No kurcze ja tez nic nie widzialam...bo to bylo tak. Na poczatku maja sie troszke pochorowalam, kaszelek, katarek, gardelko. I mysle sobie, ze musze isc do lekarza po jakies tableteczki, bo przez tydzien herbatka z cytrynka nic nie pomagala. A wtedy jesczze nie wiedzialam , ze jestem w ciazy
Ale, ze od poczatku roku staralismy sie z mezem o dzidziusia...to zanim poszlam do rodzinnego, polecialam do apteki po test...zeby w razie czego nie faszerowac sie antybiotykami
No i wyszlo, ze jest dzidzia ;D Radosc nie z tej ziemi! Pochwalilam sie oczywiscie lekarzowi rodzinnemu, dostalam syrop, ktory moga brac kobiety w ciazy. Oczywiscie nie moglam wytrzymac i jesczze tego samego dnia umowilam sie do ginia
Pojechalam....i co...usmial sie ze mnie. Powiedzial, ze jestem bardzo niecierpliwa, ze to wg jego obliczen 2 tydzien i jeszcze nic nie zobaczymy ( robil badanie dopochwowo ). Umowil mnie na 14 czerwca. Pojechalam, powiedzial mi "Gratuluje, teraz mamy pewnosc, to poczatek 7 tyg". Fiu, fiu!! Ale radocha!! No i wlasnie, zrobil mi badanie USG po brzuszku i powiedzial, ze slyszy bicie serduszka...ale nic nie pokazal
a ja cala w szoku, nawet go o to nie poprosilam
Mam wizyte jutro....niech tylko sprobuje mi nie pokazac mojego Marcelka, albo Zuzi
dopiero zobaczy co potrafi kobieta w ciazy
Po badaniu powiem co i jak....ewentualnie na ktorym drzewie zawisl
pozdrowki