No to teraz ja..
Jak pamietacie pisałam wam żebyście trzymały kciuki żebym jeszcze nie rodziła bo u mnie w szpitalu nie było miejsc. w ten dzień skurcze były no może troszke mocniejsze ale nie takie żebym sie nimi przejęła. Giza mi radziła żebym czekała jak najdłużej to na pewno mnie przyjmą - nie przypuszczałam, ze poczekam naprawde na ostatnia chwilę;-). wieczorem mój małzon upiekł mi sernika, przyszłą kumpela na herbatke i tak sobie siedziałyśmy. czasem cos mnie łapało w krzyzu, więc stwierdziłam, ze ide poleżec do wanny. potem sie połozyłam przed telewizorem i było ok. mąż zasnął a ja cos nie mogłam. O godz. 1.26 poczułam feste skurcz i że chcę siusiu - wstałam i w kuchni cos mi pociekło.. wysiusiałam się i zauważyłam ze te wody są zielonkawe, ale dalej nie leciały. Połozyłam sie i po 20 min znowu skurcz i znowu poleciało trochę wód. Mąz się obudził i stwierdził że jedziemy, ja mówię że spokojnie te skurcze sa za żadko więc poszedł sie wykapać, ogolić, zrobił sobie kawkę, Moje skurcze w tym czasie były coraz mocniejsze ale nadal nieregularne. poszłam obudzić teściową, że jednak pojedziemy, ubrałam się, mąż wyszedł z wanny - jedziemy. Przed wyjsciem złąpał mnie skurcz juz party nie mogłam sie ruszyc, stałam z zacisniętymi nogami
, jak przeszedł to do samochodu - w samochodzie bolało już jak cholera, darłam się no bo tam mogłam, mąż stwierdził, ze nikt mnie nie słyszy to mogę. Przed wejściem do szpitala znowu parte, jakoś doszłąm na izbę - papiery wypełniały we dwie, zeby szybciej, no i windą do góry. Przed porodówką znowu skurcz -nie mogłam tam wejść. Okazało sie że dyżur ma moja kumpela ze szkoły, jakoś mnie doprowadzili. Nie mogłam sie rozebrać, ja ściągałam górę a Jędrzej dół, połozna i salowa szybko szykowały lózko na które sie wdrapałam, badanie - 10 cm:-), ja mówię ze to niemożliwe
, przyszedł ordynator i mówi no to przemy
, no to zaczęłam przeć, niestety kumpela mnie nacięła i przy 7 parciu Zuzia znalazła sie na świecie, jak usłyszałam że dziewczynka to byłam przeszczęśliwa, dali mi ja na brzuch a potem wzięli do zmierzenia i zważenia po czy poszła na ręce do taty a mnie lekarz zaszył i potem już było tylko cudownie:-)