No więc może i ja cosik napiszę. Była to piękna niedziela. Przed południem pojechaliśmy z mężem i rodzicami do dolinki na spacerek. Po spacerku byłam strasznie marudna. Zjadłam obiad u rodziców, ale czułam się już tak ciężko i źle, że miałam dość wszystkiego. Po powrocie do domu położyłam się na kanapie i po niedługim czasie usłyszałam małe pyk, po czym wody zaczęły mi uciekać w niesamowitym tempie. W niedługim czasie mokra już była kanapa, podłoga w kuchni i w łazience. Była to 19,30. Obudziłam dżemiącego męża, który już chciał wzywać taksówkę (ja byłam w szlafroku i w ogóle nieprzygotowana
Uspokoiłam go wreszcie, wzięłam prysznic, dopakowałam torbę i pojechaliśmy. W szpitalu po załatwieniu formalności kazano mi się przebrać w ich wdzianko. Zmoczyłam ze 3 leżanki, na któych mnie kładziono. Po lewatywce zawieziono mnie na porodówkę, gdzie leżałam dłuższy czas pod ktg. Za ścianką obok dziewczyna właśnie rodziła, więc odgłosy nie były zbyt podnoszące na duchu. Mnie już zaczęły łapać skurcze. Po wtłoczeniu we mnie kilku kroplówek poczłapałam na salę operacyjną. Anestezjolog wbił igłę w kręgosłup, od razu zaczęły mi drętwieć nogi. Ale miałam wrażenie, że nie czuję tylko nóg, natomiast brzuch czułam, jak próbowałą go dotknąć. Założyli mi maskę z tlenem i zaczęło się. Nie wiem dlaczego, ale czułam ból, niesamowite szarpanie, jakby mi flaki wywracali na drugą stronę. Zaczęło mną strasznie trząść, z bólu, nerwów i strachu. Na szczęście po chwili usłyszałam płacz mojego dzieciątka, więc od razu zrobiło mi się lepiej. Przyniesiono mi ją za parawan, dali pocałować, pokazali pupę i zabrali. To tyle, jeśli chodzi o relację z porodu. Nie wspomnę o traumatycznym pobycie w szpitalu, gdzie po dobie miałam już dziecko cały czas przy sobie i musiałam się nią zajmować (sama ledwo żyłam po cesarsce i nie bardzo mogłam wstać). Położne nie były zbyt chętne do pomocy i o wszystko trzeba było się prosić. Nie miałam pokarmu, nie dawałam sobie rady, ale prawie nikogo w szpitalu to nie obchodziło. Ryczałam cały czas z bezsilności. W dzień pomagał mi mąż, ale w nocy byłam zdana na siebie. Chcę jak najszybciej o tym zapomnieć. Niby szpital bierze udział w akcji rodzić po ludzku, ale jeszcze długo będzie tam panowała komuna i pracowały skorumpowane położne, które same z siebie nic nie pomogą.