku kroplówek poczłapałam na salę operacyjną. Anestezjolog wbił igłę w kręgosłup, od razu zaczęły mi drętwieć nogi. Ale miałam wrażenie, że nie czuję tylko nóg, natomiast brzuch czułam, jak próbowałą go dotknąć. Założyli mi maskę z tlenem i zaczęło się. Nie wiem dlaczego, ale czułam ból, niesamowite szarpanie, jakby mi flaki wywracali na drugą stronę. Zaczęło mną strasznie trząść, z bólu, nerwów i strachu. Na szczęście po chwili usłyszałam płacz mojego dzieciątka, więc od razu zrobiło mi się lepiej. Przyniesiono mi ją za parawan, dali pocałować, pokazali pupę i zabrali. To tyle, jeśli chodzi o relację z porodu. Nie wspomnę o traumatycznym pobycie w szpitalu, gdzie po dobie miałam już dziecko cały czas przy sobie i musiałam się nią zajmować (sama ledwo żyłam po cesarsce i nie bardzo mogłam wstać). Położne nie były zbyt chętne do pomocy i o wszystko trzeba było się prosić. Nie miałam pokarmu, nie dawałam sobie rady, ale prawie nikogo w szpitalu to nie obchodziło. Ryczałam cały czas z bezsilności. W dzień pomagał mi mąż, ale w nocy byłam zdana na siebie. Chcę jak najszybciej o tym zapomnieć. Niby szpital bierze udział w akcji rodzić po ludzku, ale jeszcze długo będzie tam panowała komuna i pracowały skorumpowane położne, które same z siebie nic nie pomogą.
 
Do góry