reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Przyszły tata

Dzięki za rade.....

Wiesz co mnie najbardziej przeraża, że będę musiał wziąść na ręce takie kilku dniowe maleństwo..... Ja na ręce brałem dzieci (znajomych) jak miały po 4-6 m-cy...wcześniej się bałem......A teraz nie będę mógł się "wymigać" :)

Mam nadzieję, że te obawy miną w momencie jak zobaczę tgo szkraba...i będę wiedział że to moje dziecko....:)

A jak było z ojcami waszych dzieci?
 
reklama
Mój mąż mnie zadziwił bo nie miał żadnych oporów co do brania Nadii na ręce. Jak tylko ją urodziłam a pielęgniarki zmierzyły zważyły i ubrały to Oli zaraz im ją wyrwał nosił tulił i coś tam nucił aż pielęgniarki się przyglądały. To właśnie tatuś miał ją pierwszy na rękach a nie ja. Później też nie było problemu, przewijał nosił i kąpał. I do dzisiaj to Tatuś kapie Nadię :tak:
Ty na pewno też się szybko przekonasz, dzieci tylko wydają się takie kruche nie miej obaw nie zrobisz mu krzywdy a tak na marginesie to Nadi bardzo szybko uspokajała się w silnych i dużych ramionach Tatusia bo czuła się tam pewnie i bezpiecznie :-)
Odwagi przyszły Tatusiu - będzie dobrze!:tak:
 
Mój M. też dostał świeżo urodzonego synka na ręce :tak:, potem w domu też nie było problemów, a ma duże i dość niezgrabne ręce :baffled:(od fizycznej pracy), jednak instynkt podpowiadał mu jak ma się małym zająć, kąpał go po odpadnięciu pępka i robi to do dziś, bez problemu go przewijał, przebierał itp.
W sferze uczuciowej, też świetnie sobie radził, oczywiście nie był tak wylewny jak ja (co minutę powtarzałam "Kocham cię mój synku" :-p), ale tulił go, bawił się z nim i do dzisiaj jest zaangażowany w jego wychowanie.
Teufel wydaje mi się, że nie masz się czego obawiać, natura podpowie ci jak być dobrym ojcem i szybko będziesz potrafił zaspokoić potrzeby swojego maluszka :tak:.
 
Teufel U mnie było podobnie jak u koleżanek. Położna uczyła Tatusia jak kąpać dziecko i mój mąż robi to do dzisiaj :tak: Mial on pewne obawy zanim wziął synka pierwszy raz na ręce, ale jak tylko go chwycił to wszystkie obawy minęły. Malżonek czynnie do dzisiaj bierze udzial w opiece nad synkiem: myje, ubiera, nakarmi, przewinie pupę (nawet kupa go nie odpycha ;-):-D). A synek od samego początku niezwykle szybko uspokaja się w objęciach silnych tatusinych ramion. Zresztą robił to już jak był jeszcze w brzuchy ;-) To tatuś jest dla niego ostoją i wyrocznią :tak:;-):-D Mimo żę mąż dość często rygorystycznie podchodzi do wychowywania synka ;-)
Myślę, że jak tylko urodzi się twoje dziecię to instynktownie (nfaceci też go mają :tak:) będziesz wiedział jak postępować z maleństwem. A tego co nie będziesz wiedział może nauczyć cię twoja towarzyszka życia. Nie bój się zadawać pytań i przede wszystkim nie daj się odepchnąć przez nią od dziecka, jeśli będzie chciała to zrobić. Niektóre kobiety są przekonane, że tylko one wiedzą jak opiekować się dzieckiem a mężczyzna się na tym nie zna. Jest to ich podświadome postępowanie i często objawiające się dopiero po porodzie. Jeśli twoja pani zacznie się tak zachowywać to porozmawiaj z nią o tym.
Życzę wam powodzenia.
 
Dziękuje Wszystkim za rady i podtrzymanie na duchu.....

Mam nadzieję, że Wasze słowa będą prorocze i już na początku minie mi ta cała obawa....

No cóż zobaczymy.....

A co do tych pierwszych chwil to nie wiem czy chce być przy porodzie....
Czytałem tu, że lepiej kobiecie jak jest ktoś bliski..ale boję się że fiknę...:baffled:

Czy uważacie że powinienem być przy żonie? Ona chce a ja...cóż nie wiem jeszcze!
Pozdrawiam
 
Dla mnie poród był ogromnym przeżyciem i cieszę się, że mąż był przy mnie :tak:, to było znaczące dla naszego związku, bo widział co przeżywam :baffled:, jednak zaznaczył, że nie chce więcej uczestniczyć w porodzie :dry:, przy kolejnym dziecku poproszę mamą aby była ze mną, on już swoje wycierpiał ;-):-p.
Teufel jeśli twojej żonie zależy na twojej obecności, to warto, żebyś jej towarzyszył, ale nie za każdą cenę, jeśli masz się naprawdę zmuszać, to porozmawiaj z nią i wytłumacz swoje obawy, osobiście uważam, że mężczyzna powinien to przeżyć choć raz :tak:.
 
Teufel Ja miałam cesarkę i do momentu zanim poszłam na salę operacyjną mój mąż był ze mną. Wspierał mnie i pomagał mi we wszystkim. Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że tam był. On też pierwszy zobaczył synka :tak: Pamiętam, że on też bardzo sceptycznie podchodził do uczestniczenia przy porodzie, ale samo życie zdecydowało za nas ;-) Ja myślę tak jak Geperty, porozmawiaj z żoną o swoich obawach. Spróbujcie zrozumieć się na wzajem :tak: Niczego nie można robić na siłę, bo przyniesie to jeszcze gorszy efekt.
 
Już jest Córka! Zdrowa Żona i Weronika

Cesarka i nie mogłem być do końca.

Córka przyszła na świat mając 4150 g i 60 cm.
10/10 pkt.
 
reklama
Do góry