Moonstone
Moderator
- Dołączył(a)
- 24 Wrzesień 2021
- Postów
- 39 455
Takk! Też się bawiłam z braćmiCzłowieku, najlepsze co miałam w dzieciństwie to wykładzinę we wzorek ulicy i resoraki Klasyk dzieci lat 90.
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Takk! Też się bawiłam z braćmiCzłowieku, najlepsze co miałam w dzieciństwie to wykładzinę we wzorek ulicy i resoraki Klasyk dzieci lat 90.
Prawda, że wielopaki są ekstra. Hm wypada trochę większe, w każdym razie dla dziewczynek.kupuje przez internet. Jeśli za 120 kupuje 3 pary spodni, to wychodzi 40 PLN za sztukę. Co lepsza każde są w innym rozmiarze. Póki co wolę, by dziecko miało wygodnie, więc głównie dresy. Ale na okazje się przydają.
Kupiłam taką moim, ale one chrzanią feminizm i bawią się w kasjerkę i klientkęTakk! Też się bawiłam z braćmi
Dla chłopców też większe, ale już nauczyłam sie tam kupować .Prawda, że wielopaki są ekstra. Hm wypada trochę większe, w każdym razie dla dziewczynek.
Kupiłam taką moim, ale one chrzanią feminizm i bawią się w kasjerkę i klientkę
Człowieku, najlepsze co miałam w dzieciństwie to wykładzinę we wzorek ulicy i resoraki Klasyk dzieci lat 90.
Garaż ten ze spiralnym zjazdem? Omg, chyba mam pomysł na swój prezent dla dzieci na świętaDla chłopców też większe, ale już nauczyłam sie tam kupować .
Co do zabawek u mnie też najlepsza zabawka to garaż z samochodami. Córka zawsze smutna, bo syn dostaje auta, a ona też by chciała. Notabene ma całą skrzynkę swoich samochodów. Nie dziwię się im, bo sama miałam garaż jako dziecko. To była najlepsza zabawka.
Wbijaj, mamy hot wheelsy i trasę na wykładzinie :*Szczęściara, ja tylko o takiej marzyłam
Oczywiście, że najlepiej bawić się tym co zabawką nie jest, był czas, że moi chłopcy najchętniej bawili się garnkami i "gotowali" w nich zebrane kasztany albo robili szpital dla pluszaków używając do tego rękawiczek do sprzątania i masy moich wacików...Co do ubrań obaj są szczupli i do niedawna też miałam problem bo wszystko workowate dla nich, trzeba się było trochę urobić, żeby coś co nie wisiało na nich znaleźć. Dużo kupowałam im w zarze albo w Reserved. Teraz młodszemu też bo starszy to już ten etap, że sam sobie wybiera a i moda taka obecnie, że wszystko szerokie... Co do natomiast głównego tematu wątku to mój młodszy to taki chłopiec, że od małego auta, pociągi, piłka nożna itp, ale starszy nie. Zawsze mówił, że zabawa samochodami jest dziwna, wolał kuchnie albo puzzle. A w przedszkolu w przedstawieniu chciał grać rolę, która wcześniej zawsze dostawały dziewczynki ale pani się zgodziła bo powiedział jej, że to jego marzenie Widocznie to też był taki etap. Nie martw się.Co do ubranek, to kupując spodnie na synka z Sinsaya do wszystkich muszę wyszywać gumki. Niby mają sznurki, ale dla dziecka to niewygodne, nie zawiąże sam. Córka za to jest szersza, to bluzki muszę jej kupować rozmiar większe. Albo ma za długie rękawy, albo bluzeczka bardzo przylega jej do ciała. A ona nie jest gruba, raczej taka przeciętna.
U mnie najlepsze zabawki to klocki magnetyczne i zwierzątka. Ewentualnie całkowitych brak zabawek. Cały pokój to praktycznie bawialnia dzieci, w salonie zabawek mnóstwo - a oni skaczą po łóżku. Albo zabawa w konika: jedno na czworaka, a drugie na nim jeździ. A później zamiana.
Nie wiem, czy moje dzieci są jakieś dziwne, czy zabawki są przereklamowane. Wszystko jest na 1-2 dni, później rzucone w kąt i ani się nie bawią, ani nie pozwalają się pozbyć. I bawią się w przedszkole, w dom, w sklep - wszystko na niby. Człowiek chce dobrze i kupi kasę, żeby się w sklep bawili - to się nie przejmą, kasę rzucą do szafy, a kasują na kawałku podłogi...
Przeprowadziliśmy się od mojej babci, jak mój najstarszy brat miał iść do podstawówki. Mieszkanie odremontowane, czyste.Ja żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia "wtedy". Już opowiadam co to znaczy.
21.10.21 urodziłam młodszą córkę, starsza jest o równo półtora roku starsza. No i po miesiącu, który tatuś spędził z nami w tamtym okropnym "mieszkaniu" (34m2 i my, dzieci i pies), zostałam sama z nimi. Pogoda była paskudna, nie było co robić, ledwie to pamiętam.
Nadszedł upragniony 23.12, w wigilię mąż miał już urlop. O 16.15 wychodzi z pracy, więc kilka minut po czwartej odetchnęłam z ulgą, że nic się dzisiaj nie odje.ało. Młodsza spala mi na brzuchu, starsza bawiła się czymś, więc się zamyśliłam, wzięłam telefon, odpłynęłam w sensie koncentracji... I nagle... Dotarło do mnie, że jest cicho w kuchni!
Lecę biegiem (o ile można się rozpędzić na metrze z pokoju do aneksu kuchennego) i widzę. Moja córka rozsypała na jeden kopczyk cukier, a na drugi mąkę i mieszała to wszystko paluszkami.
Ja w panikę, jeszcze mózg miałam nie taki po porodzie, za odkurzacz, idiotka. Odkurzacz się zapchał, to ja to pod prysznic. Odpływ się zapchał, wchodzi ojciec rodziny i widzi jak ze łzami rozpaczy palcami wyciągam ciasto z rury.
Później była jeszcze Nivea rozsmarowana na ścianie, wylany do wanny płyn do kąpieli, nie tańszy z brzegu, a taki droższy z borowiną dla mnie, srebrne permanentne pisaki na drzwiach...
W pokoju mają kuchenkę, sklepik, dywanik do skakania z tym takim ludzikiem na punkty, dywanik z ulicą do jeżdżenia, instrumenty, układanki, nie zliczyć. I wszystko było rzucone w kąt, kuchnia się długo utrzymała w kręgu zainteresowań, bo dwa tygodnie. Szkoda słów.